Herezja i schizma – czym są?

Zdjęcie: Antonello Falcone / Unsplash

2 sierpnia 2023

Pewne słowa wychodzą z powszechnego użycia, ponieważ z jakichś powodów się ich boimy. Nie chcemy zostać posądzeni o nietolerancję, pragniemy uchodzić za ludzi otwartych. Tymczasem pozbycie się słów nie zmieni rzeczywistości, jedynie zdeformuje jej odbiór. Zamiast ich się obawiać, lepiej postarać się je dobrze zrozumieć.

 

Czy we współczesnym Kościele wypada jeszcze używać słowa „herezja”? Dość często spotykam się z opinią, że tym terminem już nie wolno się posługiwać, np. dlatego, że ostatni sobór żadnej nowej herezji nie ogłosił. A jednak jeśli wsłuchamy się w głos Kościoła, znajdziemy sporo przykładów, kiedy ustami hierarchów mówi on o różnych herezjach. Można wręcz odnieść wrażenie, że podczas pontyfikatu papieża Franciszka słowo to jest używane częściej niż za czasów Jana Pawła II czy Benedykta XVI. Ojciec Święty wprost przestrzega przed herezjami. W adhortacji Gaudete et exultate pisze: „Pragnę zwrócić uwagę na dwa zafałszowania świętości, które mogłyby nas sprowadzić na manowce: gnostycyzm i pelagianizm. Są to dwie herezje, które powstały w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, ale wciąż są alarmująco aktualne” (35). Widzimy więc, że choć Sobór Watykański II nie ogłosił żadnych nowych herezji, to także nie odwołał jeszcze starych.

Wiecznie żywe

Parę lat temu ks. Henryk Pietras SJ, znakomity znawca patrologii i historii Kościoła starożytnego, napisał książkę zatytułowaną Herezje. Główna myśl, która przyświeca jego rozważaniom, jest bardzo prosta: stare herezje nigdy nie umarły. Nie są one reliktem czasów dawno minionych, ale stałą tendencją w myśleniu chrześcijan. Nawet jeśli Kościół jakąś naukę odrzucił i oficjalnie uznał za błędną, to jednak „po każdej herezji coś zostało, gdyż każda odpowiadała pewnym sposobom rozumowania, które ciągle są obecne”[1]. Błędna teologia jest odzwierciedleniem błędnego sposobu myślenia na co dzień. Cały czas w rozumowaniu chrześcijan obecne są tendencje, które w zmieniających się warunkach kulturowych prowadzą do starych wypaczeń. Na przykład prawda o tym, że Chrystus jest Bogiem współistotnym z Ojcem, została oficjalnie ogłoszona na Soborze Nicejskim I w 325 roku, co było reakcją na szerzenie się heretyckich nauk o wyłącznie ludzkiej naturze Chrystusa, jednak do dziś możemy spotkać myślicieli, którzy głoszą, iż był On tylko prorokiem lub nauczycielem.

Z herezji może zrodzić się schizma, choć schizma sama w sobie oznacza rozłam administracyjny, w którego rezultacie pojawia się organizacja kościelna wypowiadająca posłuszeństwo papieżowi. Depozyt wiary dany jest Kościołowi jako wspólnocie, której przewodzi Piotr, dlatego zanegowanie swojej więzi z tą wspólnotą jest stawianiem się poza źródłem. Do dzisiaj trwają w chrześcijańskim świecie schizmy, które rozpoczęły się kilkaset lat temu. Pierwsza to symbolicznie datowana na rok 1054 wielka schizma wschodnia, czyli podział na Kościół katolicki i prawosławie. Kolejnym wielkim rozłamem w chrześcijaństwie była reformacja, która na progu XVI wieku doprowadziła do powstania wspólnot protestanckich.

W życiu chrześcijanina także chodzi o relację – relację z Bogiem. Dlatego właśnie Katechizm Kościoła katolickiego zagadnienie herezji i schizmy porusza w kontekście pierwszego przykazania Dekalogu: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i będziesz Mu służył”.

