Pokochać życie aż po śmierć

Zdjęcie: Józef Ulma / domena publiczna

20 września 2023

Ulmowie nie byli jedyną rodziną, która została zmasakrowana za pomoc Żydom lub z innego powodu stała się ofiarą II wojny światowej. Skąd więc myśl, że byli męczennikami, a więc że ich śmierć stanowiła wyznanie wiary?

 

Dla mnie to jeden z najtrudniejszych tematów do opisania. Głównie dlatego, że nie potrafię zrozumieć, jak można z zimną krwią rozstrzelać niewinnych ludzi, a zwłaszcza dzieci (z których najmłodsze miało dwa latka) i rodzącą kobietę. Gdyby nie wiara w zmartwychwstanie, historia ta byłaby dla mnie nie do uniesienia. Siła tej opowieści nie tkwi jednak przede wszystkim w jej dramatyczności, ale długim prologu, jaki stanowią biografie obojga małżonków do daty 24 marca 1944 roku, kiedy ich zabito.

Józef był starszy od Wiktorii o dwanaście lat. W ówczesnym wiejskim środowisku takie małżeństwa nie były częste, ale też nie stanowiły czegoś zaskakującego. Szczególnie że rok przed ślubem panna została osierocona przez ojca (matkę straciła, kiedy miała sześć lat), więc decyzja jej przyszłego męża wskazuje na to, że może po prostu wziął ją pod opiekę. Oboje byli społecznikami, działającymi na rzecz swojej małej wspólnoty. Co ciekawe i dające do myślenia, nie wywodzili się z zamożnych rodzin – rodzice Ulma mieli zaledwie trzy hektary ziemi, a Wiktoria pochodziła z wielodzietnego domu, więc zapewne też niewiele majątku było do podziału po śmierci rodziców. Zresztą Markowa, leżąca pod Łańcutem, to tereny Galicji, a ta jeszcze przed I wojną światową była synonimem biedy. Wyrastanie w takim środowisku może rodzić pokusę przyjęcia roli ofiary i tkwienia w wyuczonej bezradności, żadne z Ulmów jednak nie dokonało takiego wyboru.

Pomysłowy Józef

Fakt, że Józef w konserwatywnym środowisku, jakim na ogół jest to wiejskie, potrafił sobie zjednać podziw i znaleźć naśladowców, wskazuje też na jego duży talent do budowania relacji z ludźmi.

Dla Józefa, jak się wydaje, impulsem do szukania nowych sposobów radzenia sobie w życiu była służba wojskowa, którą rozpoczął, mając 21 lat. Oczywiście olbrzymi wpływ na to miał na pewno też jego charakter – był to człowiek ciekawy życia, wybitnie uzdolniony technicznie i pomysłowy (np. sam zbudował swój pierwszy aparat fotograficzny i elektrownię wiatrową przy domu, dzięki czemu mógł go zelektryfikować). Pięć lat po zakończeniu służby w wojsku rozpoczął naukę w szkole rolniczej w Pilźnie (zapewne przez ten czas odkładał pieniądze, bo edukacja była płatna), a po jej zakończeniu wrócił do Markowej i zaczął upowszechniać to, czego się nauczył. Fakt, że w konserwatywnym środowisku, jakim na ogół jest to wiejskie, potrafił sobie zjednać podziw i znaleźć naśladowców, wskazuje też na jego duży talent do budowania relacji z ludźmi.

Miał niewiele gruntu, więc postanowił zmienić uprawy, żeby podnieść dochód z tego niewielkiego kawałka ziemi. Założył na nim szkółkę drzew owocowych. Potem doszły drzewka morwowe, potrzebne do uprawy jedwabników, oraz pasieka. Uprawiał też warzywa na sprzedaż, zresztą to właśnie dzięki nim wszedł w bliższe relacje z żydowskimi rodzinami mieszkającymi w Markowej, które się u niego zaopatrywały. Co ważne, tamtejsi Żydzi nie tworzyli osobnego sztetla – ich domy były rozrzucone po wiosce, niektórzy, choć nieliczni, podobnie jak Polacy prowadzili gospodarstwa rolne. To sprzyjało integracji, nawet pomimo różnic religijnych.

Wróćmy do Józefa – jego zainteresowania nie kończyły się na wiedzy technicznej i naukowej (m.in. prenumerował „Wiedzę i Życie”). Skrzętnie gromadził domową bibliotekę, a wśród znajdujących się w niej książek była też Biblia. To właśnie ona stała się dowodem, że Ulmowie postanowili podjąć ryzyko ukrywania Żydów, a tym samym utraty życia, właśnie ze względu na Chrystusa.

Wiktoria

Zanim jednak o tym opowiem, przyjrzyjmy się żonie Józefa. Podobnie jak mąż miała zdecydowanie szersze horyzonty i zainteresowania niż można by się spodziewać po dziewczynie z galicyjskiej wsi, przynajmniej jeśli kierowalibyśmy się stereotypem na temat takiej osoby. Regularnie uczestniczyła w kursach organizowanych przez Uniwersytet Ludowy w pobliskiej Gaci, grała także w wiejskim teatrze. Kiedy wychodziła za Ulma, miała 23 lata – pobrali się w 1935 roku.

