Wizjoner Niepokalanej

Zdjęcie z archiwum oo. franciszkanów w Niepokalanowie, źródło: www.pamiec.us

13 sierpnia 2023

Zanim złożył swoje ciało w ofierze w KL Auschwitz, nie mniej dosłownie składał je poprzez codzienny wysiłek w służbie Niepokalanej. Ostre widzenie, poprawna diagnoza rzeczywistości, myślenie w kategoriach Ewangelii, śmiałe i rozsądne podejście do postępu technologicznego, brak kompleksów, ale przede wszystkim duch służby, który chroni zdolnych duszpasterzy przed szukaniem „próżnej chwały” – oto św. Maksymilian Maria Kolbe.

 

Jest rok 1917. Młody franciszkanin przygotowujący się do święceń, br. Maksymilian Maria Kolbe, przyjechał niedawno do Wiecznego Miasta na studia. Wychował się w religijnej rodzinie łódzkich tkaczy, którzy konsekwentnie przestrzegali wysokich norm moralnych. Jest radykalny i jednoznaczny w swoim wyborze wiary. Pewnego dnia dosłownie zderza się z manifestacją masonerii, co wywołuje w nim głębokie poruszenie. Zauważa, że na sztandarach niosą oni przedstawienie Lucyfera depczącego Michała Archanioła, a towarzyszące temu obrazowi hasło głosi: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego szwajcarem”. Zapewne w pierwszym odruchu franciszkanin czuje gniew, ale nie idzie za jego głosem. Podchodzi do tego doświadczenia o wiele bardziej twórczo.

Twórcza odpowiedź

W tym samym roku tworzy z kilkoma współbraćmi stowarzyszenie, którego łacińska nazwa brzmi Militia Immaculatae. Jego celem jest „staranie się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków, Żydów itd., a zwłaszcza masonów, i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej”[1]. Brat Kolbe rozumuje w kategoriach duchowych, nie politycznych, i świetnie widzi, że głównym problemem nie jest przegrana chrześcijan w kategoriach doczesnych, ale ryzyko wiecznego potępienia wrogów Kościoła. Nie podejmuje walki z ludźmi, ale postanawia wykorzystać wszelkie doczesne metody i środki w duchowej walce o dusze swoich przeciwników.

Brat Kolbe rozumuje w kategoriach duchowych, nie politycznych, i świetnie widzi, że głównym problemem nie jest przegrana chrześcijan w kategoriach doczesnych, ale ryzyko wiecznego potępienia wrogów Kościoła.

Ma gruntowne wykształcenie – doktoraty z filozofii oraz z teologii. Jednak na uzyskaniu dyplomów nie kończy swojej edukacji. Widzi z dużą jasnością, że w XX wieku ten będzie miał „rząd dusz”, kto będzie dysponował profesjonalnymi, nowoczesnymi mediami. Postanawia więc nauczyć się wszystkiego, co pozwoli mu je stworzyć, i nie widzi żadnego problemu w tym, że nie ma prawie żadnych środków materialnych, a towarzyszy mu tylko kilku zapaleńców, którzy także chcą być na służbie Niepokalanej – radykalnie, ale też roztropnie.

Zostaje wyświęcony w 1919 roku i wraca do Polski, która właśnie odzyskała niepodległość. Zaczyna od zakładania kolejnych grup Rycerstwa Niepokalanej. W dziele tym przez krótki czas towarzyszy mu jego przyjaciel, także franciszkanin, Wenanty Katarzyniec, który umiera kilka miesięcy przed wydaniem w 1922 roku pierwszego numeru „Rycerza Niepokalanej”. Kolbe uważa, że między innymi wstawiennictwu Wenantego zawdzięcza ten sukces.

Obu franciszkanów połączyła gruźlica. Stan zdrowia o. Kolbego był równie zły, jak jego przyjaciela, do tego stopnia, że w pewnym momencie przełożeni zakazali mu pracy duszpasterskiej, łącznie z prowadzeniem grup Rycerstwa Niepokalanej. Podporządkował się, jednak kiedy znów pozwolono mu działać, wrócił do tego z typowymi dla siebie energią i konsekwencją. Choroba towarzyszyła mu do końca, aż do zastrzyku z fenolu w bunkrze w Auschwitz. Można powiedzieć, że całe życie szedł przy nim anioł śmierci. Być może franciszkanin zdołał się przyzwyczaić do jego obecności.

