Sztuka sakralna. Kierunek odnowy

Eugeniusz Kazimirowski, „Jezus Miłosierny”, fragment, 1934, domena publiczna.

4 grudnia 2022

Czy Kościołowi brakuje czegoś istotnego, aby mogło w nim nastąpić odnowienie sztuki sakralnej? Czy brakuje mu pieniędzy? Dobrych kontaktów, zapalonych reformatorów, skutecznych lobbystów? Zrozumienia języka sztuki współczesnej? A może chodzi przede wszystkim o coś zupełnie innego…[1]

 

Zagadnienie kryzysu sztuki sakralnej jest na pewno tematem wymagającym reakcji ze strony wiernych, którzy mają predyspozycje ku temu, by rozpoznać jego przyczyny oraz zaproponować poważny kierunek odnowy. Niestety obserwując obecne wysiłki reformy sakralnego malarstwa, takie jak projekt „Namalować katolicyzm od nowa”, dostrzegam rzecz niepokojącą. Mam wrażenie, że temat, bez wątpienia bardzo ważny, traktowany jest jakby nie na serio. Dlatego właśnie w ostatnich dniach przypomniał mi się esej autorstwa Agnieszki Kołakowskiej pt. Powaga. Filozof dostrzegła, że dzisiejszy świat charakteryzuje się zarówno brakiem powagi w rzeczach ważnych, jak i jej nadmiarem wobec spraw błahych. Precyzowała, że w pierwszym przypadku chodzi o powagę „w sensie wysiłku upewnienia się, po pierwsze, co do spójności naszych sądów, a po drugie, co do koherencji między tymi sądami i naszymi działaniami – to znaczy, najprościej mówiąc, konsekwencję. Chodzi więc po prostu o (indywidualną) odpowiedzialność – moralną i intelektualną”[2]. Natomiast nadmiar powagi to wg autorki zbyt poważne traktowanie siebie.

Choć tekst Kołakowskiej dotyczy zupełnie innych problemów dzisiejszego świata, to jednak jej obserwacje wydają się pasować do naszej sytuacji. Reformowanie Kościoła – choćby tylko w zakresie sztuk plastycznych – jest zadaniem wymagającym spójnej koncepcji, ale przede wszystkim zdolności, którą nazywamy sentire cum Ecclesia – czucie z Kościołem. To ona umożliwia zintegrowanie idei i aktywności z wiarą katolicką. A tym co przeszkadza jest przekonanie „reformatorów” o własnej wielkości.

Dwa kościoły

Sztuka sakralna niewątpliwie trwa w kryzysie, jednak próby jej uzdrowienia nie mogą zaczynać się od wymieszania dwóch porządków – poważnego kultu Boga z błahym kultem sztuki.

Na kryzys sztuki sakralnej składa się wiele czynników, ale jednym z ważniejszych jest równoległy kryzys sztuki w ogóle. Problem w tym, że w świecie sztuki współczesnej kryzys ów został zinstytucjonalizowany, gdyż obowiązuje tam instytucjonalna definicja sztuki. Polega ona na tym, że prestiż bycia wybitnym artystą jest niejako rozdawany przez liczących się dyrektorów i kuratorów, a także ekspertów, którzy tworzą ideowe zaplecze, wytwarzając tzw. dyskurs. Tylko trochę upraszczam. Pod panowaniem instytucjonalnej definicji sztuki nie sposób rozmawiać o jakości, a już zupełnie niemożliwe jest odwoływanie się do kwestii warsztatowych. Nawet najbardziej naoczna nieudolność nie jest czymś oczywistym, gdyż każdy ekspert, odwołując się do rozmaitych kontekstów, zwłaszcza zaś do historii rozwoju języka artystycznego, potrafi perswadować, że źle namalowany obraz jest wybitnym dziełem sztuki. A jeśli odbiorca odważy się wyrazić wątpliwość, zostanie zignorowany lub ośmieszony. I nie jest to coś, na co warto się oburzać. Wystarczy nabrać do tej rzeczywistości zdrowego dystansu. Bardzo przydatna jest metafora świata sztuki jako świeckiego kościoła, w którym znajdziemy właściwie wszystkie elementy, jakie znamy z Kościoła katolickiego: święte pisma, kapłanów, męczenników, przybytki, dogmaty, itp. Filozofowie tacy jak Konrad Paul Liessmann czy Arthur C. Danto wskazują nawet na obecność w świecie sztuki czegoś w rodzaju transsubstancjacji, zachodzącej w momencie, w którym zwyczajny przedmiot (albo też bardzo słaby obraz czy rzeźba) zostanie uznany za dzieło. 

