Całe życie Jezusa

Henryk Siemiradzki, „Chrystus i Samarytanka”, fragment, 1890, olej na płótnie, 106,5 x 184 cm, domena publiczna.

10 października 2022

Całe życie naszego Pana jest zbawcze. Nie było w nim jednego momentu, który byłby nieistotny z punktu widzenia historii zbawienia ludzkości. Rozumiał to św. Jan Paweł II, kiedy postanowił dodać do tajemnic modlitwy różańcowej – radosnych, bolesnych i chwalebnych – tajemnice światła. Wszystkie czyny i doznania Jezusa mają ten sam cel, który zaprowadził Pana na krzyż i zajaśniał w zmartwychwstaniu – nasze zbawienie.

 

„Acta et passa Christi”. Tymi łacińskimi słowami, oznaczającymi „działanie i doznawanie Chrystusa”, „Jego czyny i podleganie czemuś” bądź też „dzieła i cierpienia”, św. Tomasz z Akwinu określił całe życie naszego Pana, zaczynając od tajemnicy Jego wcielenia, a kończąc na powtórnym przyjściu w chwale na sąd ostateczny. Tak możemy mówić o życiu Jezusa, ale jako człowieka. Chrystus jako Bóg nie podlega niczemu: Bóg nie doznaje, nie odczuwa, nie cierpi. Na Boga nic nie może wpływać, bo nic nie jest silniejsze od Niego. W Bogu nigdy nie zachodzi żadna zmiana. Nie zaszła wtedy, kiedy stworzył świat z niczego ani kiedy posłał Syna Bożego czy Ducha. Niczego nie dodało Bogu to, że Syn Boży stał się człowiekiem, że przyjął ciało i duszę ludzką. Nie uderzyła w Boga męka Jezusa, nie udoskonaliło Go Jego zmartwychwstanie. Bóg przed wcieleniem i po wcieleniu jest absolutnie ten sam i taki sam. Świat Bogu niczego nie dodaje i nie jest w stanie dodać, niczego nie odejmuje i nie jest w stanie niczego Mu zabrać. Gdyby Bóg był zmienny, podległy bólowi i cierpieniu, zależny od świata, nie byłby Bogiem. Chrystus, prawdziwy Bóg, podlega cierpieniu i ograniczeniom wyłącznie w swojej naturze ludzkiej, nie boskiej.

On to dla nas

Niezmienność, niecierpiętliwość Boga to prawda o tym, że istnieje miłość bez cierpienia, że świat nie wyrywa się Bogu z rąk, że zło nie jest w stanie w jakikolwiek sposób czegokolwiek w Bogu zmienić. On jest naprawdę Panem całego stworzenia. Od zawsze i na zawsze Bóg ma w sobie doskonałe życie, doskonałe poznanie, doskonałą miłość – pełnię wszelkiego dobra, bez żadnego uszczerbku, bez żadnej słabości. Bóg też w żaden sposób nie musiał stwarzać świata. Jest to prawda o bezinteresownej miłości Trójcy Świętej. Nie musiała stwarzać, lecz chciała. Podobnie Syn Boży, druga osoba Trójcy, nie musiał stawać się człowiekiem, chciał jednak.

Dlaczego Bóg chciał stać się człowiekiem? Przecież niczego przez to nie zyskał, nie stał się lepszy, bo ludzka natura nie jest w stanie niczego mu dać, czego On by nie miał. Odpowiedź znajdziemy w wyznaniu wiary: „On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia…”. A zatem ze względu na nas, chcąc naszego największego i prawdziwego dobra – zbawienia wiecznego, czyli prawdziwego życia, którego nie będzie można stracić, oglądania Boga twarzą w twarz, niemożliwego do zerwania zjednoczenia z Nim, radości, wobec której wszystkie radości doświadczane przez nas na ziemi są tylko dymem i cieniem. Temu celowi zostało podporządkowane wszelkie działanie, doznawanie, podleganie i cierpienie Jezusa, począwszy od momentu Jego wcielenia, czyli od świętej chwili, kiedy Maryja powiedziała: „Niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38).

Tym, co jednoczy w Chrystusie obie natury – boską i ludzką – jest Jego boska osoba, druga osoba Trójcy Świętej, osoba Syna. Ona w sposób na zawsze trwały niejako trzyma jedną ręką bóstwo, a drugą – człowieczeństwo. To właśnie Ona wszystkim doznaniom i cierpieniom Syna Człowieczego nadaje wartość nieskończoną, a dla nas zbawczą.

