Cisza – duchowy żywioł

Zdjęcie: Jacek Smoter / Unsplash

4 lipca 2022

Roli żony i matki często towarzyszy nieopanowany żywioł ludzki i niekończąca się lista niedomkniętych spraw, w efekcie – zamęt i chaos. Myślę, że nie ma w tym nic, co by zagrażało życiu duchowemu.

 

„Rzeczy, które dokonują się w tobie, są ważniejsze od tych, które dzieją się w twoim życiu”[1]. Te słowa libańskiego pustelnika św. Szarbela doskonale wyrażają istotę duchowej chrześcijańskiej ciszy. Człowiek, który żyje w ciszy, całym sobą zwrócony jest w stronę tego, co Bóg dokonuje w nim. Przede wszystkim jest świadomy powagi i tajemnicy budowli, która wznosi się w nim łaską Ducha Świętego. Szacunek dla tego dzieła, gotowość, by współpracować z łaską, cierpliwość wobec faktu, że nie wszystko w człowieku od razu jest doskonałe, a powołanie miewa okresy niezrozumiałe, przez co wytrwanie w nim wymaga nadziei i ufności – wszystko to jest fundamentem duchowej ciszy. W tej ciszy rzadko padają słowa wyjaśnienia. Zwykle to, czego Bóg dokonuje w nas, ukryte jest za korowodem zdarzeń, doświadczeń i przeżyć, niczym prawosławny ołtarz za ikonostasem.

Czy nie tak wyglądało życie Maryi? Boży zamysł względem siebie odkrywała w milczeniu serca i niepochopnym rozważaniu wydarzeń ze swojego życia. Wiele wysiłku musiała włożyć, by dostrzec w nich dyskretne znaki Boga. Niczemu nie przypisywała wartości ostatecznej – świadoma, że prawdziwy cel jest poza doczesnością. Jednocześnie nie lekceważyła ani wielkich, ani drobnych spraw – wierna tradycji i obyczajom, szanująca społeczne nakazy, celebrująca ludzką życzliwość i uprzejmość. Wyobrażam sobie, jak często musiała stawać przed Bogiem niepewna swoich dalszych kroków. Zarazem jakże rzeczowa i mimo wszystko śmiała jawi się Maryja w scenie zwiastowania. Ewangelia św. Łukasza (Łk 1,26‒38), ukazując Jej dialog z aniołem, daje nam przykład Bosko-ludzkiej współpracy, otwartej na ograniczenia człowieczeństwa i na wszechmoc Bożą.

Ta duchowa cisza nie ma nic wspólnego z brakiem fal dźwiękowych. Często trwa w samym centrum chaosu zdarzeń, zgiełku sprzecznych koncepcji, wykluczających się racji, w splocie tego, co pożądane, z tym, co niemożliwe. To w takich warunkach na ziemi wyłania się budowla królestwa Bożego w człowieku.

Cisza między Bogiem a człowiekiem pozwala wybrzmieć wszystkim myślom i uczuciom, wątpliwościom i niepokojom. To nie jest przestrzeń milczenia, ślepego podporządkowania, ale wzajemnego wysłuchania, nasłuchiwania, rozmowy. Ta duchowa cisza nie ma nic wspólnego z brakiem fal dźwiękowych. Często trwa w samym centrum chaosu zdarzeń, zgiełku sprzecznych koncepcji, wykluczających się racji, w splocie tego, co pożądane, z tym, co niemożliwe. To w takich warunkach na ziemi wyłania się budowla królestwa Bożego w człowieku.

Podążając za przykładem Maryi, kobieta może uczynić czasem ciszy każdy wymagający moment w życiu – bez uciekania w odosobnienie i bezczynność, nadal pozostając w samym środku aktywności, do której powołuje ją Bóg. W tej perspektywie pełnoetatowe bycie matką gromadki małych dzieci wspominam jako nieustanne trwanie w ciszy przed Bogiem, swoiste życie za klauzurą. Podobnie dziś wygląda moje macierzyństwo względem nastoletnich dzieci, z jego burzliwymi konfliktami i uczeniem się siebie na nowo. Czasem wielkiej ciszy mogą stać się chwile kryzysów małżeńskich, o ile nie zabraknie w nich walki o siebie nawzajem, wysiłku i odwagi w wychodzeniu poza to, co znajome i bezpieczne. Cisza może też wypełniać czas intensywnej pracy zawodowej, łączonej z trudem prowadzenia domu, kiedy niemożliwe jest, by spełnić wszystkie oczekiwania, nie sposób być wszędzie i przy każdym, kto tego potrzebuje. Niech nikogo nie zmyli i nie zniechęci życiowy pęd i gwar, obawy, zmęczenie czy zagubienie. Nic nie jest w stanie odłączyć nas od ciszy z Chrystusem, jeśli skupieni jesteśmy nie na tym, co wydarza się nam, lecz dzięki temu – w nas (por. Rz 8,31–39).

Roli żony i matki często towarzyszy nieopanowany żywioł ludzki i niekończąca się lista niedomkniętych spraw, w efekcie – zamęt i chaos. Myślę, że nie ma w tym nic, co by zagrażało życiu duchowemu. Najlepiej byłoby to… polubić, tak jak w życiu rybaka trzeba polubić bycie wiecznie mokrym. Zgiełk świata, którego tak się obawiamy w życiu duchowym, nie wdziera się w życie człowieka przez otwarte okno, media czy codzienność spędzoną wśród ludzi, lecz przez serce człowieka, gdy ten ulega pokusie mierzenia siebie według tego, jak wypada w oczach świata. Miłość, szczęście, poczucie wartości i sensu, zdrowie, bezpieczeństwo, sytość i radość… Wszystko to są wartości uniwersalne. Jeśli przeżywane są jako dar i owoc, przesądzają o życiu dobrym i szlachetnym. Postrzegane jednak jako cel i miara, zmieniają życie w jego skarlałą i zalęknioną karykaturę. Pojawia się żal, frustracja, zniechęcenie, bo nikt z nas nie zdoła nasycić się tym, co sam wytworzy. „Oddalcie się od zgiełku świata, ponieważ kiedy wedrze się on do domu, to wszystko zniszczy i zrujnuje niczym gwałtowna burza i rozszalałe fale”[2], poucza rodziny św. Szarbel. Nie znaczy to jednak, że mamy swoje domy zamienić w klasztory kontemplacyjne, a bliskich zamknąć w wąskiej wspólnocie jak w rezerwacie. Zadanie, przed jakim stoją współczesne „dzielne niewiasty”, wydaje się znacznie bardziej wyrafinowane – to prawdziwa partyzantka miejska. Jeśli na wzór Maryi opanujemy sztukę życia w ciszy przed Bogiem, nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach, i przekażemy ją swoim bliskim, będziemy mogły ufnie rozesłać ich na krańce świata. Tworząc domy, w których modlitwa przyjaźnie splata się z żywiołem życia, a bogobojność nie łączy się z lękiem przed światem, możemy mieć słuszną nadzieję, że Pan będzie z nami współdziałał (Mk 16,15–20).


[1] H. Skandar, Słowa Świętego Charbela, przeł. M. Tórz, Poznań 2015, s. 90.
[2] Ibidem, s. 85.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: Kinga Wenklar, Cisza – duchowy żywioł, Tota Tua 7/2021 (3).