Sztuka sakralna niewątpliwie trwa w kryzysie, jednak próby jej uzdrowienia nie mogą zaczynać się od wymieszania dwóch porządków – poważnego kultu Boga z błahym kultem sztuki. A dzieje się tak wtedy, gdy ludzie inicjujący reformę sztuki sakralnej, przyjmują wobec dzieł, które pretendują do jej miana, retorykę i sposób działania dyrektorów, kuratorów i ekspertów. Dochodzi wtedy do „mistycyzowania” procesu twórczego, obiektu oraz samego artysty. Tymczasem w obrębie Kościoła katolickiego sztuka ma swoje miejsce – jest tylko językiem, w którym artysta wyraża swój stosunek do świata i do Pana Boga. Sztuka nie ma tu autonomii. Żeby nie stała się enklawą obcego kultu, musi rozumieć swoją służebną rolę, wierni natomiast powinni zachowywać ostrożność wobec narzucanych wspólnocie reform. A reformatorzy – nabrać dystansu do swoich prywatnych pomysłów i ambicji.

Thomas Merton w eseju Sztuka sakralna a życie duchowe – w którym przestrzegał chrześcijan nie tylko przed konwencjonalnie słabą sztuką, lecz także przed rozmaitymi eksperymentami – wzywał wiernych do tego, by uczyli się sztuki patrzenia. Już kilkadziesiąt lat temu widział zagrożenie i surowo oceniał pewne zachowania: „Jesteśmy pokoleniem ludzi, którzy mają oczy, ale nie widzą, bo poddaliśmy się całkowicie uwarunkowaniu przez słowa, slogany i wypowiedzi oficjalne. Z powodu tej niemożliwości samodzielnego spojrzenia, oglądania rzeczy, zachwytu i kontemplacji, pozwalamy biernie narzucić sobie wszelkiego rodzaju pobożną i artystyczną szmirę zadowoleni, jeśli jest zaaprobowana przez nasze środowisko, zaniepokojeni, jeśli akceptują ją tylko eksperci, którym na serio nie ufamy, a niezadowoleni, jeśli się okaże, że popiera ją jakaś grupa, do której żywimy wrogie uczucia. W każdym razie (…) jeśli dany obiekt jest dziełem wziętego i popularnego artysty lub ogólnie przyjęty przez ludzi «dobrze myślących», przyjmujemy go bez samodzielnej oceny jego wartości”[3]. Ale czy samodzielne, wolne od sloganów patrzenie wystarczy, kiedy tematem jest sztuka sakralna?

Dar spojrzenia

Kardynał Joseph Ratzinger w „Duchu liturgii” pisze o czymś więcej – o darze nowego spojrzenia. Myślę, że przyjęcie go jest konieczne nie tylko dla twórców, ale i odbiorców oraz reformatorów. Ratzinger tłumaczy: „Sztuka nie może być «produkowana» tak, jak zleca się i produkuje urządzenia techniczne. Sztuka jest przede wszystkim darem. Natchnienia nie można postanowić, trzeba je przyjąć — za darmo. Dokonująca się w wierze odnowa sztuki nie może nastąpić ani dzięki pieniądzom, ani przez powołanie jakiejś komisji. Sztuka taka zakłada przede wszystkim dar nowego spojrzenia. Warto zatem dołożyć wszelkich wysiłków, aby ponownie dotrzeć do wiary widzącej. Tam, gdzie ona zaistnieje, tam i sztuka znajdzie swój właściwy wyraz”[4]

Tworzenie sztuki sakralnej należy rozumieć jako służbę Kościołowi. Służba ta nie polega na produkowaniu pięknej/aktualnej/intrygującej oprawy pobożnych wydarzeń, lecz ma nas uświęcać – całą wspólnotę. Jeśli Kościół chciałby powiedzieć artystom: „Pracujcie dla nas. Podziwiamy wasz talent. Nie interesują nas wasze dusze”, oznaczałoby to, że nie traktuje twórców poważnie.