Wiktoria była sercem domu, o którym pamiętający międzywojnie świadkowie mówili, że promieniował miłością i dobrem.

Szybko zaczęły się rodzić dzieci – do 1944 roku Wiktoria urodziła ich szóstkę, w kolejności przychodzenia na świat byli to: Stanisława, Barbara, Władysław, Franciszek, Antoni i Maria. Płci ostatniego z dzieci, które zginęło razem z matką, nie znamy. Była sercem domu, o którym pamiętający międzywojnie świadkowie mówili, że promieniował miłością i dobrem. Lubiano do nich przychodzić, cieszyli się szacunkiem, także ze względu na działalność na rzecz społeczności.

Józef był wielkim pasjonatem fotografii, dzięki czemu zachowało się wiele zdjęć przedstawiających jego rodzinę. Zdjęcia świadczą o tym, że byli dobrze sytuowani, dzieci były piękne i zdrowe, a w portretach Wiktorii – czy to indywidualnym, czy potem już z dziećmi – widać sporo czułości fotografującego.

Wojenna zmiana planów

W latach trzydziestych XX wieku zaczęto parcelować olbrzymie latyfundia Kościoła i zamożnych rodzin magnackich. Ulmowie zakupili wtedy 5 ha ziemi w okolicach Sokala (obecnie Ukraina), jednak nie zdążyli tam się przenieść, ponieważ wybuchła wojna. Józef walczył w kampanii wrześniowej, na szczęście wrócił cały. Okupacja jednak przyniosła nowe wyzwanie.

Na przełomie lipca i sierpnia 1942 roku w okolicach Łańcuta zaczęto realizować plan „Reinhardt” – wymordowania wszystkich Żydów w Generalnym Gubernatorstwie i Okręgu Białostockim. Za pomoc i ukrywanie osób tego pochodzenia groziła kara śmierci. Józef Ulm najpierw pomagał znajomym budować ziemianki, a kiedy się okazało, że taka forma pomocy nie jest skuteczna, ukryli z Wiktorią ośmioro Żydów w swoim domu.

To musiała być bardzo trudna decyzja, chociaż nie byli jedynymi w swojej wsi, którzy taką podjęli. O tym, co było do niej motywacją pomimo lęku przed śmiercią własną i dzieci, świadczy wspomniany egzemplarz Biblii. Stopień jego zużycia świadczy o tym, że nie stanowił jedynie szacownego bibelotu na półce, ale był czytany. Podczas jednej z lektur Józef sięgnął po przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Kiedy znaleziono ich egzemplarz Pisma Świętego, właśnie ten fragment był zaznaczony. Czytający podkreślił czerwoną kredką słowa: „I rzekł mu Jezus: «Idźże i ty uczyń podobnie»” (Łk 10,37).

Posłuszeństwo temu wskazaniu wymagało wielkiego zaufania Opatrzności. Ulmowie podjęli to wyzwanie i gdyby nie zdrada jednego z granatowych policjantów, Włodzimierza Lesia, prawdopodobnie zdołaliby ocalić swoich podopiecznych, bo już pod koniec lata 1944 roku te tereny zostały wyzwolone spod niemieckiej okupacji. Niestety, poinformowani przez zdrajcę Niemcy przyjechali do Ulmów nocą 24 marca i wymordowali najpierw ukrywających się, potem całą rodzinę Polaków.

Miłość życia

Byli oboje światłymi ludźmi kierującymi się wiarą, dla mnie pozostaną świadkami ukochania ludzkiego życia. Prowadzili je „ciche i spokojne”, jak słyszymy w jednej z modlitw mszalnych, nadto dostatnie i pełne marzeń na przyszłość.

Uderzyła mnie data ich śmierci – wigilia Zwiastowania Pańskiego, obecnie obchodzonego także jako Dzień Świętości Życia. Data ta mocno wybrzmiewa także w kontekście tego, że jednym z męczenników jest nienarodzone dziecko. Przychodzi mi na myśl Wiktoria, rodząca prawie co roku, przyjmująca ciężar kolejnych ciąż i połogów. Dobrze znała cenę wydania na świat nowego człowieka, także jego wychowania i opieki, a jednak, albo właśnie dlatego, była gotowa podjąć ryzyko śmierci dzieci, by mieć szansę ocalić życie innych ludzi. Widzę w jej postawie, ale też w decyzjach jej męża, to samo umiłowanie życia, otwartość na jego przyjęcie połączoną z dostrzeżeniem wartości każdego człowieka i pragnieniem jej obrony.

Byli oboje światłymi ludźmi kierującymi się wiarą, dla mnie pozostaną świadkami ukochania ludzkiego życia. Prowadzili je „ciche i spokojne”, jak słyszymy w jednej z modlitw mszalnych, nadto dostatnie i pełne marzeń na przyszłość. Zaryzykowali to wszystko i w zamian otrzymali korony męczeńskie. Dla kogoś myślącego jedynie w doczesnych kategoriach, przegrali. Dla kogoś patrzącego oczami wiary – otrzymali bezpośrednie bilety do nieba. Według mnie było warto.

 


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.