Dom chleba czy pszennych bułeczek?

Zdjęcie: Alexander Startsev / Unsplash

18 grudnia 2022

Nie chcę wpisywać się w znany dylemat, które z wielkich świąt jest ważniejsze: Zmartwychwstania Pańskiego czy Bożego Narodzenia, choć muszę dotknąć swoistego napięcia między nimi. Te pierwsze święta otwierają nas na obietnicę wiary, niosą nadzieję, lecz nie ma prawdziwej nadziei bez dobrze przeżytego adwentu i zakorzenienia w ludzkim „tu i teraz” dzięki prawdzie o Bożym wcieleniu.

 

„Wieczność obejmuje czas w przyjmującym wcielenie wszechświecie” – tymi słowami opisał wydarzenie betlejemskiej nocy abp Fulton J. Sheen[1]. Czy tylko we mnie rodzi nieznaną trwogę ten obraz? Wizja stwórczego chaosu, zmieszania porządków, które na jedną chwilę, niczym niezauważalny ruch przesłony w dawnych aparatach fotograficznych, znosi istnienie świata, by w tym samym momencie ustanowić go na nowo. Pochłonięci cudownością Bożego narodzenia nie dość dobrze rozpoznajemy kryjącą się za nim potęgę i wszechmoc. Radość zbyt często przysłania – jeśli wręcz jej nie tłumi! – bojaźń Bożą. Kiedy my skupieni jesteśmy na precyzyjnym kreowaniu pięknej i radosnej atmosfery (światełka, choinka, stroiki, prezenty, kreacje, potrawy, miejsce rodzinnego świętowania…), wszechświat się rozpada, a czas spotyka się z wiecznością. Już samo rozważanie tego obrazu w gorącym okołoświątecznym okresie sprawia, że… ręce opadają. Pasterze odeszli od swych owiec. A my? Czy w bożonarodzeniową noc porzucamy swoje trzody – cokolwiek by nimi było – i wyruszamy za gwiazdą, która prowadzi w ciemność? Czy w poszukiwaniu wcielonego Boga zdarza nam się zejść do najuboższych, poniżonych i ciemnych zakątków naszej własnej gospody? Każda rodzina takie niechciane miejsca ma. To tu, w tym, co przemilczane, zapomniane, wstydliwie lub bezradnie zepchnięte do kąta, chce się narodzić Bóg – upokorzony i odarty z chwały przez wcielenie.

Adwent powinien być czasem oczekiwania pośród ciemności, bo ta jest realnie naszą rzeczywistością, nawet jeśli towarzyszy jej radość nadziei zbawienia. Poszukajmy nędznych miejsc w swoich domach, w swych rodzinnych relacjach – to tam jest miejsce na żłóbek.

Katecheza Dobrego Pasterza – pomysł religijnej formacji dzieci, który zrodził się z inspiracji metodą Marii Montessori – prowadzi do Bożego Narodzenia najpierw przez Stary Testament, od księgi Izajasza: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” (9,1). Zanim przejdziemy do kolejnych radosnych wersów, zobaczmy siebie w tych pierwszych. Adwent powinien być czasem oczekiwania pośród ciemności, bo ta jest realnie naszą rzeczywistością, nawet jeśli towarzyszy jej radość nadziei zbawienia. Poszukajmy nędznych miejsc w swoich domach, w swych rodzinnych relacjach – to tam jest miejsce na żłóbek. Zadbajmy o ciszę duchowej pustyni. Niech adwent do końca trwa z dala od gwaru galerii handlowych, kolęd w radiu i telewizji, z dala od opłatkowych spotkań w pracy, jasełek w przedszkolu i szkole, które rozpoczynają się nierzadko tuż po niedzieli Gaudete, a więc w połowie adwentu. Schowajmy na ten czas desery, słodycze, rozrywki i w tym nagłym zubożeniu oraz odosobnieniu od świata poszukajmy siebie nawzajem i Boga. Z której strony przyjdzie – blady, cichy, niezauważalny, niczym pierwsza gwiazdka na niebie?

Bóg przez wcielenie zapragnął odnowić obraz człowieka. Nie tylko jego fizyczny obraz – choć ten też, o czym niech świadczą liczne uzdrowienia, jakie czynił Jezus rękami swoimi, a dziś czyni przez ręce sług Kościoła. Jednak odnowiony ma być przede wszystkim człowiek duchowy. Bóg, przyjmując ludzkie ciało, stając się człowiekiem, już wtedy oddał za nas życie – swoje Boskie życie. Tak jak na krzyżu oddał swoje życie ludzkie. Ileż to zmienia w odczuwaniu radości świąt Bożego Narodzenia… Zrozumieć stratę, by docenić zysk. „Bóg, który jest wielki i gorący jak słońce, musiał zgasnąć, żeby nie spalić Maryi” – w zadumie podsumowało katechezę o wcieleniu jedno z kilkuletnich dzieci. Bóg ofiarował się za nas, wziął na siebie nasze biedne, grzeszne i zagubione życie. Doprawdy, nie chodzi o to, byśmy zaprosili ubogie Dzieciątko do swych radosnych i przytulnych domów. To Bóg ze swoim dyskretnie stłumionym światłem przychodzi, by rozświetlić mroki naszego życia, zdiagnozować naszą chorobę oraz dać lekarstwo i nadzieję, wskazać drogę, umocnić w wierze.

Wiara przyjęta powoli i z wysiłkiem jest dużo bardziej „kaloryczna” niż pszenne, chrupiące bułeczki prostej, spontanicznej radości i zmysłowej przyjemności.

Dzięki głębokiej i pełnej powagi wierze rodzinny dom może stać się prawdziwym Betlejem, tzn. domem chleba – czerstwego i ciemnego, ale pożywnego i słodkiego. Chleba, który trzeba długo trzymać w ustach i cierpliwie przeżuwać, często z wysiłkiem i bardziej z rozsądku i przekonania niż dla czystej przyjemności. Wiara przyjęta powoli i z wysiłkiem jest dużo bardziej „kaloryczna” niż pszenne, chrupiące bułeczki prostej, spontanicznej radości i zmysłowej przyjemności. Wystarcza na długie życie i nie tak łatwo o niej zapomnieć, nawet w okresie duchowej ciemności.

Boże Narodzenie, zamiast sprzyjać sentymentalnemu roztkliwieniu nad żłóbkiem i romantycznym wieczorom przy makowcu i świecach, niech będzie pierwszą wielką katechezą rodzinną. Opowieścią o tym, jak potężny i kochający Bóg – ten Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju (Iz 9,5) – pewnej nocy stał się mały, niemal niczym, abyśmy – jeszcze mniejsi – w ogóle byli w stanie Go pojąć. Zgodził się tak upokorzyć, aby przynieść nam wiadomość, że jesteśmy dziećmi Króla. Na głowie każdego dziecka spoczywa bowiem korona wieczności, o którą Bóg swą łaską pomaga troszczyć się dziecku i jego rodzicom oraz zachować ją aż do dnia spotkania w niebie. Do tego oczekiwanego przez nas czasu, gdy „wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki” (Iz 9,6). I to jest ten właściwy powód, dla którego warto zapalić wszystkie światełka w okolicy.

Ludzka wola współpracuje z łaską – korona wieczności na głowie każdego dziecka.

 


[1] Por. F. J. Sheen, Maryja. Pierwsza miłość świata, przeł. H. D. Krupińska, Kraków 2018, s. 201.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu. 


Pierwodruk: Kinga Wenklar, Dom chleba czy pszennych bułeczek?, „Tota Tua” 12/2021 (8).