Przed lustrem

Zdjęcie: Wolfgang Rottmann / Unsplash

8 marca 2023

Kościół ukazuje istotę sakramentu pokuty i pojednania w szerokiej perspektywie wezwania do nawrócenia. Adrienne von Speyr mówi nawet o „postawie spowiedzi”. Zanim ją jednak osiągniemy, musimy poradzić sobie z wadami postawy. Do tej pracy potrzebujemy lustra.

 

Nawrócenie, metanoia, dotyczy całości życia chrześcijańskiego. Nie jest to jednorazowy akt, lecz stała egzystencjalna decyzja na trwanie przy Bogu. Doświadczeniem każdego człowieka jest jednak słabość, ponieważ „skarb ten nosimy w naczyniu glinianym”. Skarb nowego życia został złożony w człowieku, który nie zawsze potrafi dostosować swój sposób myślenia do prawdy odkrytej w Chrystusie. Polski dominikanin, nieżyjący już o. Kalikst Suszyło, napisał w jednym ze swoich wierszy: „Daj mi Panie Boże żyć jeszcze troszkę, ponieważ jeszcze nie jestem do końca ochrzczony. / Woda chrzcielna jeszcze nie dotarła wszędzie, gdzie dotrzeć powinna. / Jeszcze we mnie jest dużo starego poganina”. Na to, by woda chrztu objęła całe ciało starego poganina, potrzeba czasu. Potrzeba czasu, by przyjąć postawę chrzcielną, która oznacza całkowite otwarcie się na Ojca. Dlatego św. Ambroży pisał o dwóch nawróceniach, które są doświadczeniem człowieka: „Kościół ma wodę i łzy, wodę chrztu i łzy pokuty” (KKK 1492). A zatem to, co jeszcze nie zostało objęte wodą chrztu, stopniowo staje się przemienione przez łzy pokuty.

Wady postawy

Jeżeli spowiedź jest ściśle związana z postawą chrzcielną, także w tym przypadku możemy mówić nie tylko o konkretnym akcie spowiedzi, ale również o postawie spowiedzi. Kiedy jako młody kapłan spotkałem się z tym określeniem u mistyczki Adrienne von Speyr, z racji zawodu, jaki wykonywałem przed wstąpieniem do zakonu, od razu przyszło mi do głowy, że rolę spowiednika można przyrównać do zadania rehabilitanta. Jest to przecież specjalista, który razem z pacjentem wypracowuje jego poprawną postawę. Zanim jednak w pracy rehabilitanta osiągnie się pożądany rezultat, mamy do czynienia z różnymi wadami postawy pacjenta.

W spowiedzi pojawia się zupełnie inna perspektywa niż w analizie psychologicznej. Uwzględnia ona nie tylko rzeczy stojące na początku, przyczyny konkretnych zachowań, lecz również rzeczy ostateczne, czyli definitywne powołanie człowieka w świetle Bożej prawdy.

Nie ulega wątpliwości, że spotkanie człowieka z Bogiem dokonuje się zawsze w naszej psychice, poprzez nią i dzięki wrażliwości, która jest nam dana wraz z ludzką naturą. Dlatego psychika powinna być zaangażowana w akt spowiedzi. Należy jednak zrobić tu ważne zastrzeżenie. Adriene von Speyr pisze: „Wizyta u psychologa może mi wskazać tylko «sposoby postępowania» odpowiednie w chwili obecnej, które jednak w zmienionej rzeczywistości mogą i muszą podlegać zmianom. Spowiedź natomiast stawia człowieka wobec jego Boskiego przeznaczenia, w obliczu spraw ostatecznych”[1]. W spowiedzi pojawia się zupełnie inna perspektywa niż w analizie psychologicznej. Uwzględnia ona nie tylko rzeczy stojące na początku, przyczyny konkretnych zachowań, lecz również rzeczy ostateczne, czyli definitywne powołanie człowieka w świetle Bożej prawdy. Szczególnie warto to uwzględnić przy rachunku sumienia. Kiedy spoglądam na swoje złe zachowanie, nie wystarczy, że zastanowię się, czyja to wina: rodziców, społeczeństwa, moja własna… Muszę również postawić sobie pytanie o ostateczny sens mojego życia. To, że ktoś ma takie czy inne przywary, które utrudniają mu życie, nie oznacza, że świętość jest poza jego zasięgiem. Świętość to nie doskonałość. Warto powracać do słów św. Pawła o „ościeniu dla ciała/duszy”, który przynosi nam cierpienie, ale jednocześnie uczy nas pokory. Psycholog Anna Gałdowa pisząc o rozwoju duchowym człowieka, zauważa: „[Niektórym] trudnościom i cierpieniom można towarzyszyć, nie trzeba do tego psychologa, ale nie powinno się do nich podchodzić z metodami pomocy psychologicznej. Jak słusznie zauważył Frankl, typowo psychologiczna interwencja może – zmierzając do złagodzenia cierpienia – zahamować lub nawet zniszczyć rozwój duchowy. Cierpienie bywa «ceną», jaką się płaci za rozwój”[2]. To bardzo stanowcze twierdzenie polskiej psycholog przestrzega nas przed pochopnym zbliżeniami się ze „skalpelem psychoanalizy” do duszy człowieka. Nie wszystko na poziomie psychiki da się wyprostować (albo nie od razu), jednak nie oznacz to, że człowiek nie może pomimo tego dążyć do świętości.

