Młody papież

Artur Wąsowski, „Jan Paweł II. Oto Matka twoja”, 2008, olej na płótnie, 120 x 160 cm, kolekcja prywatna

22 października 2022

Po co malować współczesnych świętych, skoro mamy ich zdjęcia? W przypadku św. Jana Pawła II dysponujemy licznymi fotografiami – oficjalnymi oraz ze zbiorów prywatnych – dzięki którym jesteśmy w stanie niejako towarzyszyć papieżowi w jego pielgrzymowaniu, czyli w licznych podróżach po świecie, ale przede wszystkim w jego zmierzaniu do domu Ojca. Zatem po co nam jeszcze obrazy? Czy w odniesieniu do wizerunków współczesnych świętych malarstwo może zaoferować wspólnocie wiernych więcej niż fotografia?

 

Nieco upraszczając sprawę, można powiedzieć, że obraz ma dużo większy potencjał znaczeniowy niż zdjęcie, gdyż specyfika medium malarskiego daje więcej możliwości formalnych niż fotografia portretowa. Zdolny artysta, posiłkując się fotografią świętego, może zbudować naprawdę bogatą w treść malarską metaforę. Ale sytuacja nie jest łatwa, gdyż z jednej strony obraz może przedstawić świętego i opowiedzieć o jego świętości, z drugiej jednak – medium malarskie może wejść w rywalizację z przedstawieniem. Dzieje się tak wtedy, gdy w postawie twórcy artyzm bierze górę nad aspektem służby wspólnocie wiernych. Innymi słowy, współczesny malarz łatwo może wpaść w pułapkę eksperymentu, czyli myślenia w kategoriach „sztuka dla sztuki” – eksperymentu, który nie wnosząc nic istotnego, brakiem czytelności tylko wprowadza wiernych w zakłopotanie.

Nie jest łatwo namalować portret św. Jana Pawła II w taki sposób, by z jednej strony uniknąć przesady, czyli sentymentalizmu lub patosu, z drugiej – nudy reprezentacyjnych wizerunków. Wielu twórcom trudność sprawia wykonanie zwyczajnie poprawnego portretu papieża Polaka. Nieudolne obrazy nie udowadniają przydatności malarstwa w dobie fotografii, a już na pewno nie przybliżają piękna postaci. Istnieją jednak takie malarskie portrety, które oddają nie tylko osobowość św. Jana Pawła II, ale także sygnalizują charakterystyczne cechy jego pobożności i nauczania.

Portret papieża autorstwa Artura Wąsowskiego, zatytułowany Jan Paweł II. Oto Matka twoja, stanowi według mnie przykład obrazu dobrze namalowanego, a co więcej – malowanego z wiarą oraz rodzajem czułości wobec świętego. Jest to przedstawienie malarskie, które powstało na podstawie powszechnie znanej fotografii. Przyjrzyjmy się mu dokładnie.

 

Artur Wąsowski, „Jan Paweł II. Oto Matka twoja”, 2008, olej na płótnie, 120 x 160 cm, kolekcja prywatna

Artur Wąsowski, „Jan Paweł II. Oto Matka twoja”, 2008, olej na płótnie, 120 x 160 cm, kolekcja prywatna

Atrybut

Obraz Wąsowskiego przyciągnął moją uwagę najpierw wyjątkowo pięknym, rozpromienionym obliczem św. Jana Pawła II. To prawda, że fotografia, z której korzystał artysta, zdeterminowała ujęcie. Mamy więc do czynienia z popiersiem papieża ukazanym z obniżonego punktu widzenia, co na ogół buduje dystans. Dystans ów został jednak zneutralizowany dzięki udatnie odmalowanemu, charakterystycznemu dla tego bohatera uśmiechowi. Papież pochyla głowę, a raczej jakby po dziecięcemu zbliża brodę do piersi, uśmiecha się i mrużąc oczy, patrzy w dal. Jego wzrok nie jest jednak nieobecny, niezaangażowany, wyprowadzony ponad znajdujący się gdzieś daleko, bezosobowy tłum. Przeciwnie, serdeczne oczy papieża patrzą na pewno na kogoś – nawet jeśli patrzą w stronę tłumu. Wąsowski uchwycił tę specyfikę czułego, upodmiotawiającego spojrzenia Jana Pawła II jakże harmonizującego z personalistyczną refleksją papieża-filozofa i wrażliwością papieża-poety.

Można powiedzieć, że obraz Wąsowskiego wiele zawdzięcza zdjęciu, na którym papież jest po prostu sobą, czyli refleksyjnym i subtelnym człowiekiem. Jednak kto zna wiele portretów św. Jana Pawła II, ten doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, jak często malarze nie potrafią zachować umiaru w jego charakterystyce. Każdy przecież maluje z jakiegoś zdjęcia, ale niewielu maluje dobrze. Czasami artyści, chcąc ukazać sympatycznego papieża, robią z niego zabawnego dziadka. Innym razem, usiłując zachować powagę reprezentacyjnego portretu, czynią z niego postać niedostępną, a nawet groźną. Tymczasem papież w ujęciu Wąsowskiego jest po prostu radosny. Ale nieco inaczej jak na fotografii. Jakby bardziej, choć wciąż nie w przesadzony sposób. Do tego „bardziej” powrócę w dalszej części analizy. Na razie spróbujmy zrozumieć, czym jest ten uśmiech?

