Prorokini wśród swoich
Podczas każdej wojny gwałty są częścią przerażającego pejzażu konfliktu, także wiele ze zgwałconych osób zostaje zamordowanych. Dlaczego więc kiedy moskiewski żołdak podjął nieudaną próbę wykorzystania prostej dziewczyny z podtarnowskiej Wał Rudy, a potem zabił swoją niedoszłą ofiarę, pomyślano o jej beatyfikacji? I dlaczego po znalezieniu ciała zabitej proboszcz tak bardzo nalegał na potwierdzenie, że zachowała fizyczne dziewictwo?
Patrzymy na Karolinę z perspektywy jej zakończonego życia, co sprawia, że może się nam ono wydawać statycznym obrazem, w centrum którego znajduje się drastyczny moment śmierci. Trochę jak średniowieczny ołtarz z głównym przedstawieniem i kilkoma dodatkowymi, mniejszymi, opowiadającymi wybrane historie z życia świętego. Kiedy jednak poznawałam życie tej błogosławionej, jasne stawało się dla mnie, że jej biografia nie jest statyczna, ale ma w sobie dynamikę muzycznego utworu, zakończonego mocnym akordem. Z tym że w przypadku świętych trudno mówić o zakończeniu, bo po śmierci otwiera się kolejna część, czyli – sięgając tym razem po przenośnię serialową – niezliczone sezony.
Jej życie zaczyna się tak samo jak biografie rówieśników z rodzinnej wioski Karoliny. Przychodzi na świat w 1898 w wielodzietnej chłopskiej rodzinie, tyle że bardzo pobożnej (np. matka codziennie szła kilka kilometrów do kościoła na Mszę Świętą, co nie przeszkodziło jej bez problemu radzić sobie z ogarnianiem domowej rzeczywistości). Jako kilkulatka Karolina zaczyna pomagać rodzicom w pracy – pasie gęsi, zajmuje się młodszym rodzeństwem, sprząta. Jest surowo wychowywana, ale też sama, kiedy już nauczy się czytać i pisać, zaczyna z pasją zagłębiać się w książki i czasopisma, dobierając głównie lektury religijne, które prowadzą ją w kierunku zawierzenia Opatrzności, praktykowania ascezy i postanowienia życia w czystości. Zafascynowały ją Żywoty świętych ks. Piotra Skargi i obudziły w niej wielkie pragnienia. Miała zwyczaj mawiać: „Żeby się tak do nieba dostać, jakby nam tam dobrze było”.
Kiedy już nauczy się czytać i pisać, zaczyna z pasją zagłębiać się w książki i czasopisma, dobierając głównie lektury religijne, które prowadzą ją w kierunku zawierzenia Opatrzności, praktykowania ascezy i postanowienia życia w czystości.
W pewnym momencie rodzi się w niej nawet konkretny pomysł na to, jaka będzie jej droga – tatko wybuduje jej domek niedaleko od rodzinnego, taką jednoizbową chałupkę, w której będzie mogła się modlić, czytać i być dla innych. Zagadnięta przez matkę o małżeństwo, nie zareagowała entuzjazmem, zresztą swoim zachowaniem pokazywała, że nie szuka uznania w oczach mężczyzn ani nie próbuje zyskać ich zainteresowania. Wybrała już swojego Oblubieńca.
Katechizacja
Duży wpływ na jej formację duchową, ale też intelektualną miał wuj Franciszek Borzęcki. Sam myślał o dalszym kształceniu, lecz jako nastolatek stracił ojca, więc musiał przejąć odpowiedzialność za rodzinę. Nie porzucił jednak swoich poszukiwań – stworzył we własnym domu namiastkę wiejskiej biblioteki, dokształcał się stale, organizował także wieczornice dla sąsiadów, aby dzielić się tym, czego sam się nauczył. Karolinka odwiedzała często jego dom, korzystała z jego biblioteki oraz naśladowała go w dzieleniu się swoją wiedzą i wiarą.
Niedaleko jej rodzinnego domu wciąż jeszcze rośnie grusza, pod którą w czasie pasienia gęsi zbierała młodsze dzieci i katechizowała. Miała dar dzielenia się wiarą z młodszymi i potrafiła na nich dobrze wpływać wychowawczo. Nie byli jednak to jedyni odbiorcy jej lekcji. Kiedy jakaś para młodych miała przed sobą poprzedzający ślub egzamin z katechizmu, przychodzili do Kózków, żeby Karolina ich przygotowała. Można więc powiedzieć, że prowadziła swego rodzaju kursy przedmałżeńskie. Pomagała też swoim rówieśnikom w przygotowaniu do bierzmowania, które wspólnie przyjęli niecałe pół roku przed jej męczeńską śmiercią. Jeśli do tego dodamy jej dobroć dla potrzebujących, jednanie ludzi w swoim otoczeniu i umiejętność wspierania innych, to staje się jasne, dlaczego, chociaż żyła zaledwie szesnaście lat, zdołała po sobie pozostawić jasny ślad w pamięci ludzi z jej wioski i okolic. Była prorokinią we własnym domu, a jak powiedział Jezus, to jeden z najtrudniejszych sposobów prorokowania.