Jeśli chcemy dyskutować o reformie jakiegoś obszaru, a nawet w niej uczestniczyć, musimy go nazwać i dokładnie zrozumieć. Czym więc jest sztuka sakralna? Sztuka sakralna, w przeciwieństwie do sztuki chrześcijańskiej/chrystocentrycznej w szerszym znaczeniu czy po prostu religijnej, to sztuka zaangażowana w kult, a więc złączona z liturgią. Liturgia natomiast nie jest przestrzenią wyrażania siebie – tutaj centrum stanowi Bóg, nie np. współczesna estetyka, wspaniałość artystów czy wielkie prywatne idee. Dlatego tworzenie sztuki sakralnej należy rozumieć jako służbę Kościołowi. Służba ta nie polega na produkowaniu pięknej/aktualnej/intrygującej oprawy pobożnych wydarzeń, lecz ma nas uświęcać – całą wspólnotę.  Jeśli Kościół chciałby powiedzieć artystom: „Pracujcie dla nas. Podziwiamy wasz talent. Nie interesują nas wasze dusze”, oznaczałoby to, że nie traktuje twórców poważnie. Warto pamiętać metaforę św. Piotra: „Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia” (1 P 2,4-5). Rozwijając myśl apostoła, św. Cezary z Arles pisał: „Jakim chcemy oglądać kościół, ilekroć doń przychodzimy, tak też powinniśmy przygotować nasze dusze. Czy chcesz, aby bazylika była piękna? Nie zaśmiecaj swej duszy brudem grzechów. Jeśli chcesz, aby bazylika lśniła blaskiem, pamiętaj, że i Bóg pragnie, aby twa dusza nie była mroczna”[5].

Oczywiście zdarza się, że niewierzący artysta wykona piękny obraz, który może dobrze spełnić funkcję kultową. Na ogół jednak artyści pochodzący spoza wspólnoty Kościoła nie rozumieją nawet idei sztuki sakralnej. Dlatego wszelkie próby jej reformowania powinny wynikać ze świadomości, którą wyraził m.in. kard. Ratzinger: „Bez wiary nie będzie istnieć sztuka odpowiadająca liturgii. Sztuka sakralna poddana jest imperatywowi Drugiego Listu do Koryntian: «patrząc na Pana za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu» (3,18)”[6]? I jeszcze: „Obraz musi być owocem wewnętrznej kontemplacji, przepełnionego wiarą spotkania z nową rzeczywistością Zmartwychwstałego i w ten sposób musi ponownie wprowadzać w wewnętrzne spojrzenie, w modlitewne spotkanie z Panem”[7]. Oczywiście takie spotkanie nie uzdolni człowieka niepotrafiącego dobrze malować do kreowania pięknych dzieł sztuki – wszak łaska buduje na naturze – ale na pewno powstrzyma go przed ośmieszeniem Chrystusa i wiary katolickiej swoimi zbyt śmiałymi lub nieudolnymi próbami oraz przed narzuceniem tych prób wspólnocie. Relacja ze Zmartwychwstałym jest relacją czułej miłości. Dlatego uzdrowienie sztuki sakralnej może udać się wyłącznie w oparciu o projekt nieustającej formacji twórców. I to formacji bezkompromisowej. Natomiast na pewno nie może polegać na nawracaniu wiernych na współczesne formy artystyczne. Nie chodzi mi o to, by je wykluczyć. Jestem przekonana, że gdyby wierzący artyści w myśleniu z Kościołem pragnęli wyrażać wiarę w Chrystusa za pomocą innych rodzajów sztuki niż obraz czy rzeźba, w naturalny sposób wzbogaciłoby to naszą wspólnotę, jednak poza kontekstem kultu.

Eklezjalny język

Oddajmy raz jeszcze głos Mertonowi: „Nauczyciele, księża i rodzice w nikłej mierze zdają sobie sprawę z faktu, że zła sztuka jest szkodliwa, a prawdziwie chrześcijańska sztuka sakralna (tzn. tradycyjna i autentycznie duchowa) wywiera potężny wpływ wychowawczy na dusze. (…) Lecz zła sztuka działa równie silnie jako czynnik deformacji”[8]. Oczywiście właściwe zrozumienie tej tezy, zależy od zrozumienia, czym jest owa zła sztuka. A do tego konieczne jest poczucie smaku i zmysł wiary. Przy czym warto zastrzec, że na przyziemnym poziomie funkcjonowania naszego oka możliwe są takie jego defekty, które zwyczajnie uniemożliwiają umysłowi np. rozpoznanie bogactwa barw. Nie należy ignorować tej kwestii. Czasami lepiej powiedzieć: „Nie widzę” niż nie widząc, dywagować na temat jakości sztuki lub projektować jej odnowę.