Dawniej namalowanych świętych, o których nikt nie wiedział, jak wyglądali naprawdę, rozpoznawano dzięki atrybutom, czyli przedmiotom nawiązującym do historii ich świętości. Dziś ważne jest podobieństwo – w tym przypadku Wąsowski uchwycił je po mistrzowsku. Ale czy to oznacza, że atrybut jest zbędny? A może atrybutem św. Jana Pawła II jest właśnie radość goszcząca na jego obliczu? Benedykta XVI, wspominając początki jego pontyfikatu, nazwał papieża Polaka „wyzwalającym odnowicielem Kościoła”, precyzując: „Nowy papież pochodził z kraju, w którym recepcja soboru była pozytywna. Decydujące było nie powątpiewanie we wszystko, lecz radosna odnowa wszystkiego. W 104 wielkich podróżach duszpasterskich papież przemierzył cały świat i wszędzie głosił Ewangelię jako radosną nowinę”[1].

Wszechobecność

Pomimo znanego mi tytułu zaczerpniętego z Ewangelii św. Jana – Oto Matka twoja – który mówi o usynowieniu przez Maryję każdego ucznia Chrystusa, nie rozumiałam, dlaczego papież zajmuje miejsce Drobiny. I właśnie moment tego „niezrozumienia” zatrzymał mnie przy tym obrazie na dłużej.

Niezwykle ważna w obrazie Wąsowskiego jest obecność Matki Bożej, którą przywołuje zarys Jej jasnogórskiego wizerunku i jego szramy. Dzięki temu ukazany został bardzo ważny aspekt duchowości Jana Pawła II – maryjność. Ale nawet precyzyjniej – jasnogórskość.

Anna Kamieńska w Pieśni Jasnogórskiej retorycznie pyta Maryję: „Po co Ci turkusy i rubiny/ srebro, złoto chciwości się lęka/ Wszystko to nie warte tej Drobiny/ Tego Skarbu co trzymasz na rękach”[2]. Muszę przyznać, że po tym, jak obraz Wąsowskiego przyciągnął moją uwagę pięknem oblicza Jana Pawła II, w następnym momencie sprawił mi pewien trud. Pomimo znanego mi tytułu zaczerpniętego z Ewangelii św. Jana – Oto Matka twoja – który mówi o usynowieniu przez Maryję każdego ucznia Chrystusa, nie rozumiałam, dlaczego papież zajmuje miejsce Drobiny. I właśnie moment tego „niezrozumienia” zatrzymał mnie przy tym obrazie na dłużej.

Z całą pewnością niestosowne jest manipulowanie przy kopiach i reprodukcjach jasnogórskiego wizerunku, które polega na dodawaniu lub odejmowaniu jego elementów w taki sposób, że zmienia się wymowa dzieła. Wszak nie jest to zwykłe dzieło, lecz ikona, czyli „miejsce uobecnienia Pierwowzoru”[3], który poznajemy z kart Ewangelii. Dlatego możemy w kontekście ikony użyć słów św. Pawła: „Gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8). A zatem, tak jak nie wolno dorysowywać Maryi tęczowej aureoli, tak samo nie wolno usuwać z Jej rąk Dzieciątka. Oczywiście w przypadku obrazu Wąsowskiego nie mamy do czynienia z podobną sytuacją, ponieważ artysta jedynie zasugerował wizerunek Jasnogórskiej Pani w ramach portretu papieża. Spróbujmy zatem precyzyjnie opisać, z czym mamy tutaj do czynienia.

Kompozycja Wąsowskiego zorganizowana została w ramach prostokąta ustawionego poziomo – nie zaś pionowo, jak ikona z Częstochowy. Dzięki temu obraz nie ma charakteru reprezentacyjnego, lecz narracyjny, tzn. w sposób skrótowy opowiada historię – historię relacji papieża z Maryją. Matka Boża nie mieści się w kadrze, co sugeruje Jej wszechobecność – Ona nie jest bohaterką tego przedstawienia, lecz horyzontem, wobec którego wydarza się konkretna historia. Ta historia Jej nie ogranicza, ale rozgrywa się na Jej tle – tak jak pobożność maryjna nie jest wyłącznie prywatną sprawą czy osobistym upodobaniem świętego, lecz warunkiem, przyczyną jego świętości.

