Uczynię mu pomoc 

Zdjęcie: Rainier Ridao / Unsplash

15 lutego 2023

Pierwszą księgę Biblii otwierają dwa opowiadania o stworzeniu świata i człowieka. Chociaż odmienne, wzajemnie się uzupełniają, stanowiąc fundament chrześcijańskiej antropologii.

 

Początek Księgi Rodzaju (1,1–2,4a) to wspaniały hymn ku czci Boga Stworzyciela. Jego apogeum stanowią słowa: „I Bóg rzekł: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, na Nasze podobieństwo; niech władają rybami morskimi i ptactwem niebieskim, i zwierzętami domowymi, i całą ziemią, i wszelkim płazem pełzającym po ziemi»” (Rdz 1,26). Bóg mówi o sobie w liczbie mnogiej! Występuje tu hebrajski czasownik na’aseh, „uczyńmy”, w którym nietrudno rozpoznać aluzję do bogactwa wewnętrznego życia Boga. Odsłoni się ono w pełni wraz z wcieleniem Syna Bożego: Bóg jest jedyny, lecz istnieje jako Ojciec i Syn, i Duch Święty. Człowiek stanowi „koronę” stworzenia, ponieważ Bóg powołał go do życia jako ostatnie ze swoich dzieł. Z resztą świata łączy go wspólne pochodzenie od Boga, ale – inaczej niż wszystkie inne istoty żywe – został stworzony „na Nasz obraz, na Nasze podobieństwo”. Wyjątkowe podobieństwo do Boga otwiera człowieka na perspektywę wykraczającą poza doczesność, wskazuje bowiem na wymiar nieśmiertelności, gdyż Bóg jest nieśmiertelny.

Człowiek jako obraz Boga

Po zapowiedzi: „Uczyńmy człowieka” jeszcze raz w oryginalnym tekście pojawia się liczba mnoga: „…niech władają” (Rdz 1,26b). Skoro jednak zostało powiedziane: „Uczyńmy człowieka”, należałoby w tym miejscu oczekiwać liczby pojedynczej – „…niech włada”. Obecność liczby mnogiej nie jest przypadkowa, lecz zapowiada zróżnicowanie płci. Człowiek zostanie stworzony jako mężczyzna i kobieta, a więc przykazanie „władania”, czyli odpowiedzialności za stworzony świat, dotyczy obojga.

Wyrażenia zākār i nēqēvāh, niedające się przełożyć na język polski, dobitnie eksponują aspekt płciowości.

Wprawdzie wszystkie istoty żywe zostały obdarzone błogosławieństwem płodności, co zakłada zróżnicowanie płci, jednak w odniesieniu do człowieka płciowość zawiera nową jakość: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; mężczyzną i kobietą stworzył ich” (w. 27). Nie wiadomo, dlaczego w kolejnych wydaniach Biblii Tysiąclecia pokutuje błędny przekład: „[Bóg] stworzył mężczyznę i niewiastę”, który nie oddaje sensu oryginału. W tym jednym wersecie aż trzy razy występuje czasownik bār’ā, „stworzył”, który podkreśla wyjątkowość zaistnienia człowieka i jego silną zależność od Stwórcy. Ważne także jest dwukrotne uwypuklenie szczególnego podobieństwa człowieka do Boga: „na swój obraz, na obraz Boga go stworzył”. Człowiekowi zostało wyznaczone absolutnie unikatowe miejsce w porządku świata polegające na tym, że ma on być swoistą ikoną Boga. Dawniej w katechezie chrześcijańskiej dominowało przekonanie, że Bożym pierwiastkiem w człowieku jest dusza, której przejawy stanowią rozum i inteligencja, i to właśnie ona stanowi odwzorowanie Boga. Jednak hebrajski rzeczownik sēlēm, „obraz”, ma znaczenie fizyczne, bliższe słowu rzeźba (posąg, kolumna). Przenoszenie na mentalność semicką greckiego podziału na duszę i ciało jest o tyle nieuprawnione, że starożytni Izraelici pojmowali człowieka integralnie. W Biblii mówi się o całym człowieku, że jest stworzeniem Bożym, a więc „obraz” dotyczy również cielesności.

