Eklezjalne triduum

Zdjęcie: Clay Banks / Unsplash

28 października 2022

Kalendarz liturgiczny to nie tylko zbiór świąt, uroczystości i wspomnień, ale przede wszystkim ich porządek, któremu warto się przyglądać. Na przełomie października i listopada mamy do czynienia ze swoistym triduum, oddającym naturę Kościoła – całego Kościoła, a więc jego trzech rzeczywistości. Co to oznacza? 

 

Czasami możemy usłyszeć deklarację: „To my jesteśmy Kościołem!”, padającą ze strony ludzi świeckich. Deklaracja ta pojawia się najczęściej w reakcji na kryzys Kościoła instytucjonalnego albo kiedy wierni ci czują się pomijani w procesie decyzyjnym. Oczywiście stwierdzenie to zawiera część prawdy. Tak, świeccy są Kościołem. Ale nie tylko oni. Można powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z figurą retoryczną nazywaną pars pro toto, która polega na zastępowaniu nazwy przedmiotu lub zjawiska przez nazwę jakiejś jego części. W użyciu tej figury nie ma nic złego, jeśli chcemy jedynie podkreślić konkretny aspekt danej rzeczywistości. Jednak w klasycznej retoryce pars pro toto to także technika manipulowania odbiorcami poprzez podawanie do wiadomości jedynie części informacji przy jednoczesnym sugerowaniu, na przykład sposobem wypowiedzi, że jest to cała prawda. Świeccy oczywiście są Kościołem, ale w świeckości nie wyczerpuje się natura Kościoła.

Kościół to świeccy, duchowni oraz osoby konsekrowane. Dopiero w tej perspektywie widzimy z jednej strony różnorodność powołań i stanów w Kościele, z drugiej natomiast jedność wspólnoty jako Ciała Chrystusowego. Pięknie tę prawdę przedstawił apostoł Paweł w liście do gminy w Koryncie: „Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. […] Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne [członki]. Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: «Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała» – czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył [różne] członki, umieszczając każdy z nich w ciele. […] Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale jedno ciało” (1 Kor 12,12–20). W tym obrazie zostały opisane podstawy kolegialności Kościoła, czy też synodalności, o której tak często przypomina nam ostatnio papież Franciszek – zauważmy, że nie może być tutaj mowy o „równości” wszystkich członków. W każdym razie Kościół obejmuje tych, którzy przez chrzest są w niego włączeni. W tym sensie można powiedzieć, że Kościół rośnie w przestrzeni, kiedy ogarnia coraz większą rzeszę ludzi.

Trzy rzeczywistości

Ojcowie Kościoła wielokrotnie wyrażali wiarę w to, że pierwszą fazę istnienia Kościoła możemy widzieć już w działaniu wszystkich sprawiedliwych osób żyjących w okresie Starego Testamentu. Pierwszym ze sprawiedliwych jest Abel.

W myśleniu o Kościele nie możemy się jednak ograniczyć do Kościoła widzialnego, ponieważ Kościół to wspólnota, która trwa nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Zwoływanie i gromadzenie Ludu Bożego rozpoczęło się zaraz po grzechu pierworodnym, kiedy Bóg dał obietnicę, że działanie Szatana w świecie zostanie zwyciężone (por. Rdz 3,15). Wiemy, że po grzechu pierworodnym ludzie zaczęli się od siebie oddalać, wzajemnie się oskarżać, a nawet zabijać. Zwoływanie Ludu Bożego jest reakcją Boga na ten rozpad jedności międzyludzkiej – Bóg chce nas powtórnie zgromadzić, stąd grecki wyraz ekklesia (ἐκκλησία), którym określamy Kościół (eklezję), oznacza dosłownie „zgromadzenie”. Ojcowie Kościoła wielokrotnie wyrażali wiarę w to, że pierwszą fazę istnienia Kościoła możemy widzieć już w działaniu wszystkich sprawiedliwych osób żyjących w okresie Starego Testamentu. Pierwszym ze sprawiedliwych jest Abel. Znany badacz starożytności chrześcijańskiej Jean Daniélou pisze: „Liturgia chrześcijańska wyznacza Ablowi miejsce wybitne. Modlitwa za konających przyzywa «świętego Abla». […] Jego grób czczony jest w Damaszku. A zwłaszcza liturgia rzymska, która w kanonie mszalnym czyni wzmiankę o jego ofierze, przed ofiarami Abrahama i Melchizedeka, i nie waha się widzieć w niej pierwszej zapowiedzi Eucharystii. W istocie liturgia ta prosi Ojca o przyjęcie ofiary eucharystycznej, «jak zechciał przyjąć dary od swojego świętego dziecka Abla»”[1].

To przekonanie wyrażone w liturgii chrześcijańskiej potwierdzone jest również przez nauczanie dogmatyczne. W Apostolskim symbolu wiary wyznajemy, że Chrystus „zstąpił do piekieł”. Chodzi tu o rzeczywistość opisywaną w Starym Testamencie. Do momentu, w którym Chrystus odkupił nas przez swoją śmierć na krzyżu, wszyscy ludzie po śmierci, zarówno sprawiedliwi, jak i grzesznicy, trafiali do pewnego miejsca oczekiwania. Tradycja starotestamentalna nazywa je hebrajskim słowem szeol. Dzielił się on na dwie części: tzw. łono Abrahama i gehennę. W pierwszej znajdowały się dusze sprawiedliwych, w drugiej zaś grzeszników, którzy odbierali tam swoją karę, jedni i drudzy byli pozbawieni możliwości oglądania Boga. W ten sposób szeol został opisany w przypowieści o bogaczu i żebraku Łazarzu (Łk 16,19-31). Nielitościwy bogacz trafił do otchłani, natomiast żebraka aniołowie zanieśli na łono Abrahama. To właśnie do tego miejsca oczekiwania zstąpił Chrystus w noc zmartwychwstania. W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy, że „Jezus Chrystus, zstępując do piekieł, wyzwolił dusze sprawiedliwych, które oczekiwały swego Wyzwoliciela na łonie Abrahama” (KKK 633). Dziś, aby zrozumieć kondycję zmarłych, którzy jeszcze nie wydoskonalili się w miłości, Kościół mówi o czyśćcu.

