Być światłem dla bliskich

Zdjęcie: Luca Bravo / Unsplash

6 lutego 2023

Naśladując Maryję, nie musisz nieść światła od razu całym narodom. Zacznij od tego, że staniesz się światłością dla swoich dzieci.

 

„Światem rządzi ręka, która buja kołyskę”. W tej przenośni ukryta jest opowieść o sile, którą ma każda matka, jeśli tylko pielęgnując dobrą relację z dziećmi, konsekwentnie zachowuje przed oczami horyzont duchowy, do którego chce je doprowadzić. Myślę, że celem jest Wieczernik – to tam Maryja rozstała się z apostołami. Była przy nich, fizycznie obecna, gotowa wspierać ich swoją mądrością i modlitwą, tak długo, aż Duch Święty tchnął w ich żagle i ruszyli w świat. Celem każdej matki jest rozesłanie.

Nigdy nie była obecna za bardzo. Z reguły było Jej zawsze nieco mniej, niż tego wymagała chwila, o krok z tyłu za potrzebą. Tak, aby znalazła się przestrzeń, w której ludzie mieli czas, by dostrzec swoje braki, swoją słabość, zapragnąć czegoś więcej, niż mają – przez chwilę postarać się o to sami. Zjawiała się z interwencją w ostateczności i nie dawała nigdy więcej, niż człowiek potrzebuje. Czy można lepiej opisać rolę matki?

Kiedy próbuję zebrać owoce podążania za Maryją w macierzyństwie, przyglądając się swojej drodze i czerpiąc z mądrości spotkanych kobiet, wskazówki układają mi się w swoiste dezyderaty…

Łagodne strażniczki domowego ogniska lubią je pacyfikować w zarodku: przykrywać miłym uśmiechem, zasłaniać białym obrusem, wietrzyć na spacerach… A jednak nie do końca warto to robić.

Bądź tą, która robi miejsce w życiu swoich bliskich dla Światłości, tak jak w słowach Jezusa nie pokój niosącej, lecz rozłam. „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. […] Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12,49-53). Ileż takich rozłamów nosimy w sobie, ileż ich kryje się w naszych rodzinach – rozłamów małych i dużych. Łagodne strażniczki domowego ogniska lubią je pacyfikować w zarodku: przykrywać miłym uśmiechem, zasłaniać białym obrusem, wietrzyć na spacerach… A jednak nie do końca warto to robić.

Nie bój się kryzysów i konfliktów – taka jest naturalna ludzka droga. Gdy towarzyszy jej łaska, owocem zawsze będzie pokój. Dzięki tym potyczkom i bitwom Twoi bliscy będą mężni, szczęśliwi i pewni siebie. Niech nie boją się żyć i mówić, wychodzić do ludzi i pociągać ich za sobą. Niech umieją się sprzeciwić – dom jest najlepszym miejscem, ażeby nauczyć się robić to mądrze. Niech nie unikają oceniania uczynków innych, ale niech potrafią też wysłuchać i przemówić, a może nawet przekonają niektórych.

Nie asekuruj, nie ochraniaj, nie trzymaj pod korcem. Uwierz, że dadzą sobie radę, bo dobrze ich wychowałaś. Kiedyś i tak nabiorą sił i już ich nie utrzymasz; wyrwą się wtedy w świat, gdzie dotknięci nieoczekiwanym i nieznanym dotąd złem i bólem, nieprzygotowani, pokaleczą siebie i bliskich. Swoje lęki mężnie oddawaj Panu, niech nie mają władzy nad życiem Twoich bliskich.

Nie oślepiaj światłem, aby – nie daj Boże! – nie poznali zła i ciemności, lecz z rozmysłem, świadoma, wódź pochodnią po scenie życia i zgodnie z prawem stopniowania wiedzy pokazuj i objaśniaj, i nie opuść niczego – ucz szacunku i współczucia dla czasu zgorszenia i upadku, pouczając jednocześnie o tym, że dobro, zło i prawda są niezmienne.

Przygotuj ich, by weszli w życie, świat i pośród ludzi mądrzy Twoim doświadczeniem oraz silni Twoją odwagą. Niech w przyszłości umieją przyjaźnić się z celnikami i jadać z cudzołożnicami, niech nie gardzą światem biednych i głupich, bo w każdym jest oddech Boga, również w tych, którzy z Nim walczą albo Go nie znają. „Patrzymy na świat z wielką sympatią. Nawet gdyby chrześcijaństwo wydawało się obce światu, świat nie jest obcy chrześcijaństwu”, dzielił się swoją wiarą papież św. Paweł VI, cytowany przez św. Jana Pawła II[1].

Bądź latarnią, w świetle której ujrzą swoje piękno, radość i witalność. Przekaż im, że są nadzieją Boga i że dostali wszystko, aby zdobyć ten świat, bo Chrystus już pokonał zło, choć niewielu to rozumie. Twoje dzieci mogą inspirować rówieśników i pociągnąć ich za sobą z nędzy, smutku i bylejakości w stronę przygody, radości, entuzjazmu i nadziei.

Nie bądź dla swoich bliskich jak oblężona twierdza, do której ludzie się garną opanowani strachem przed światem leżącym poza jej murami.

Nie mów im, że wiara jest krzyżem i rodzi prześladowanie – nie tłumacz tym kluczem świata. Męczeństwo nie jest zasadą, lecz szczególnym powołaniem od Boga i tylko On może człowieka wprowadzić w tę rzeczywistość z miłością i w prawdzie. Nie bądź dla swoich bliskich jak oblężona twierdza, do której ludzie się garną opanowani strachem przed światem leżącym poza jej murami. Nauczyciele wiary powinni być raczej jak latarnia, która rozświetla groźnie mroki, by skołatani w oddali marynarze mogli, nie porzucając swej drogi, odzyskać panowanie nad żywiołami.

Nie mów, że mają być dumni z tego, że bywają dla świata śmieszni i dziwaczni, nie wychowuj ich na starców pustyni – jak matka synów Zebedeusza, która o chwałę dla nich w niebie zadbać chciała jak o najlepsze miejsce w teatrze.

Jeśli pragniesz przymnożyć światu Chrystusa, wychowuj dzielnych i statecznych wojowników, którzy czują ciężar odpowiedzialności za ludzi i świat – w miejscu, w którym akurat przyszło im żyć.

Daj swoim dzieciom siłę.

 


[1] Jan Paweł II, Rozważanie przed modlitwą Anioł Pański (6 stycznia 2004 r.).


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu. 


Pierwodruk: Kinga Wenklar, Być światłem dla bliskich, „Tota Tua” 01/2022 (9).