Miłość | powołania (cz. II)

Zdjęcie: Artem Kovalev / Unsplash

26 października 2022

Wszyscy jesteśmy wezwani do świętości, a więc komunii z Bogiem, który jest miłością. Drugi tekst z serii „Powołania” dotyczy jednak szczególnego zaproszenia – zaproszenia do oddania się Panu Bogu na wyłączność. Chodzi o oblubieńczą relację z Chrystusem, która jednocześnie zdecydowanie nie jest powołaniem do życia we wspólnocie zakonnej. Na czym polega takie powołanie? Jaka jest kobieta oddana Bogu, a żyjąca w świecie?

 

Powołanie oblubieńcze realizowane w świecie – które kobieta może przeżyć jako dziewica konsekrowana, członkini świeckiego instytutu czy też osoba świecka składająca prywatne śluby czystości na ręce spowiednika lub proboszcza – nie jest trzecią drogą. Nie jest jakąś dodatkową opcją pomiędzy małżeństwem a życiem konsekrowanym. Ono jest istotowo tym, co zalecał św. Paweł na długo przed pojawieniem się pierwszych wspólnot zakonnych. Apostoł realistycznie oceniał sytuację zarówno mężów, jak i żon. O kobietach pisał: „[…] niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi” (1 Kor 7,34). W związku z tym nie zalecał małżeństwa osobom, które „w pełni panują nad swoją wolą”, czyli potrafią zachować wstrzemięźliwość. Natomiast Jezus w kontekście bezżennych uchyla rąbka tajemnicy, mówiąc wprost, że zrozumienie tej drogi i jej podjęcie warunkowane są udzieloną przez Boga łaską: „Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19,11–12). Uznając ogromną rolę wszystkich zgromadzeń i wspólnot zakonnych, należy zaznaczyć, że powołanie, o które tutaj chodzi, nie jest stanięciem w połowie drogi do drzwi klauzury, lecz samym w sobie skarbem.

Jak każdy rodzaj powołania, podjęcie tej drogi jest wyborem pozytywnym, nie negatywnym. Kobieta oddająca serce Bogu, a pozostająca w świecie, co do istoty swojej tożsamości nie jest niedoszłą lub byłą zakonnicą, choć rzeczywiście może mieć za sobą jakieś doświadczenie życia zakonnego. Nie jest też tzw. starą panną, której nie wyszło życie rodzinne, choć czasami zdarza się, że swoje powołanie odkrywa dość późno, często po próbach budowania poważnego związku. Dzieje się tak zapewne dlatego, że tkwimy w schematach, które kształtują nasze pragnienia. Jeśli kobieta pozwoli sobie na wyjście z nich, może się okazać, że jej pragnienia są o wiele większe niż te, które kreuje kultura. 

Służba w Kościele

Kobieta, która wybiera Boga, składa w ofierze również całą swoją twórczą energię, gdyż realizacja tego powołania oznacza służbę Kościołowi – często niezauważoną, pomniejszaną, frustrującą, raczej wymagającą wyrzeczeń, niż dającą jakiś sukces.

Ten radykalny wybór Miłości ze swej natury wiąże się z ofiarą – bo Chrystus dał nam wzór miłości ofiarniczej. Kobieta, która wybiera Boga, nie jest tą, która ucieka od macierzyństwa i mężczyzny w tzw. święty spokój. Życie rodzinne składa Bogu jako ofiarę, ponieważ chce oddać Mu to, co najcenniejsze. Ofiarą jest także jej zmysłowość, którą Bóg stopniowo oczyszcza – widząc pragnące serce, nie zostawi go w niewoli przyziemnych pożądań. Kobieta, która wybiera Boga, składa w ofierze również całą swoją twórczą energię, gdyż realizacja tego powołania oznacza służbę Kościołowi – często niezauważoną, pomniejszaną, frustrującą, raczej wymagającą wyrzeczeń, niż dającą jakiś sukces.