Widzimy więc, że Kościół jest czymś więcej niż tylko wspólnotą pielgrzymującego Ludu Bożego. W Katechizmie czytamy: „Wierzymy we wspólnotę wszystkich wiernych chrześcijan, a mianowicie tych, którzy pielgrzymują na ziemi, zmarłych, którzy jeszcze oczyszczają się, oraz tych, którzy cieszą się już szczęściem nieba, i że wszyscy łączą się w jeden Kościół; wierzymy również, że w tej wspólnocie mamy zwróconą ku sobie miłość miłosiernego Boga i Jego świętych, którzy zawsze są gotowi na słuchanie naszych próśb” (KKK 962). Można powiedzieć, że ta wzajemna relacja tworzy „układ krążenia” łask i zasług.

Trzy święta

W Polsce ten aspekt modlitwy za zmarłych zdominował prawie zupełnie eklezjalny wymiar świąt z przełomu października i listopada. Tymczasem układają się one w swoiste triduum, pokazujące nam prawdziwą naturę Kościoła.

Na tę szczególną wymianę łask i zasług pomiędzy wszystkimi członkami Kościoła powinniśmy zwrócić uwagę, celebrując nadchodzące uroczystości. Pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem, dzień Wszystkich Świętych zawsze był bardzo smutny, ponieważ wtedy odwiedzaliśmy groby zmarłych. Podobnie było kolejnego dnia, w liturgiczne wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych, czyli w tzw. Dzień Zaduszny. W Polsce ten aspekt modlitwy za zmarłych zdominował prawie zupełnie eklezjalny wymiar świąt z przełomu października i listopada. Tymczasem układają się one w swoiste triduum, pokazujące nam prawdziwą naturę Kościoła. Zauważmy, że uroczystość Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny poprzedzone są wspomnieniem poświęcenia lokalnego kościoła, tzn. wszędzie tam, gdzie nie jest znana data poświęcenia świątyni, zaleca się, aby w liturgii wspomnienie tego wydarzenia przypadało na niedzielę poprzedzającą uroczystość Wszystkich Świętych. W ten sposób te trzy dni układają się w pewną logiczną i duchową całość.

Najpierw więc świętujemy poświęcenie kościoła. Teksty liturgiczne podkreślają nie tylko ważność samego budynku, w którym sprawowany jest kult, ale przede wszystkim znaczenie wspólnoty chrześcijan jako duchowej budowli. W prefacji modlimy się: „Ojcze Święty […], w tym świętym miejscu sam wznosisz dla siebie świątynię z żywych kamieni, którymi my jesteśmy, i sprawiasz, że Kościół rozszerzony po całym świecie rozwija się jako Mistyczne Ciało Chrystusa, aż osiągnie swoją pełnię w błogosławionym pokoju w niebieskim Jeruzalem”. Następnie świętujemy uroczystość Wszystkich Świętych, czyli wspominamy tych wiernych, którzy już teraz dostępują chwały nieba. Sięgnijmy znowu do prefacji, w której wyrażony jest sens tego święta: „Ojcze Święty […], dzisiaj pozwalasz nam czcić Twoje święte miasto, niebieskie Jeruzalem, które jest naszą Matką. W nim zgromadzeni nasi bracia i siostry wysławiają Ciebie na wieki. Do niego spieszymy, pielgrzymując drogą wiary i radując się z chwały wybranych członków Kościoła, których wstawiennictwo i przykład nas umacnia”. Zauważmy, że po raz kolejny mamy tu odwołanie do niebieskiego Jeruzalem, które jest udziałem świętych. My, pozostający wciąż w drodze, możemy liczyć na ich wstawiennictwo. I wreszcie po tej uroczystości następuje Dzień Zaduszny. Tylko ten dzień cechuje się wzmożoną modlitwą za zmarłych, którzy są dopiero na drodze oczyszczenia. Sięgnijmy znowu do prefacji: „Ojcze Święty […], w Chrystusie zabłysła dla nas nadzieja chwalebnego zmartwychwstania i choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności. Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”.

* * *

Teksty liturgiczne tych trzech dni świątecznych odwołują się do idei domu lub miasta. Podkreślona jest w nich wiara w to, że te trzy rzeczywistości Kościoła – pielgrzymującego, chwalebnego i oczyszczającego się – stanowią tak naprawdę jedną rzeczywistość. Dopiero w tej perspektywie jedności wszystkich wiernych w czasie i przestrzeni możemy mówić: „To my jesteśmy Kościołem!”.


[1] J. Daniélou, Święci poganie, za: https://teologiapolityczna.pl/jean-danielou-swieci-poganie-starego-testamentu [dostęp: 24.09.2021].


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: Wojciech Surówka OP, Eklezjalny wymiar świąt, „Tota Tua” 11/2021 (7).