Kwestia relacji

A zatem kiedy mówimy o schizmie i herezji, nie poruszamy się jedynie w przestrzeni historycznej narracji o dziejach Kościoła. Zarówno herezja, jak i schizma jest postawą człowieka wierzącego – terminy te opisują stan duchowy niektórych chrześcijan. Oficjalnie heretykiem człowiek staje się dopiero wtedy, gdy zostaje to zadeklarowane przez nauczycielski urząd Kościoła lub kiedy przyłączy się do heretyckiego wyznania, jednak herezja jako postawa zaczyna się dużo wcześniej. Publiczne zanegowanie nauczania Kościoła, na które Kościół reaguje, jest tak naprawdę ostatnim etapem tego procesu. Podobnie rzecz ma się ze schizmą. W momencie zerwania relacji z Kościołem chrześcijanin jest schizmatykiem, ale schizmatycką postawę pielęgnuje w sobie na długo przed momentem zerwania jedności. Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia w przypadku rozwodu. Oficjalnie ktoś staje się rozwodnikiem po podpisaniu dokumentów rozwodowych, ale wzajemne oddalanie się małżonków było przecież procesem, który musiał rozpocząć się dużo wcześniej. Rozwód oznacza, że relacja małżeńska od dawna była popsuta. W życiu chrześcijanina także chodzi o relację – relację z Bogiem.

Dlatego właśnie Katechizm Kościoła katolickiego zagadnienie herezji i schizmy porusza w kontekście pierwszego przykazania Dekalogu: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i będziesz Mu służył”. W związku z tym przykazaniem autorzy Katechizmu najpierw omawiają, na czym polega wiara w Boga, by następnie omówić cztery jej przeciwieństwa: „Niewiara jest lekceważeniem prawdy objawionej lub dobrowolną odmową dania przyzwolenia na nią. Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą Boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej; apostazją – całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą – odmowę uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymu lub wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo” (KKK 2089)[2]. Widzimy więc, że każda z wyżej opisanych postaw jest grzechem skierowanym przeciwko wierze, która jest relacją z Bogiem. Dlatego tak ważne jest dbanie o jakość wiary – naszej własnej oraz ludzi, na których oddziałujemy.

Źródło moralności

Jeśli chrześcijańska wiara jest relacją z Bogiem żywym, to słowem, które najlepiej oddaje jej charakter, jest przymierze. Biblijne przymierze jest relacją wzajemną. Bóg wychodzi z inicjatywą, a człowiek w wolności odpowiada na ten krok. Jeśli się godzi na zawarcie przymierza, to przyjmuje na siebie zobowiązania, jakie wypływają z tego rodzaju umowy. Nie dlatego, że taka jest suwerenna wola Boga, ale dlatego, że Bóg dając nam pewne ramy funkcjonowania (prawo Boże), pragnie uleczyć zranioną przez grzech pierworodny ludzką naturę.

Czasami możemy usłyszeć od niektórych kaznodziejów, że wiara chrześcijańska to nie jest moralność. Owszem, jak napisałem wyżej, nasza wiara jest przede wszystkim relacją z Bogiem, jednak przeciwstawianie moralności wierze to tworzenie sztucznej opozycji. W Katechizmie czytamy: „Nasze życie moralne znajduje swoje źródło w wierze w Boga, który objawia nam swoją miłość. Św. Paweł mówi o «posłuszeństwie wiary» (Rz 1,5; 16,26) jako o pierwszym obowiązku. W «nieuznawaniu Boga» widzi on źródło i wyjaśnienie wszystkich wypaczeń moralnych” (KKK 2087).

Herezja jest błędem, który dotyka człowieka wierzącego na poziomie intelektu. Dlatego ważne jest wnikliwe zgłębianie prawd naszej wiary i stronienie od błędnych teologii, które bardzo często prowadzą do błędnych antropologii, a te – do zanegowania grzechu. Schizma natomiast jest odmową braterskiej miłości. Dlatego stale musimy trwać na modlitwie o nawrócenie naszych serc.