Wcielenie Syna Bożego w żaden sposób nie zmieniło niczego w Jego boskiej naturze, nie oznacza to jednak, że natura boska pozostała bez wpływu na człowieczeństwo Chrystusa. Nie nastąpiło zmieszanie natur – boskiej i ludzkiej. Nie doszła do skutku jakaś ich swobodna unia, którą można zakończyć. Nastąpiło zjednoczenie prawdziwe i nierozerwalne, w którym każda z natur zachowała swoje właściwości. W wyniku wcielenia nie powstał półbóg i półczłowiek, jak w przypadku mitologicznych bohaterów. Wcielone Słowo to prawdziwy Bóg, taki jak Bóg Ojciec i Duch Święty, oraz prawdziwy człowiek, taki jak Maryja, św. Józef i każdy z nas. Tym, co jednoczy w Chrystusie obie natury – boską i ludzką – jest Jego boska osoba, druga osoba Trójcy Świętej, osoba Syna. Ona w sposób na zawsze trwały niejako trzyma jedną ręką bóstwo, a drugą – człowieczeństwo. To właśnie Ona wszystkim doznaniom i cierpieniom Syna Człowieczego nadaje wartość nieskończoną, a dla nas zbawczą.

Przejścia

To, co przede wszystkim kojarzy się nam ze zbawieniem, to tajemnica męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Tak, tajemnice paschalne najgłębiej pokazują tragedię grzechu. Czy rany naszego Pana, które tak zniszczyły Jego najświętsze Ciało, nie ukazują tego, co grzech robi z naszą duszą? Czy śmierć Chrystusa nie wskazuje, jaką tragedią jest w naszej duszy grzech śmiertelny? Męka Chrystusowa, nieopisane cierpienie człowieka całkowicie niewinnego, potęgowane tym, że Pan jest niepokalany, bezgrzeszny, zatem wrażliwszy, cierpienie niesprawiedliwe, uwidacznia rzeczywistość duchową: rany, jakie grzech zadaje duszy nieśmiertelnej, naruszenie obrazu i podobieństwa do Boga.

Zmartwychwstanie Chrystusa, zatem Jego przejście od śmierci do życia, przejście od ciała podległego cierpieniu do Ciała chwalebnego, ukazuje, jak Bóg wyzwala człowieka z grzechu i z umierania. To, co dokonało się w Chrystusie, dokonuje się także w świętych. Natomiast w życiu doczesnym wszystkich wiernych tajemnica zmartwychwstania przede wszystkim ukazuje swoją siłę w sakramencie spowiedzi, kiedy zmartwychwstają nasze dusze, a w dniu ostatecznym zmartwychwstanie Chrystusa ukaże swoją siłę w ożywionych ciałach.

Tajemnica naszego zbawienia jest tajemnicą Paschy, świętego przejścia – świętego wyjścia z niewoli grzechu, śmierci i Szatana. Jest to misterium przemiany, przejścia od tego, co zniszczalne, do tego, co niezniszczalne, od tego, co marne i podłe, do tego, co chwalebne, szlachetne i wiecznotrwałe. A jednak nie tylko Pascha jest zbawcza, nie tylko męka i zmartwychwstanie skutkują naszym przejściem od śmierci do życia. W każdym wydarzeniu z życia Chrystusa możemy zobaczyć skutki zbawcze. Misterium wielkanocne naszego Pana nie tylko nie przysłania reszty Jego ziemskiego życia, ale jeszcze głębiej je wydobywa. Zatem między Paschą Pana, Jego męką, śmiercią i zmartwychwstaniem a wszystkimi pozostałymi tajemnicami Jego życia istnieje prawdziwa harmonia. Męka i zmartwychwstanie ukazują, jaki był sens wszystkich pozostałych działań Pana. Czyny, słowa, cuda, trudy, posłuszeństwo Ojcu znajdują w męce i zmartwychwstaniu swój najgłębszy wyraz. Wszystkie czyny i doznania Jezusa mają ten sam cel, który zaprowadził Pana na krzyż i zajaśniał w zmartwychwstaniu – nasze zbawienie.

Z tego powodu, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, każde wydarzenie z Jego życia ma wartość nieskończoną. Święty Tomasz z Akwinu i św. Faustyna mówią, że jedna kropla Jego krwi wystarczyłaby do odkupienia wszystkich ludzi[1]. I rzeczywiście, tajemnice ziemskiego życia naszego Pana sprawiają, że ludzka natura przechodzi z tego, co marne, do tego, co szlachetne.

Zbawcze tajemnice

Zbawcze było głoszenie Zbawiciela, bo Jego święte słowa, którym poddane zostały wszystkie stworzenia, nawet upadli aniołowie, są pełne mocy. Dzisiaj również nie przestają one dawać światła naszym umysłom, nie przestają działać we wszystkich sakramentach.