Adrienne von Speyr opisuje poszczególne wydarzenia z Ewangelii, ponieważ – jak twierdzi – „wszystkie sakramenty są odzwierciedleniem życia Pana, tam też znajdują swoją prawdę i prawzór”.

W świetle powyższych słów można powiedzieć, że pierwsza wada postawy spowiedzi charakteryzuje się tym, że traktujemy spowiednika jak specjalistę-psychologa, który ma nam zaproponować konkretną terapię rozwoju. Druga wada jest odwrotnością pierwszej, a mianowicie traktujemy spowiednika jak przyjaciela, do którego przychodzimy na rozmowę, ale właściwie nie oczekujemy od niego żadnej rady. Nie dajemy mu możliwości ingerencji, chcemy się tylko „wygadać” albo szukamy jedynie potwierdzenia swojego postępowania. Tak naprawdę nie pragniemy niczego zmieniać w naszym życiu, wystarczy, żeby ktoś nas pożałował, powiedział, jak jesteśmy biedni, pogłaskał po głowie. Zarówno spotkania ze specjalistą-psychologiem, jak i rozmowy z przyjacielem są w naszym życiu bardzo ważne, jednak spowiedzi nie można traktować w taki sposób. Adrienne von Spyer, zauważa: „Samo mówienie drugiemu o swoim życiu nie pociąga za sobą żadnych dalszych zobowiązań. Wobec mojego słuchacza mogę odczuwać wdzięczność albo zażenowanie. Pozostaję jednak człowiekiem wolnym. (…) Każdy człowiek, znający ludzkie wyznania, zgodnie z własnym uznaniem akceptuje je albo odrzuca, sam czyni takie wyznania też tylko w tej mierze i wtedy, kiedy mu to odpowiada. Spowiadający się natomiast musi z góry wykluczyć wszelkie, «odpowiada mi»”[3].

Zapatrzenie w Syna

Praca rehabilitanta z pacjentem odbywa się przed lustrem, które umożliwia zobaczenie zarówno wad postawy, jaki i postępów. Lustro to metafora, która także pojawia się u Adrienne von Speyr. Pisze ona, że przystępując do spowiedzi z jednej strony mamy tendencję, by widzieć swoje nieudane życie, ciężki los, często zależny od historii rodzinnych, z drugiej strony – patrzymy na siebie samych, oczywiście dostrzegając pewne braki, ale zasadniczo lubimy się usprawiedliwiać i tłumaczyć, że to nie my jesteśmy odpowiedzialni za „całe to zło”, które nas otacza. Prawdę o sobie i sytuacjach, w których się znajdujemy, możemy dostrzec tylko w odpowiednim lustrze. „Tym trzymanym przez Boga lustrem jest Jego Syn, który stał się człowiekiem, podobnym nam we wszystkim oprócz grzechu. Dlatego ten, kto chce się nauczyć spowiedzi, musi się najpierw przyjrzeć życiu Syna Bożego”[4]. Jeśli penitent będzie miał odwagę spojrzeć w to lustro, od Niego się dowie, czym jest spowiedź, jak należy rozumieć ją samą i jej działanie.

Adrienne von Speyr opisuje poszczególne wydarzenia z Ewangelii, ponieważ – jak twierdzi – „wszystkie sakramenty są odzwierciedleniem życia Pana, tam też znajdują swoją prawdę i prawzór”[5]. Być może sugestia jakoby w życiu Jezusa realizowała się postawa spowiedzi brzmi dla nas niedorzecznie – wszak Syn Boży jest bezgrzeszny… Wziął jednak na siebie nasze grzechy, by ponieść je na krzyż. Mistyczka tłumaczy swoje intuicje następująco: „Można powiedzieć, że na ziemi trwał On przed Ojcem w tej samej postawie, którą wzorowy penitent powinien przyjmować wobec swego spowiednika, Kościoła i samego Boga: w całkowitej, niczego nie skrywającej otwartości, w nieustannej gotowości przyjęcie Ducha Świętego, w pewności znajdowanej nie tylko w sobie samym, lecz w Ojcu i Jego Duchu”[6]. Zobaczmy, że w takim ujęciu spowiedź nie jest tylko sporadycznym wydarzeniem, lecz samym sensem chrześcijańskiego życia. „Akt spowiedzi nie jest czymś odosobnionym: jest raczej koncentracją i ujawnieniem postawy, której nigdy nie powinniśmy się wyzbywać” – precyzuje von Speyr[7].

