Pojednanie | św. Maria Magdalena

Zdjęcie: Priscilla Du Preez / Unsplash

22 lipca 2022

W jaki sposób rozumieć relację Pana Jezusa i św. Marii Magdaleny, by z jednej strony nie zredukować znaczenia tej przyjaźni, z drugiej – nie przekroczyć zarówno granic przyzwoitości, jak i słusznej ortodoksji? Dlaczego św. Maria Magdalena jest tak wyjątkową postacią?  

 

W czasach Jezusa antagonizmem wymagającym najpilniejszej interwencji był ten, który występował pomiędzy Żydami a poganami, gdyż Dobra Nowina musiała przekroczyć granicę narodu wybranego. Wydaje się jednak, że pojednanie, które przyniósł ludzkości Chrystus, należy rozumieć jeszcze inaczej, szerzej. Bo czy istnieje bardziej podstawowy ludzki konflikt niż konflikt płci?[1]

Po grzechu pierworodnym Bóg zapowiedział dwa rodzaje niezgody – nieprzyjaźń pomiędzy niewiastą a wężem i ich potomstwami (Rdz 3,15) oraz brak harmonii w relacji damsko-męskiej. Do Ewy wszak powiedział: „[…] ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz 3,16). W obydwu konfliktach stroną jest kobieta. Nowa Ewa, która pokonała węża to Maryja – wzór kobiecości, najpiękniejsza inspiracja. W przypadku drugiego konfliktu dla nas, współczesnych kobiet, zwłaszcza tych, które mają za sobą rozmaite grzeszne doświadczenia, bardzo ważną inspiracją może być Maria Magdalena jako wzór paradoksalny, bo niedoskonały, a zatem nieonieśmielający. Maria Magdalena – kobieta, w której świętość wierzymy – na końcu Janowej Ewangelii wpada w rozpacz wynikającą z niedojrzałości wiary, jakiegoś nieoczyszczenia zmysłów, bo przecież z oczami pełnymi łez nie rozpoznaje Jezusa po zmartwychwstaniu, a potem, gdy On woła ją po imieniu, chce Go zatrzymać. Jest kobietą „w drodze” nie tylko dlatego, że została posłana – „[…] udaj się do moich braci i powiedz im…” (J 20,17) – ale także ze względu na oczekiwanie, w jakie wprowadził ją zmartwychwstały Chrystus…

Kluczowa dla zrozumienia roli Marii Magdaleny jest scena sprzed grobu Pańskiego, kiedy Chrystus uczynił z niej zwiastunkę zmartwychwstania. Ale dlaczego nasz Pan postanowił ją tak wyróżnić?

Za czasów Jezusa świat kobiecy i świat męski to były dwie rzeczywistości, które należało ze sobą pojednać. Trzeba było sprawić, aby w końcu światy te mogły zacząć się wzajemnie inspirować. Nasz Nauczyciel poważnie potraktował różnice zachodzące pomiędzy kobietami a mężczyznami. Niewiastom przywykłym do służenia pokazał, że są zaproszone do tego, by „słuchać jak uczniowie” (por. Iz 50,4). Natomiast dla mężczyzn miał inne przesłanie. Oni znali już relację nauczyciel-uczeń, więc Jezus przekonał ich, że powinni – wzorem niewiast – służyć z miłości, nie rywalizować, nie próbować dominować siebie nawzajem oraz kobiet. Dziś problemem jest już nie to, że istnieją dwa odrębne światy, ale ich całkiem niepobożne przenikanie się. Wszystko dlatego, że świat nie chce wyciągnąć duchowych konsekwencji z treści Dobrej Nowiny. Świat nie pragnie naprawdę świętych relacji skoncentrowanych na Bogu. 

Maria Magdalena przez wielu świętych i badaczy utożsamiona z Marią z Betanii oraz jawnogrzesznicą, która pojawiła się na uczcie u faryzeusza Szymona[2], jest drugą po Matce Bożej kobietą, której imię najczęściej pojawia się na kartach Ewangelii. Jeśli ewangeliści wymieniają niewiasty, które stały pod krzyżem, to podają różne imiona, ale zawsze wśród nich jest jej imię. Kluczowa dla zrozumienia roli Marii Magdaleny jest scena sprzed grobu Pańskiego, kiedy Chrystus uczynił z niej zwiastunkę zmartwychwstania, apostołkę apostołów. Ale dlaczego nasz Pan postanowił ją tak wyróżnić?