Profesjonalizm, skromność i modlitwa

Ojciec Kolbe miał niesłychanie szerokie plany, które w pierwszym momencie prawie zawsze wydawały się szalone i skazane na porażkę – kiedy oceniało się je w doczesnych kategoriach tego, co możliwe i niemożliwe. Jednak za jego pomysłami stała Niepokalana i to Ona czuwała nad ich realizacją. Ojciec Maksymilian był Jej ślepo posłuszny. Trudności finansowe i organizacyjne związane z wydaniem pierwszego numeru „Rycerza Niepokalanej” nie zwiastowały periodykowi długiego żywota, szczególnie że na rynku było wtedy już wiele czasopism katolickich. Stało się jednak inaczej. Wkrótce nakład pisma zaczął być liczony w dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy. Jeden z numerów osiągnął nawet milion egzemplarzy nakładu.

To, co było kluczowe dla profesjonalnego działania, było najlepszej jakości. Na reszcie infrastruktury oszczędzano, by mieć na potrzebne inwestycje. Pracownikami byli zakonnicy, którzy profesjonalizm zawodowy łączyli z gorliwym duchowym zaangażowaniem i przekonaniem o słuszności dzieła.

To był dopiero początek. W 1927 roku o. Kolbe założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo, czyli Niepokalanów. Interesujący opis jego funkcjonowania podaje w swoich wspomnieniach Innocenty Bocheński, dominikanin, który odwiedził to miejsce, by przyjrzeć się sposobowi działania franciszkanów. Uderzył go ostry kontrast: w drewnianych szopach, sprawiających mało zachęcające wrażenie, stały najnowsze maszyny drukarskie; był telegraf, świetnie opracowana technika wewnętrznego przesyłu informacji oraz bardzo dobrze zorganizowane biuro zajmujące się obsługą administracyjną prenumerat i kolportażu. Pomiędzy poszczególnymi budynkami przemykali bardzo skromnie ubrani zakonnicy równie skromnie się odżywiający, jak miał się przekonać Bocheński już w refektarzu.

Ten zanotowany przez dominikanina obraz świetnie oddaje metody zarządzania o. Kolbego – to, co było kluczowe dla profesjonalnego działania, było najlepszej jakości. Na reszcie infrastruktury oszczędzano, by mieć na potrzebne inwestycje. Pracownikami byli zakonnicy, którzy profesjonalizm zawodowy łączyli z gorliwym duchowym zaangażowaniem i przekonaniem o słuszności dzieła. Zresztą bardzo wysokie wymagania warunkujące dołączenie do tej wspólnoty przyciągały bardzo wielu – tuż przed wojną Niepokalanów był największym na świecie klasztorem franciszkanów konwentualnych, liczącym ponad 700 zakonników.

Bocheński przekazuje też historię o tym, jak pewnego dnia w wydawnictwie zepsuła się jedna z maszyn, skutecznie blokując druk. Zapowiadała się poważna, a więc kosztowna i długotrwała naprawa. Ojciec Maksymilian, zamiast szukać specjalisty, nakazał wówczas, by wszyscy przerwali pracę i przyszli do kaplicy modlić się o to, ażeby maszyna zaczęła działać. Po modlitwie podjęto kolejną próbę uruchomienia sprzętu, tym razem udaną. Dla niedowiarków – przypadek, dla tamtejszych franciszkanów zapewne znak, że wydawnictwo jest dziełem przede wszystkim Boga i Niepokalanej.

Radykalizm w Japonii

Ojciec Kolbe w swoim misyjnym pędzie udał się także na Daleki Wschód. Próba fundacji w Chinach się nie powiodła, ale udało się w Japonii. Co prawda franciszkanie nie znali japońskiego, nie przeszkodziło to jednak w wydaniu już miesiąc po przyjeździe o. Maksymiliana do Nagasaki pierwszego numeru „Seibo no Kischi”, czyli japońskiego „Rycerza Niepokalanej” (pismo ukazuje się do dziś). Ojciec Kolbe wykładał tam w seminarium duchownym, pracował nad kolejnymi numerami pisma i jednocześnie zakładał klasztor.