Znamienne jednak, iż w omawianym wersecie w hebrajskim oryginale nie pojawiają się rzeczowniki, których należałoby się spodziewać, czyli , „mężczyzna”, oraz iššāh, „kobieta”. Zamiast nich występują tu dwa znacznie rzadsze rzeczowniki, a mianowicie zākār oraz nēqēvāh. Wywodzą się one ze słowotwórczych rdzeni wyrażających to, co biologicznie męskie, oraz to, co biologicznie żeńskie. Pierwszy (zākār), mając związek z ideą sztywności i siły, wskazuje na płeć męską ludzi i zwierząt. Drugi (nēqēvāh), wyrażając ideę przedziurawienia i rozchodzenia się, wskazuje na płeć żeńską ludzi i zwierząt. Gdy w opowiadaniu o potopie (Rdz 7,16), a także w innych miejscach obydwa rzeczowniki występują w nawiązaniu do zwierząt, wtedy są tłumaczone jako „samiec” i „samica”. Terminologia hebrajska ma istotne konsekwencje: chodzi o dwa terminy biologiczne, odmienne od ich odpowiedników oraz iššāh, które mając wydźwięk psychologiczno-społeczny, pojawią się w drugim opowiadaniu o stworzeniu świata i człowieka (Rdz 2,4a-24). Wyrażenia zākār i nēqēvāh, niedające się przełożyć na język polski, dobitnie eksponują aspekt płciowości.

Człowiek stworzony przez Boga zaistniał jako mężczyzna i kobieta. Płciowość jest darem, w którym urzeczywistnił się pierwotny Boży zamysł. Skoro człowiek jest obrazem i odwzorowaniem Boga, dotyczy to również jego strony cielesnej. Mężczyzna i kobieta to dwa „sposoby” bycia człowiekiem, które są sobie równe. Dwie „twarze” człowieczeństwa – mężczyzna i kobieta – urzeczywistniają się w zróżnicowaniu płci widocznym w sferze cielesności oraz w sferze duchowej. Nie chodzi więc o dwie różne role społeczne, które ma do spełnienia mężczyzna i kobieta, przedstawiane w innych miejscach Biblii. Odmienność płci wskazuje na doniosłość i niezbywalność cielesności, w której płciowość realizuje się nie mniej aniżeli w sferze ducha. Zróżnicowanie płci stanowi nieusuwalną kondycję i sedno człowieczeństwa. Płciowość jest nierozdzielnie związana z cielesnością i w niej się wyraża. Ludzkie ciało, jego kształt i wygląd, wskazuje na płeć, która nie jest czymś, co można swobodnie wybrać, lecz wynika z cielesnej struktury człowieka. Płciowość, wyrażając się w cielesności, ma konsekwencje duchowe i psychologiczne, które sprawiają zasadniczą odmienność mężczyzny i kobiety. Jest to odmienność, która nie powinna powodować rywalizacji czy konfrontacji, lecz wzajemne uzupełnianie i dopełnianie się, bo mężczyzna i kobieta nawzajem siebie potrzebują.

Kobieta jak świątynia

Drugie opowiadanie o stworzeniu świata i człowieka zawarte w drugim rozdziale Księgi Rodzaju (2,4b–25) jest oparte na skojarzeniach i motywach popularnych w kulturze starożytnego Bliskiego Wschodu w czasach, w których powstawała ta księga (czyli pomiędzy IX a V wiekiem przed Chr.). W tej narracji, po stworzeniu i hojnym obdarowaniu mężczyzny, Bóg mówi: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego” (Rdz 2,18). Bóg stwierdza, że samotność jest wrogiem mężczyzny, ale sam mężczyzna tego nie widział – dopiero On musiał mu to uświadomić. A przecież mężczyzna stale przebywał w obecności Boga! Nie musiał wierzyć w Jego istnienie, ponieważ stale doświadczał Bożej bliskości i życzliwości, a jednak bliskość Boga nie mogła sprostać wszystkim jego potrzebom. Sam Bóg otworzył mężczyznę na nowe możliwości, których dotąd w ogóle on nie przeczuwał. Być może jest w tym odrobina swoistego humoru: mężczyźni to egoiści i ktoś z zewnątrz musi im to uświadomić. W tym przypadku uczynił to Bóg, którego autorytet nie podlega dyskusji.

Zanim mężczyzna otrzymał „pomoc odpowiednią dla niego”, Bóg postarał się, żeby dojrzał do tego daru. Przyprowadził do mężczyzny różne istoty żywe, przyglądając się, jakie on da im nazwy. Lakoniczny biblijny opis dopełnili na przestrzeni wieków artyści, zwłaszcza malarze, ukazując procesje zwierząt paradujących przed mężczyzną z nadzieją na pełną akceptację z jego strony. Lecz podczas nazywania poszczególnych zwierząt mężczyzna uświadamia sobie własną tożsamość. Nie jest zwierzęciem jak te, które się przed nim przechadzają, choćby największym, najpiękniejszym i najbardziej godnym podziwu. Ponadto aż dotąd sądził, że ma wszystko, czego potrzebuje, natomiast w bliższym spotkaniu ze zwierzętami uświadamia sobie swą radykalną odmienność. Okazuje się, że mając „wszystko”, nawet obecność i bliskość Boga, potrzebuje jeszcze kogoś, kto jest w stanie zaradzić jego samotności.