Niektórym z nas tak trudno jest pomyśleć o zakochanym Jezusie, innym natomiast zbyt łatwo przychodzi fantazjowanie na temat Jego związku z Marią Magdaleną. Zauważmy, że pośród pokus, którymi posługuje się Szatan wobec Jezusa na pustyni, nie znajdziemy tej związanej z damsko-męską relacją. Czy to oznacza, że w Jego życiu takiej pokusy nie było? „Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata” (1 J 2,16) – tak ukochany uczeń Chrystusa określa trzy obszary grzeszności. Skoro Szatan kusił Jezusa wizją bogactwa („pożądliwość oczu”) i nieograniczonej władzy („pycha tego życia”), niepodobna, by Syna Człowieczego ominęła pokusa seksualna („pożądliwość ciała”). Mam silne przekonanie, że tak nie było. Jednak już od początku, zanim ta pokusa zdążyła się rozwinąć, Jezus przekuł ją w piękną przyjaźń. Grzeszna natura ogranicza nasze rozumienie miłości lub ją wulgaryzuje. Tymczasem Chrystus jest człowiekiem doskonale integralnym, co znaczy, że jako podmiot cielesno-duchowy nie generuje w sobie żadnych napięć. Jest czysty. Dlatego jeśli Bóg mówi: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Rdz 1,18), to odnosi się to również do Syna Człowieczego, jednak, ponieważ jest On także Synem Bożym, możemy mieć pewność, że nie ma w Nim fałszu, kiedy sam poucza: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,28). Bóg przyszedł na świat jako mężczyzna, którego dotyczyły wszystkie aspekty człowieczeństwa, wszystkie uczucia i rodzaje naturalnych relacji, wszak „co nie zostało przyjęte, to nie zostało uzdrowione, ale to, co zostało zjednoczone z Bogiem, jest zbawione” – pisał Grzegorz z Nazjanzu. Chrystus ma ludzkie, męskie serce. Męskie i mężne, co dziś nie zawsze idzie w parze. Kardynał Robert Sarah tak charakteryzuje naszego Pana: „Jest mężny, gdy wyrzuca kupców ze świątyni; jest mocny, gdy idzie do Jerozolimy, wiedząc, że szukają Go, żeby zgładzić; jest mężny, kiedy bez strachu naucza w słowach, których rozmówcy nie lubią słuchać, […] Jezus jest mocny, kiedy staje przed Sanhedrynem, Herodem, Piłatem. To zadziwiające męstwo Chrystusa pojawia się niemal na każdej stronie Ewangelii”[3]. To zadziwiające męstwo Chrystusa przejawiało się także w relacji do kobiety i siebie samego jako mężczyzny.

Zauważmy, że Chrystus nie pozwalając się jej dotykać, dokładnie wskazuje, dlaczego to robi – jeszcze nie wstąpił do Ojca. Cóż więc się stanie, gdy do Niego wstąpi?

Poranek zmartwychwstania, ten moment, w którym Maria Magdalena ze łzami w oczach poszukuje Chrystusa, św. Bernard z Clairvaux skojarzył ze sceną z księgi Pieśni nad Pieśniami: „Na łożu mym nocą szukałam umiłowanego mej duszy, szukałam go, lecz nie znalazłam. «Wstanę, po mieście chodzić będę, wśród ulic i placów, szukać będę ukochanego mej duszy». Szukałam go, lecz nie znalazłam. Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto. «Czyście widzieli miłego duszy mej?»” (Pnp 3,1-4). Jest jednak jeszcze coś, co pozwala mi widzieć w Marii Magdalenie kobietę wyjątkową dla naszego Pana. Kiedy Chrystus mówi do niej [dosłownie]: „Nie trzymaj mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca” (J 20,17), to tak naprawdę nie ma w tych słowach nieczułego zakazu, lecz jest zapowiedź najdoskonalszej czułości. Zauważmy, że Chrystus nie pozwalając się jej dotykać, dokładnie wskazuje, dlaczego to robi – jeszcze nie wstąpił do Ojca. Cóż więc się stanie, gdy do Niego wstąpi? Jestem przekonana, że tymi słowami Chrystus wskazuje zakochanej kobiecie czas, kiedy będzie możliwa między nimi naprawdę intymna relacja. Po wniebowstąpieniu Jezus już nie pojawiał się to tu, to tam, lecz zagościł w kochających go sercach, nie przestając szeptać „Jestem”. Myślę, że to właśnie Maria Magdalena jako pierwsza doznała tej najwyższej radości i w tym sensie jej relacja z Chrystusem jest zapowiedzią relacji, w jaką może wejść każda dusza naprawdę pragnąca Boga.

Ich przyjaźń daje nadzieję zarówno na intymność z Bogiem, jak i na ostateczne pojednanie płci. Radykalne pojednanie pomiędzy kobietą a mężczyzną jest możliwe, ponieważ dojrzała chrześcijańska miłość składa się z dwóch komponentów – erosa oczyszczonego przez agape i agape ożywionej erosem[4]. Eros, dla kobiety i mężczyzny żyjących już tu na ziemi „jak aniołowie w niebie” (Mt 22,30), a więc pragnących nade wszystko Boga, nie oznacza ciągłego pobudzenia, które rozstraja zmysły, mąci obraz rzeczywistości, koncentruje na zaspokojeniu pożądania. To siła dająca pokój, dzięki któremu nie dąży się do zmiany stanu jak do rozładowania napięcia. To wierność, łagodność, opanowanie, radość… Duch Święty potrafi ogarnąć nas bez reszty. Bóg chce działać tak, aby „radość [Jego] w [nas] była i aby radość [nasza] była pełna” (J 15,11).

 


[1] Por. List do biskupów Kościoła katolickiego o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie, https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/kobieta_31052004.html [dostęp: 10.05.2021].
[2] Por. S. Davidson, Św. Maria Magdalena. Zwiastunka miłości eucharystycznej, Poznań 2002.
[3] Kard. R. Sarah, Duch Święty w Kościele, https://naszdziennik.pl/mysl/190299,duch-swietosci-w-kosciele.html, [dostęp: 10.05.2021].
[4] Por. Benedykt XVI, Deus caritas est; R. Cantalamessa, Eros i agape. Dwa oblicza miłości. Poznań 2012.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: Karolina Staszak, Pojednanie, „Tota Tua” 7/2021 (3).