Ksiądz Mendrala dobrze poznał Karolinę i jej poziom duchowy. Zresztą nie tylko poznał, ale też docenił – nie wstydził się potem przyznać, że czasem korzystał z jej duchowych rad.
Nowy kapłan
Przez większość życia błogosławionej jej parafią był Radłów, znacznie oddalony od Wał Rudy. Znalazła się jednak zamożna fundatorka, Wiktoria Jakubowska, i w 1913 roku odprawiona została pierwsza Msza w kościele w Zabawie, położonej zdecydowanie bliżej rodzinnego przysiółka Karoliny. Kapłanem, któremu powierzono nową parafię, był ks. Władysław Mendrala. Niejako automatycznie został stałym spowiednikiem Kózków, w końcu spowiadało się wtedy u miejscowego kapłana, ludność wiejska rzadko korzystała z posługi kogoś innego. Jest to tyle ważne, że dzięki temu ksiądz dobrze poznał Karolinę i jej poziom duchowy. Zresztą nie tylko poznał, ale też docenił – nie wstydził się potem przyznać, że czasem korzystał z jej duchowych rad.
Chociaż to całe dekady przed II Soborem Watykańskim, duszpasterz nie wahał się pozwolić, by prosta nastolatka katechizowała innych. Nie wynikało to z jego lenistwa – wiedział, że może jej zaufać. Zapewne w konfesjonale zachęcał ją do wytrwania na wybranej przez nią drodze, a kiedy zaginęła, nie bał się iść do dowódcy rosyjskiego oddziału i domagać się śledztwa oraz ukarania winnego. Nigdy do tego nie doszło, jednak odwaga to warta odnotowania.
Ksiądz Mendrala też uparł się, aby odnalezione ciało zabitej szesnastolatki zostało zbadane przez położną w celu potwierdzenia, że zachowała dziewictwo. Świadczy to bardzo dobrze o jego roztropności, ale też ewidentnym przekonaniu, że są podstawy do pomyślenia o procesie beatyfikacyjnym. Jak napisałam, dzięki spowiadaniu Karoliny, miał o niej wyrobioną bardzo dobrą opinię.
Obsesja dziewictwa?
Często w dyskusjach na temat postaci tej błogosławionej powraca zarzut, że wystarczyła drastyczność jej śmierci, po co jeszcze upewniano się co do zachowania błony dziewiczej. A tak w ogóle czy było to możliwe, skoro ciało odnaleziono dopiero po dwóch tygodniach?
Zacznę od drugiego z pytań. Karolina zginęła 18 listopada, w 1914 roku o tej porze roku był już mróz, więc jej ciało zamarzło. Wykrwawiła się całkowicie, co potwierdziło późniejsze badanie jej szkieletu przez lekarzy, a dokładnie stwierdzone na kościach szyi rozległe obrażenia. Pośrednio da się to wywnioskować także z obecności zamarzniętej kałuży krwi, z której jej ciało wyrąbano. Leżała w lesie, więc nie świeciło na nią słońce, zanurzona częściowo w torfie. Wszystkie te czynniki sprzyjały zachowaniu ciała, co wskazuje na to, że jak najbardziej było możliwe stwierdzenie w wyniku badania zwłok, iż dziewczyna uniknęła gwałtu.
Fakt, że ks. Mendrala nalegał na ustalenie tego, wynikało nie z jego lub też kościelnej obsesji na punkcie dziewictwa. Karolina zginęła w samotności, jedyną osobą znającą przebieg wydarzenia, był jej oprawca, którego jednak nigdy nie zidentyfikowano. Z tego powodu ślady współżycia byłyby źródłem wątpliwości, czy broniła się heroicznie. To nie umniejsza świętości tych kobiet, którym nie udało się uniknąć gwałtu, jak chociażby beatyfikowanej elżbietance s. Rosarii Schilling. Po prostu spowiednik Kózki świetnie zdawał sobie sprawę, że fizyczny znak dziewictwa stanowił gwarancję, że Karolina broniła się do końca.
Miejsce ulgi
Miałam szczęście być w Wał Rudzie dwukrotnie i w obu przypadkach wyjeżdżałam stamtąd napełnioną pokojem i siłą. Tam wciąż pulsuje obecność błogosławionej, nawet jeśli jej dom rodzinny spłonął w dwudziestoleciu międzywojennym i obecny jest odbudową. Miejsce to leczy i wcale nie dziwię się wiernym, którzy wciąż tam wracają, czy to raz w miesiącu na drogę krzyżową szlakiem męczeństwa Kózki, czy raz w roku, na główne obchody. Historia śmierci Karoliny jest drastyczna, ale z tej ofiary wciąż, ponad sto lat po jej złożeniu, płynie życie, a z jej krótkiej, ale intensywnej biografii, wyprzedzającej epokę, wiele się można nauczyć.
Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.