Kobieta oddana Bogu to nie jest osoba, które nieustannie szuka „swojego miejsca w Kościele”. Ona wie, że swoje miejsce już ma dokładnie tam, gdzie postawił ją Bóg, potrafi je więc rozpoznać, być za nie wdzięczna, odpowiedzialna i w tym miejscu twórcza. Nie oznacza to oczywiście, że jej droga do świętości nie jest dynamiczna, chodzi po prostu o wewnętrzny pokój i poddanie się Bożemu prowadzeniu, a Bóg potrafi zaskoczyć swoimi pomysłami. Taka kobieta wie także, że Kościoła nie urządza się według własnego gustu, ale Kościół się buduje. Rozumie, że Kościół to rzeczywistość, którą należy poznawać, a nie reinterpretować. „Gorliwość o dom” na pewno nie przejawia się w przywiązaniu do jednej ulubionej świątyni, która spełnia wysokie (np. estetyczne) standardy, oraz do wybranych księży, którzy mówią to, czego łatwo się słucha. 

Kobieta zakochana w Chrystusie szybko usłyszy od Niego wezwanie do rozszerzania swojego serca, niczym Maria Magdalena, do której Mistrz powiedział: „Idź do Moich braci…” (J 20,17). Służy więc Panu w Kościele, kocha Go także w Jego wyznawcach. Dlatego właśnie trudne sprawy Kościoła, niewierności katolików, grzechy duchowieństwa sprawiają jej ból. A ten motywuje ją do wierniejszej służby – do takiej przemiany Kościoła, którą trzeba zacząć od siebie. 

Różnie może wyglądać służba w Kościele. Wszystko zależy od indywidualnych talentów kobiet, które podejmują tę drogę, od konkretnych misji, jakie daje im Pan. Dla jednych dziewczyn będzie to roztaczanie opieki nad osobami potrzebującymi, dla innych ewangelizacja lub wspieranie kapłanów w ich posłudze. Pewne jest jednak, że aspekt służby wspólnocie Kościoła w tym powołaniu jest nie do zignorowania.

Życie w świecie

Życie osoby, która ślubuje Bogu wyłączność, lecz nie zamieszkuje klasztornych murów, powinno być w świecie niczym sakrament, czyli widzialny znak działania nadprzyrodzonej łaski. Nie ma ono jednak nic wspólnego z życiem na pokaz. Kobieta oddana Bogu nie może być atencjuszką. Ze ślubami czystości wiąże się naturalne wejście w skromność, co wyklucza tak typową dziś autopromocję i regularne informowanie całego świata o swoim życiu, np. toczonych walkach, podjętych postach czy uczestniczeniu w nabożeństwach. Kobieta oddana Bogu rozumie, czym jest intymność życia duchowego.

Kobieta oddana Bogu jest zwyczajna. Nie daje powodów do zazdrości innym kobietom, nie uwodzi swoim wizerunkiem mężczyzn. Nie upiększa się, nie przebiera, nie udaje.

Choć składany ślub dotyczy czystość, to jednak idzie za nim pragnienie podporządkowania się pozostałym radom ewangelicznym – ubóstwu i posłuszeństwu. Ubóstwo jest czymś więcej niż nieposiadanie. Można być biednym, lecz wciąż nieskromnym, łasym na wyrazy uwielbienia, zachłannym w budowaniu swojego kapitału, którym dziś są nie tylko dobra materialne, ale także np. zasięgi. Kobieta oddana Bogu jest zwyczajna. Nie daje powodów do zazdrości innym kobietom, nie uwodzi swoim wizerunkiem mężczyzn. Nie upiększa się, nie przebiera, nie udaje. Dlatego jest dobrym współpracownikiem dla księży – jej kobiecość może wzbogacić ich kapłańskie życie i nigdy mu nie zagrozi. 