Następnie „Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował kobietę”. Tę ostatnią czynność wyraża hebrajski czasownik banah, „budować”, używany w Biblii w dwóch kontekstach: w odniesieniu do budowy świątyni jerozolimskiej oraz – tutaj – do „zbudowania” kobiety.

Dalej pojawia się – mówiąc żartobliwie – obraz Boga jako lekarza. I to kilku specjalności. Bóg „zesłał na mężczyznę głęboki sen” (anestezjolog). Nie jest to zwyczajny sen, lecz tardemah, czyli głębokie uśpienie, będące warunkiem rozpoczęcia operacji, wykonywanych przez lekarzy już wtedy, kiedy powstawała Księga Rodzaju. Gdy mężczyzna zasnął, Bóg „wyjął jedno z jego żeber” (chirurg), a „to miejsce wypełnił ciałem” (chirurgia plastyczna). Następnie „Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował kobietę”. Tę ostatnią czynność wyraża hebrajski czasownik banah, „budować”, używany w Biblii w dwóch kontekstach: w odniesieniu do budowy świątyni jerozolimskiej oraz – tutaj – do „zbudowania” kobiety. Mężczyzna został „ulepiony” (Rdz 2,7), a kobieta „zbudowana”. Wygląda więc na to, że w fizyczny wygląd kobiety Bóg włożył więcej wysiłku niż w wygląd mężczyzny! Kobieta jest tak piękna i godna podziwu jak świątynia – i właśnie tak mężczyzna powinien postrzegać kobietę oraz traktować ją w adekwatny do tego sposób.

Dalej obraz Boga znowu się zmienia: Bóg zostaje przedstawiony jako swat, który przyprowadza kobietę do mężczyzny. Na jej widok mężczyzna zawołał: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mojego ciała! Ta będzie się nazywała kobietą (išša), bo z mężczyzny () została ona wzięta” (w. 23). Mamy tutaj piękną grę słów (jak np. w angielskim „man” i „woman”), którą ks. Jakub Wujek pod koniec XVI wieku oddał w swoim przekładzie jako „mąż” i „mężyna”; jednak słowo „mężyna” nie przyjęło się w języku polskim.

* * *

Aby sprostać samotności mężczyzny, Bóg nie stworzył jeszcze jednego mężczyzny, lecz kobietę. Zaraz potem czytamy: „Dlatego mężczyzna opuszcza swego ojca i swoją matkę, a łączy się ze swoją żoną i stają się jednym ciałem” (w. 24). Mamy tu wskazanie na pochodzenie i naturę instytucji małżeństwa oraz wyjaśnienie niezwykłej więzi, wymagającej, by mężczyzna i kobieta opuścili swoich rodziców i założyli nową rodzinę, w której urzeczywistni się dar ojcostwa i macierzyństwa. Doskonałe dopełnienie obrazu z Księgi Rodzaju stanowi biblijna Pieśń nad Pieśniami. Jest ona w gruncie rzeczy wielkim wołaniem o miłość, wyrazem tęsknoty za miłością – miłością mężczyzny i kobiety. Mamy tam opisy fizycznego wyglądu i psychicznego usposobienia ukochanej kobiety, tak jak postrzega ją mężczyzna, oraz opisy fizycznego wyglądu i psychicznego usposobienia ukochanego mężczyzny, tak jak postrzega go kobieta. Całość wieńczy wyznanie, które najdobitniej sublimuje łączące ich więzi: „Jak śmierć potężna jest miłość” (PnP 8,6). Zróżnicowanie płci i cielesność nie mają wyłącznie ukierunkowania prokreacyjnego. Aczkolwiek jest ono ważne, idzie w parze z tym, co w zróżnicowaniu płci najważniejsze, a mianowicie z miłością. Oboje, mężczyzna i kobieta, szukają i potrzebują siebie nawzajem, a gdy się odnajdą i rozpoznają, wówczas rozpoczynają wspólne życie. Płeć jest darem Boga oraz integralnym elementem Jego stwórczego planu.

 


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu. 


Pierwodruk: ks. Waldemar Chrostowski, Uczynię mu pomoc, „Tota Tua” 2/2022 (10).