Człowiek, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, nie może być naprawdę dobry, jeśli nie trwa w przymierzu ze swoim Stwórcą. Pismo Święte pokazuje nam, jak Bóg o nas zabiega, jak nieustannie wyciąga do nas rękę. Widać to w opowieści o krnąbrnym narodzie wybranym, w dziejach grona apostołów oraz w historii pierwszych wspólnot chrześcijańskich – Bóg nieustannie czeka na rzeczywiste nawrócenie człowieka, ale nie jest bierny i pobłażliwy, lecz działa i jest wymagający, karci i koryguje. W tym celu najpierw posyłał proroków, potem swojego Syna, który następnie ustanowił władzę pasterską i jej powierzył troskę o swoją trzodę (por. J 21,15-19). To dlatego św. Paweł tak dbał o pierwsze wspólnoty chrześcijan, żywo reagując na fałszywe nauki, które pojawiały się wśród braci. Zauważmy, że zarówno korygował ich błędy, jak i apelował do nich o jedność, a więc próbował zapobiegać zarówno herezji, jak i schizmie. Herezja jest błędem, który dotyka człowieka wierzącego na poziomie intelektu. Dlatego ważne jest wnikliwe zgłębianie prawd naszej wiary i stronienie od błędnych teologii, które bardzo często prowadzą do błędnych antropologii, a te – do zanegowania grzechu. Schizma natomiast jest odmową braterskiej miłości. Dlatego stale musimy trwać na modlitwie o nawrócenie naszych serc.

Strzec skarbu

Unikajmy wszystkiego, co może zniszczyć naszą wiarę. Nie warto poddawać się współczesnej modzie na wieczne wątpienie, które rzekomo świadczy o chrześcijańskiej dojrzałości. Nie warto dzielić włosa na czworo w poszukiwaniu odpowiedzi na każde pytanie, jakie przyjdzie nam do głowy. Pamiętajmy, że o Bożej rzeczywistości wiemy tylko tyle, ile Bóg nam objawił – wystarczająco dużo, abyśmy potrafili odpowiedzieć na dzieło odkupienia.

Nie warto narażać się na sytuacje, w których nasza wiara jest nieustannie podkopywana, co zauważył już św. Paweł, kiedy musiał napisać do gminy w Koryncie: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem na wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością?” (1 Kor 6,14). W innym miejscu Apostoł Narodów przypomina nam, że „Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach (…)”, i zaraz dodaje: „Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych” (2 Kor 4,6-7). Należy więc obchodzić się z nim delikatnie, z najwyższą troską.

Czasami możemy doświadczać trudności w przyjęciu niektórych prawd. Trzeba jednak pamiętać, że czym innym są trudności w wierze, a czym innym lekceważenie prawd objawionych lub uporczywe zaprzeczanie jakiejś prawdzie. Dlatego dobrym pomysłem jest włączenia w codzienny pacierz Chrześcijańskiego wyznania wiary. Wiara rodzi się ze słuchania, jest łaską od Boga daną wszystkim ludziom, ale wzrasta i umacnia się, kiedy ją wyznajemy. „Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia” – pisze św. Paweł w liście do Rzymian (Rz 10,10). Wiara katolicka wymaga aktów wiary członków wspólnoty Kościoła.

* * *

Widzimy więc, że przykazanie miłowania Boga domaga się od nas umacniania naszej wiary, strzeżenia jej z roztropnością i czujnością oraz odrzucania wszystkiego, co się jej sprzeciwia. Chodzi zarówno o treść wiary katolickiej, jak i o osobisty akt wiary katolika. W życiu codziennym warto kierować się dwiema zasadami: „Po pierwsze, dziękujemy Panu Jezusowi za łaskę Kościoła, bo to właśnie dzięki Kościołowi mamy dostęp do nieomylnej wiary i łatwiej nam odróżnić prawdę Bożą od jej imitacji. (…) Po wtóre, nie bądźmy z góry pewni tego, że w naszych własnych poglądach i postawach nie ma herezji. Kościół nie może zbłądzić w wierze, ale mnie mogło się zdarzyć, że zastąpiłem prawdę Bożą jakimś ludzkim wymysłem”[3].

 


[1] H. Pietras, Herezje, Kraków 2019, s. 9.
[2] Jest to w zasadzie powtórzenie treści zawartych w 751 kanonie Kodeksu Prawa Kanonicznego.
[3] J. Salij, Ewangeliczne ostrzeżenia przed heretykami, http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_24.htm [dostęp: 25.05.2023].


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.