Syn Boży w milczeniu dziecka przyjął na siebie nędzę ludzkiej natury oraz nasze grzechy, a fakt ten zaprasza nas do milczenia o wszystkim, co jest nieistotne w wyznaniu grzechów.  

Odwieczne Słowo przyjęło tę postawę już w momencie wcielenia: „Syn, mimo, że wie wszystko od wieków, nie zważa na tę wiedzę. Pozostawia wszystko Duchowi i Matce. To jest podstawowy element, który później będzie występował w całej tajemnicy spowiedzi. Wcielenie stanowi preludium spowiedzi już z tej racji, że Dziecko, które dokona kiedyś najpełniejszego wyznania, już w momencie wcielenia pozwala sobą w pełni rozporządzać dla dobra odkupienia. (…) Ta pierwsza postawa Syna będzie Jego stałą i ostateczną postawą”[8]. Jest to także postawa penitenta, który w zaufaniu pozwala sobą dysponować Bogu i Kościołowi. Dla praktyki spowiedzi wydaje się tutaj ważna rezygnacja z wszelkich prób usprawiedliwiania się przed spowiednikiem, udowadniania swej niewinności. Syn Boży w milczeniu dziecka przyjął na siebie nędzę ludzkiej natury oraz nasze grzechy, a fakt ten zaprasza nas do milczenia o wszystkim, co jest nieistotne w wyznaniu grzechów.  

Za von Speyr zwróćmy jeszcze uwagę na trzy tajemnice życia Jezusa. Post spędzony na pustyni i modlitwa w Ogrodzie Oliwnym stanowią dwie klamry spinające publiczną działalność Syna. Przed jej rozpoczęciem udaje się na pustynię, natomiast w noc poprzedzającą mękę idzie do Ogrójca. Pustynia to kontemplacja, moment zwycięstwa z pokusami, przygotowanie do spełnienia konkretnego zadania. Z kolei „Góra Oliwna to znowu kontemplacja, ale nastawiona już nie na działanie, na zaczerpnięcie potrzebnych do niego sił, lecz na śmierć”[9]. Wydarzenia te pokazują nam prawdą, że czasami przyjdzie nam walczyć z pokusami i prosić o potrzebne do tego siły, a czasami różne przeciwności w sobie będziemy musieli znosić jako Boży dopust. Obie sytuacje mają swoją wartość, prowadzą nas do Boga. „Syn chce pokazać Ojcu, że Jego wola ma dlań równie bezwzględne znaczenie w działaniu, co i w cierpieniu”[10].

Najważniejsza jest jednak tajemnica Krzyża. „W wysiłku wymaganym od człowieka [podczas spowiedzi – przyp. red.] tym, co ostatecznie decyduje, nie jest grzech. Swoim wyznaniem [grzechów – przyp. red.] człowiek zaświadcza, że zrozumiał coś z tego, co Pan uczynił dla niego na Krzyżu i czego przy każdej Komunii ponownie dlań dokonuje”[11]. Tak więc wszystko koncentruje się na Krzyżu. Inne tajemnice poprzedzają akt wyznania, którego dokonuje Syn wobec Ojca na Krzyżu. To wyznanie pozostaje dla nas wzorem postawy, którą mamy przyjąć podczas przystępowania do sakramentu pokuty i pojednania. „Kiedy grzesznik wyznaje swe przewinienia na spowiedzi, wówczas między nim i grzechem zachodzi podwójna relacja: uznając i wyznając swoją winę utożsamia się z nią i uznaje siebie za grzesznika. Uznając jednak winę za swoją i tylko za swoją, równocześnie dystansuje się od niej przez akt żalu. Do całkowitego uwolnienia się od winy prowadzi właśnie całkowite przyjęcie jej na siebie przez uznanie jej i żal. Grzesznik po to wyznaje swoją winę, żeby się z niej oczyścić. Wiąże się z nią po to, by się od niej uwolnić”[12].

***

Ukrzyżowany jest lustrem, w którym powinniśmy się przeglądać. W spowiedzi zawsze musimy szukać bardziej Boga niż siebie. „I my zatem mając dokoła takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12, 1-2).

 


[1] A. von Speyr, Spowiedź, tłum. W. Szymona OP, Poznań 1998, s. 16.
[2]A. Gałdowa, Problem tożsamości w życiu duchowym, [w:] Jeśli Bóg jest…. Księga jubileuszowa na siedemdziesiąte urodziny o. prof. J.A. Kłoczowskiego, Kraków 2007, s. 286.
[3] A. von Speyr, op. cit., s. 17.
[4] Tamże, s. 18.
[5] Tamże, s. 21.
[6] Tamże s. 21-22.
[7] Tamże, s. 40.
[8] Tamże, s. 27.
[9] Tamże, s. 47.
[10] Tamże, s. 48.
[11] Tamże, s. 56.
[12] Tamże, s. 22.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.