Plany i wyobrażenia łączą czerwone aureole, a poza tym różni je wszystko. Na obrazie Wąsowskiego oblicze Czarnej Madonny jest niemal niewidoczne, ale wyraźnie zranione, natomiast twarz św. Jana Pawła II jest promienna w podwójnym tego słowa znaczeniu, czyli zarówno wyrażająca pozytywne emocje, jak i pełna jasności. Dlatego napisałam powyżej, że papież na obrazie Wąsowskiego jest radośniejszy niż na zdjęciu, które stanowi pierwowzór tego przedstawienia – jest rozpromieniony. Jego jasność symbolizuje tutaj obecność samego Jezusa. Jak pisze Wąsowski: „Jezus manifestuje się w obliczu św. Jana Pawła II. Papież świeci nie swoim blaskiem, bo prawdziwie w Chrystusie stajemy się synami Matki”.

Twarz papieża jest także rumiana. Radosny uśmiech i zarumienione policzki upodabniają papieża do małego chłopca, a jednak nie mamy tu do czynienia z groteskowym efektem starego malca. Wąsowskiemu udało się przedstawić niezwykłą młodzieńczość papieża, a konkretnie – Boże dziecięctwo.

Ofiara

Mamy więc przedstawienie św. Jana Pawła II i jedynie zasygnalizowaną wszechobecność Matki. Wszechobecności jako Tej, która pozostając na drugim planie, niejako wypycha syna na plan pierwszy – do urzeczywistnienia (urealnienia) jego powołania.

Ważna dla wymowy obrazu wydaje się decyzja artysty, by kontrastowo zestawić realizm pierwszego planu ze schematycznym skrótem drugiego – mamy więc przedstawienie św. Jana Pawła II i jedynie zasygnalizowaną wszechobecność Matki. Wszechobecności jako Tej, która pozostając na drugim planie, niejako wypycha syna na plan pierwszy – do urzeczywistnienia (urealnienia) jego powołania. Stąd realizm wizerunku papieża. To tak, jak w Kanie Galilejskiej, kiedy prośba Matki – „Nie mają już wina” – prowokuje ujawnienie się Chrystusa, rozpoczyna Jego publiczną działalności, której finałem musiał być krzyż. Radość pierwszego planu tonowana jest przez grozę planu drugiego, ponieważ radosna dobra nowina ma swój poważny ciężar, a kapłańskie powołanie jest powołaniem do złożenia siebie w ofierze – katolicki ksiądz jest zarówno kapłanem, jak i żertwą. „Nie ma odpoczynku, jest całopalenie” – zwykł odpowiadać św. Jan Paweł II, zachęcany do zrobienia sobie przerwy.

Wiedział też, jaką matką jest Maryja. „Co nam mówi ten obraz jasnogórski?” – pytał papież w homilii w Castel Gandolfo, gdzie znajduje się kopia Czarnej Madonny, by odpowiedzieć zaraz: „Mówi nam o naszym zwycięstwie – tym z roku 1655 i o tym z 1920. Mówi nam o tym, że Matka i Królowa pomaga ludziom we wspólnocie, pomaga ludziom i Narodowi. Równocześnie jednak ten obraz mówi nam, że Matka jest wymagająca. Wystarczy spojrzeć w Jej oblicze, wystarczy spojrzeć w Jej oczy, tak jak one są odtworzone w jasnogórskim obrazie, żeby się o tym przekonać. Jest wymagająca. Pomaga i jest wymagająca”[4]. I taką Matkę św. Jan Paweł II przyjął do siebie niczym św. Jan, realizujący testament Chrystusa: „Oto Matka twoja”. I jest jak ufne dziecko „cały Jej”.

***

Obraz Wąsowskiego nie tylko ukazuje prawdę o świętym papieżu, ale także zawiera ważną intuicję na temat Bożego dziecięctwa. Fakt usynowienia nas przez Ojca Niebieskiego oraz Matkę Bożą nie czyni z nas, chrześcijan, ludzi w jakimkolwiek sensie zdziecinniałych. Dziecko Boże jest uległe wobec woli Rodziców, lecz jego obecność w świecie musi być bardzo realna, aby mógł promieniować blaskiem nie z tego świata. Jego zaangażowanie w Ewangelię powinno być naturalnie radosne. I zarazem bardzo na serio.


[1] Benedykt XVI, Wyzwalający odnowiciel kościoła. List z okazji 100. rocznicy urodzin Jana Pawła II, https://teologiapolityczna.pl/list-benedykta-xvi-z-okazji-100-rocznicy-urodzin-jana-pawla-ii [dostęp: 26.09.2021].
[2] A. Kamieńska, Pieśń Jasnogórska, w: Panno Święta, co Jasnej bronisz Góry. Antologia polskiej twórczości poetyckiej o Matce Bożej Jasnogórskiej, red. S.J. Rożej ZP, Poznań 1982, s. 121.
[3] M. Jagodziński, Katolickie ujęcie teologii świętego obrazu, „Collectanea Theologica”, 2012, 82, nr 1, s. 70.
[4] Jan Paweł II, Matka troskliwa i wymagająca, homilia z 26.08.1985 roku w Castel Gandolfo, za: Jasnogórska Bogurodzica w wypowiedziach i błogosławionego Jana Pawła II, tom II, red. Z.S. Jabłoński OSPPE, Jasna Góra-Częstochowa 2011, s. 94.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: Karolina Staszak, Młody papież„Tota Tua” 10/2021 (6).