To nie jest kobieta, która mówi: „Jestem tego warta”, „Zasługuję na wszystko, o czym marzę”. Powie raczej za św. Faustyną: „Jestem nędzą” – i nie ma to nic wspólnego z zaniżonym poczuciem wartości, lecz z realną oceną siebie wobec wzoru świętości, do którego dąży. Otwarta na Bożą łaskę doświadcza czułego prowadzenia. I wbrew pozorom naprawdę widzi swoje piękno, choć ono nie musi robić wrażenia na świecie.

Trzecia z rad ewangelicznych – posłuszeństwo – dotyczy zarówno podporządkowania się Kościołowi, jak i kierownikowi duchowemu, którym powinien być spowiednik. Dziś często unikamy słowa „kierownik”, zamieniając je na „towarzysz”, jednak pierwsze określenie lepiej oddaje ideę współpracy kobiety z księdzem w powołaniu, o które tu chodzi. Kobieta oddana Bogu nie chce realizować swoich ambicji, dlatego wymaga, aby kapłan, który ją prowadzi, umiał konkretnie zareagować, jeśli jej służba zaczęłaby stanowić okazję do pysznienia się swoim nawróceniem czy byłaby szansą na materialny zysk. Posłuszeństwo niejako reguluje relację pomiędzy kobietą oddaną Jezusowi a światem. Dlatego taki kierownik, o ile może stać się przyjacielem kobiety, nigdy nie może być jej bezkrytycznym fanem. Tego typu powołanie kobiet jest na pewno duchowym wyzwaniem dla księży. Niestety wielu nie potrafi wyjść poza schematyczne myślenie o powołaniach i nie daje żadnego wsparcia nawet wtedy, gdy są o nie proszeni.

Czym jeszcze jest życie w świecie dla takiej kobiety? Jest decyzją na ekonomiczną samodzielność, samotne wieczory i niepewną starość. Najpierw pojawia się w sercu to stanowcze pragnienie, aby mimo tej trudnej perspektywy Pan Jezus rzeczywiście przyjął jej oddanie – żeby potwierdził, że to On pierwszy ją zawołał. I dopiero potem przychodzi doświadczenie niezwykle czułej opieki Nieba.

Reguła

Reguła, albo chociaż jej zarys, jest właściwie tym, co wyprzedza sam akt ślubowania. Serce kobiety, która pragnie oddać się Bogu, naturalnie lgnie do codziennej Eucharystii, ale także liturgii godzin, częstej adoracji Najświętszego Sakramentu, do Słowa Bożego, różańca. I choć życie według reguły czasami nie jest łatwe (np. kiedy mieszka się samemu, a nie we wspólnocie, o wiele trudniej jest przestrzegać pór modlitw brewiarzowych), to jest oczywiste, że reguła jest tym, co ma wyznaczać rytm dnia – tego się pragnie. Podleganie regule systematyzuje duchowy wzrost, który z kolei umożliwia duchowe macierzyństwo. A jednym z jego przejawów jest rosnąca potrzeba rozwijania modlitwy wstawienniczej, intencyjnych postów i umartwień – czyli dalsze rozwijanie reguły. W takim trybie życia nie ma czasu na nowości kinowe czy inne świeckie pasje, które nie wnoszą niczego istotnego i zwyczajnie zaczynają nużyć. 

Dziś zbyt wielu księży i zakonników usiłuje przekonać swoich odbiorców, iż wiodą „normalne” życie. W tym celu w mediach społecznościowych eksponują zdjęcia dokumentujące np. pobyt na egzotycznych wczasach czy swoje świeckie zainteresowania (siłownię, samochody, wszelkie nowości). Możemy dziś mówić o upadku nie tylko autorytetu duchowieństwa, ale także jego etosu. Zwłaszcza na tym tle forma życia, jaką tu opisuję, jest wyrazistym znakiem czasu.

* * *

Tego powołania nie trzeba nachalnie promować. Jestem jednak przekonana, że jeszcze wiele samotnych i spragnionych miłości kobiet tkwi w schematach narzucanych przez naszą kulturę, co czyni je nieszczęśliwymi. I one powinny to zrobić: zapytaj Boga, czy także dla Ciebie jest ten romans wszech czasów! 

 


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.