Na modlitwie do Matki Bożej rozeznał, że powinien on być zbudowany na południowym zboczu wzgórza Hikoyama, przy którym leży Nagasaki. Tamtejsi mieszkańcy byli zdziwieni i odradzali taką lokalizację, mówiąc, że jest ona sprzeczna z japońskimi zasadami budowania. Polak jednak z uporem wskazywał to konkretne miejsce i działkę, na której ostatecznie, zgodnie z zasadą oszczędzania na rzeczach drugorzędnych dla misji, wzniesiono drewniany budynek. Kiedy w 1945 roku Amerykanie zrzucili na miasto jedną z bomb atomowych, wzgórze osłoniło klasztor i tak wskutek swojej lokalizacji budynek ocalał. Dzięki temu stał się sierocińcem i miejscem pomocy dla okolicznej ludności.

Misja w Japonii okazała się udana. Przeszkody wynikające z nieznajomości języka oraz kultury okazały się mało istotne, bo franciszkanie tak skutecznie dawali świadectwo swojej wiary radykalizmem życia, że pociągnęli do Chrystusa bardzo wielu Japończyków, ujętych pracowitością i zaangażowaniem zakonników.

Dwie korony

Ojciec Maksymilian został odwołany do Polski w 1936 roku, czyli zaledwie sześć lat po rozpoczęciu prac na misjach. Już dwa lata później w Niepokalanowie ruszyła radiostacja, a także pojawiły się pierwsze informacje o nowym medium – telewizji. Oczywiście franciszkanin od razu pojechał do Berlina na konferencję, żeby się z tymi nowinkami zapoznać. Nie było mu jednak dane skorzystać z nich w celach misyjnych, gdyż w 1939 roku wybuchła wojna. Niepokalanów szeroko otwiera wówczas wrota dla wysiedleńców i uciekinierów, w tym także Żydów. Wkrótce okupanci aresztują o. Kolbego i pozostałych braci, ażeby po pewnym czasie ich wypuścić.

Inni więźniowie wspominali niezwykłą wewnętrzną siłę i dobroć o. Kolbego. Słuchał, pocieszał, zawsze miał właściwe słowo na właściwy moment.

Drugie aresztowanie i wywózka na Pawiak, a potem do Auschwitz miały miejsce w pierwszej połowie 1941 roku. Zapewne o. Maksymilian szczególnie wyraźnie miał wtedy przed oczami wizję z dzieciństwa. Ujrzał w niej Matkę Bożą z dwiema koronami: białą (czystość) i czerwoną (męczeństwo). Maryja zapytała chłopca, czy je przyjmuje, a kiedy wyraził zgodę, miała spojrzeć na niego z miłością.

Przyszedł więc czas ostatecznego świadectwa, bo przecież to właśnie oznacza greckie martyria tłumaczone na język polski jako „męczeństwo”. Moim zdaniem nie były to tylko ostatnie tygodnie spędzone w bunkrze śmierci, ale cały okres pobytu w obozie. Inni więźniowie wspominali niezwykłą wewnętrzną siłę i dobroć o. Kolbego. Słuchał, pocieszał, zawsze miał właściwe słowo na właściwy moment. Z pewnością Ta, której z takim oddaniem służył, towarzyszyła mu na ostatnim etapie jego drogi. Być może to Ona poruszyła serce o. Maksymiliana, gdy usłyszał skargę Franciszka Gajowniczka, płaczącego nad losem zostawianych żony i dzieci. Ocalił go, samemu sięgając 14 sierpnia 1941 roku po drugą z obiecanych mu przez Maryję koron. Oddał swojej Pani to, co miał najcenniejszego – całe życie.

 


[1] Cyt. za https://pisma.niepokalanow.pl/1128-mi, [dostęp: 13.06.2021].


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: Elżbieta Wiater, Wizjoner Niepokalanej, Tota Tua 8/2021 (4).