Już w pierwszym momencie swego ludzkiego zaistnienia pod sercem Niepokalanej Maryi Jezus sprawił, że natura ludzka przeszła od marności do wyniesienia. Przecież Pan przyjął naturę ludzką, naturę stworzoną, skończoną, kruchą, i zjednoczył ją z naturą boską, świętą, nieskończoną, wieczną. Jak wielkie jest wyniesienie natury ludzkiej, naszej natury – naszego ciała i naszej duszy rozumnej – w Chrystusie! Jest to także wyniesienie Maryi, gdyż została matką prawdziwego Boga. Następnie nawiedzenie św. Elżbiety sprawia, że św. Jan Chrzciciel, jeszcze w łonie swej matki, podskoczył z radości i wskazał na Zbawiciela. Święta Elżbieta napełniona została Duchem Świętym i pozdrowiła Najświętszą Dziewicę oraz zamkniętego w Jej łonie swego Pana. Dokonało się znowu przejście od mniej doskonałego do doskonalszego. Z kolei narodzenie Zbawiciela sprowadziło mędrców-pogan do Betlejem, wyprowadziło ich z ciemności do światła. Pasterze przyszli do prawdziwego Króla Pasterza, dokonali zatem przejścia od marności do prawdy. Ofiarowanie Zbawiciela w świątyni sprawiło, że Symeon i Anna przeszli z doskonałości do większej doskonałości, ze świętości do większej świętości. Tajemnica odnalezienia w świątyni, gdzie młody Jezus dyskutował z doktorami, jest tajemnicą o tym, jak przeszli oni do większej mądrości, głębszego poznania prawdy. Poddane życie Chrystusa w Nazarecie, życie ukryte, praca i modlitwa, było jakimś powrotem do raju, do pokoju, jakiego Stwórca chciał dla ludzi w Edenie, pokoju, który jest obrazem prawdziwego odpoczynku – wiecznego w niebie. Chrzest w Jordanie objawił chwałę Trójcy Świętej, a przecież to poznanie Boga, czyli oglądanie Trójcy Świętej w niebie twarzą w twarz, jest istotą zbawienia. Cud w Kanie Galilejskiej sprawił, że uwierzyli w Chrystusa Jego uczniowie, zatem ich rozum zaczął poznawać doskonalej, zaczęła się ich droga do prawdziwej kontemplacji. Wszystkie cuda naszego Pana prowadziły uczniów do głębszego poznania, kim jest Jezus. Przez cuda Chrystus przywracał porządek naruszony przez grzech i zapowiadał przyszłe zwycięstwo. Uzdrowienia i wskrzeszenia wskazywały na zmartwychwstanie ciała, wypędzanie złych duchów, na ostateczne zwycięstwo nad Szatanem. W pełni to wszystko dokona się w zbawionych w dniu ostatnim.

Zbawcze było głoszenie Zbawiciela, bo Jego święte słowa, którym poddane zostały wszystkie stworzenia, nawet upadli aniołowie, są pełne mocy. Dzisiaj również nie przestają one dawać światła naszym umysłom, nie przestają działać we wszystkich sakramentach. Słowa Pana, które uwalniały od złych duchów, uzdrawiały, pouczały, dzisiaj nadal są żywe i skuteczne, przenikające wszystko aż do ostatnich granic – oddzielające szpik od kości (Hbr 4,12). Zbawcze było przemienienie na górze Tabor, ukazujące przyszłą chwałę, zbawcze było ustanowienie sakramentów – środków zbawienia. Zbawcze dla nas były trudy Zbawiciela, Jego zmęczenie, Jego nocne modlitwy, zwycięstwo w pokusach. Wszystkie te wydarzenia – czy kiedy Pan działał z mocą, czy gdy doznawał różnorakich słabości – wskazują na krzyż i zmartwychwstanie oraz na chwałę dusz świętych w niebie teraz i zmartwychwstanie ich ciał w dniu ostatecznym.

* * *

Czy tych wszystkich tajemnic nie rozważamy na różańcu? W różańcu pulsują misteria życia naszego Pana, tajemnice naszego zbawienia. Wszystkie te dzieła i cierpienia są przenikane słowami „Zdrowaś, Maryjo…”, słowami, od których zaczęło się wcielenie Syna Bożego. Nic dziwnego, że modlitwa różańcowa jest tak cenna w oczach Matki Najświętszej, i że jest ona tak potężnym środkiem prowadzącym nas do zbawienia.


[1] Taką myśl znajdziemy np. w hymnie św. Tomasza pt. Adoro te devote (Zbliżam się w pokorze): „Me immundum munda tuo sanguine, cujus una stilla salvum facere totum mundum quit ab omni scelere” (Mnie, nieczystego, oczyść Twoją Krwią, której jedna kropla zbawić cały świat może od wszelkiej zbrodni), a także w Dzienniczku św. Faustyny: „O Jezu, kiedy rozważam wielką cenę Krwi Twojej, cieszę się z jej wielkości. Bo jedna kropla wystarczyłaby za wszystkich grzeszników” (nr 72).


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: Arnold Pawlina OP, Całe życie Jezusa, „Tota Tua” 10/2021 (6).