Nie powinniśmy traktować sztuki jako narzędzia, które miałoby przyciągnąć młodych do Kościoła, ponieważ to nie sztuka ma przyciągać, nie piękne wnętrza i zapierające dech dzieła, lecz Chrystus. Przeakcentowanie roli sztuki tworzy okazję do pojawienia się kultu estetyki, który objawia się np. porzucaniem parafii przez wiernych, którzy chcą uczestniczyć we Mszy Świętej, ale tylko w najpiękniejszym kościele. Rację ma jednak Merton, kiedy stawia tezę, że sztuka może mieć wpływ na rozwój wiary. Dlatego tak ważne jest ustalenie dla sztuki sakralnej kryteriów, które wynikają z wiary w Chrystusa – nie w sztukę.

Eklezjalny obraz jest jak dobrze zaśpiewany psalm, nie jak piosenka fałszowanie pod nosem. Nie musi być wybitny formalnie, lepiej nawet jeśli nie jest za bardzo efektowny, gdyż wtedy zatrzymuje na sobie.

W tekście „Sztuka chrześcijańska, czyli jaka?” pisałam o czterech kryteriach, jakie powinna spełniać sztuka chrześcijańska[9]. W kontekście sztuki sakralnej warto zatrzymać się zwłaszcza nad jednym z tych kryteriów – eklezjalność. Sztuka sakralna musi być eklezjalna w najwyższym stopniu. Co to znaczy? Kryterium to wskazuje na powszechną (katolicką) czytelność dzieła. Sztuka taka nie wprowadza wiernych ani w zakłopotanie, ani w niestosowne rozbawienie. Innymi słowy dla eklezjalności ważne jest zachowanie zasady zgodności formy z treścią. To także sztuka wyjątkowo staranna – w żadnym razie nie może być niechlujna. Eklezjalny obraz jest jak dobrze zaśpiewany psalm, nie jak piosenka fałszowana pod nosem. Nie musi być wybitny formalnie, lepiej nawet jeśli nie jest za bardzo efektowny, gdyż wtedy zatrzymuje na sobie. Przestrzegam jednak przed ocenianiem sztuki wyłącznie w oparciu o własne odczucia typu: „Przed tym obrazem mógłbym się modlić”, gdyż w rozmowach na temat poziomu sztuki sakralnej potrzebujemy konkretów. Sztuka, która spełnia kryterium sakralnej eklezjalności, to sztuka rzetelna. Merton powiedziałby „rzetelna i natchniona”. Tak, jak rozprawa teologiczna musi spełniać kryteria naukowości, tak sakralny obraz czy rzeźba powinny spełniać obiektywne kryteria swojego rzemiosła. 

* * *

Byłoby dobrze, gdybyśmy zrozumieli, że Kościołowi naprawdę niczego nie brakuje do tego, aby rozwijał się na chwałę Boga, ku uświęcaniu uczniów Chrystusa oraz dla wypełniania swojej misji wobec świata. Uzdrowienie tego czy innego obszaru Kościoła, zależy od osobistego nawrócenia wiernych, dla których dany obszar jest istotny. Innego odnowienia sztuki sakralnej nie będzie.

 


[1] Poniższy tekst jest skróconą i przeredagowaną dla celów formacyjnych wersją recenzji projektu „Namalować katolicyzm od nowa”, którą autorka opublikowała na stronie czasopisma Christianitas: https://christianitas.org/news/w-sprawie-malowania-katolicyzmu-od-nowa-apel-o-powage/?fbclid=IwAR1r7UMCqehWNgYptO7WKGYMatrNdm-05ZCXhDhDndi7ZMPnAX3-eSCGc1E [dostęp: 04.12.2022].
[2] A. Kołakowska, Powaga, https://teologiapolityczna.pl/agnieszka-kolakowska-powaga [dostęp: 20.11.2022].
[3] T. Merton, Sztuka sakralna a życie duchowe, [w:] tegoż, Szukanie Boga, tł. P. Parlej i inni, Kraków 1986, s. 342-343.
[4] J. Ratzinger, Duch liturgii, tłum. E. Pieciul, Poznań 2002, s. 122.
[5] Św. Cezary z Arles, Kazanie 229, 1–3, cyt. za: https://brewiarz.pl/xi_22/0911p/godzczyt.php3 [dostęp: 9.11.2022].
[6] J. Ratzinger, dz. cyt. s. 121-122.
[7] Tamże, s. 120-121.
[8] T. Merton, dz. cyt., s. 343.
[9] K. Staszak, Sztuka chrześcijańska, czyli jaka?, https://magazynverbum.pl/zycie/kultura/sztuka-chrzescijanska-czyli-jaka/ [dostęp: 20.11.2022]


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.