Kobieta w Ogniu | Niedziela Zesłania Ducha Świętego

Zdjęcie: MD_JERRY / Unsplash

28 maja 2023

Niektórzy katolicy nie pamiętają o konieczności modlitwy do Ducha Świętego, a więc widocznie Go nie cenią. W takich nie ma radości i pasji wiary. W naszym Kościele są jednak także chrześcijanie, którzy wzywają Go nieustannie, a jednak ich życie nie przestaje być udręką. Czy oznacza to, że Duch wołany, nie przychodzi? A może przychodzi, lecz kogoś Mu w nas i między nami brakuje?

 

Na terenie siedziby Instytutu Prymasowskiego na Choszczówce znajduje się alejka z kapliczkami różańcowymi. W jednej z nich przedstawiona została Matka Boża pogrążona w modlitwie, w płomieniach. Widzimy tylko Jej postać wśród kilku języków ognia, ale nawet pomimo braku figur apostołów automatycznie odczytujemy tę scenę jako ilustrację zesłania Ducha Świętego. Interpretację taką podpowiada nam oczywiście także ciąg przedstawień, w którym znajduje się ta kompozycja – są to tajemnice chwalebne. Kiedy jednak patrzę na fotografię, którą wykonałam, aby na co dzień móc wracać do tego obrazu, widzę w nim więcej. Ta być może niezamierzona przez twórcę kapliczki synteza treści odsyła mnie nie tylko do tajemnicy zesłania Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, ale także do tajemnicy Jego zstąpienia na Maryję, o którym mówił archanioł Gabriel podczas zwiastowania.

 

„Zesłanie Ducha Świętego”, kapliczka różańcowa na terenie siedziby Instytutu Prymasowskiego na Choszczówce, fot. archiwum Verbum.

„Zesłanie Ducha Świętego”, kapliczka różańcowa na terenie siedziby Instytutu Prymasowskiego na Choszczówce, fot. archiwum Verbum.

„Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1,37) – obwieszcza Boży posłaniec, kiedy Maryja dopytuje, w jaki sposób dokona się poczęcie Zbawiciela. Jest ono w tych słowach dopiero zapowiedziane, co sugeruje, że pomiędzy opisaną przez św. Łukasza wizytą archanioła u Maryi a wspomnianym w tekście Jej wyjściem w góry odbyło się coś, czego nie sposób wyrazić. I chodzi tu nie tyle o niewyobrażalność faktu poczęcia Boga, co o międzyosobową intymność tego spotkania – spotkania, które zakryła przed nami „moc Najwyższego”. Taktowanie powstrzymując się więc od wyrażenia swoich być może zbyt śmiałych intuicji, zwrócę jedynie uwagę na fakt, że Maryja jest rzeczywistą Oblubienicą Ducha Świętego, a zatem Jej z Nim obcowanie musiało być absolutnym szczytem teofanii. Mogła tego doświadczyć tylko Niepokalana, która w naprawdę bliskim spotkaniu z Duchem, niczym krzew, który „płonął ogniem, a nie spłonął od niego”, nie doznała uszczerbku (por. Wj 3,2). Przeciwnie – zaowocowała. Czy raczej – owocuje.

Lakoniczność wzmianki na temat obecności Maryi podczas zesłania Ducha Świętego na apostołów i uczennice nie osłabia wymowy tego faktu – tajemnica poczęcia wcielonego Boga ściśle łączy się z tajemnicą poczęcia Kościoła.

O relacji Maryi z Duchem Świętym oraz jej następstwach św. Ludwik Grignion de Montfort pisze tak: „Bóg Duch Święty, który w Bogu nie jest płodny, tzn. nie daje początku innej Osobie boskiej, stał się płodnym przez Maryję, którą poślubił. Z Nią i w Niej, i przez Nią ukształtował On Swe arcydzieło, Boga wcielonego, i kształtuje codziennie aż do końca świata członki Mistycznego Ciała Chrystusowego. (…) Nie znaczy to, jakoby Najświętsza Maryja Panna dawała Duchowi Świętemu płodność, której by nie posiadał, bo będąc Bogiem, posiada On płodność, tak samo jak Ojciec i Syn, choć jej nie wprowadza w czyn, ponieważ nie daje początku żadnej innej Osobie boskiej. Znaczy to raczej, że Duch Święty, który Najświętszej Panny nie potrzebuje koniecznie, chciał jednak użyć Jej pośrednictwa dla okazania Swej płodności, kształtując w Niej i przez Nią Jezusa Chrystusa i Jego członki. Oto tajemnica łaski ukryta nawet przed największymi uczonymi i najbardziej uduchowionymi spośród chrześcijan”[1].

Lakoniczność wzmianki na temat obecności Maryi podczas zesłania Ducha Świętego na apostołów i uczennice nie osłabia wymowy tego faktu – tajemnica poczęcia wcielonego Boga ściśle łączy się z tajemnicą poczęcia Kościoła. Są one niejako analogiczne. W duchowej lekturze tego fragmentu Dziejów Apostolskich, a zwłaszcza podczas jego rozważań w ramach modlitwy różańcowej, nie sposób nie dostrzec, iż Maryja jest centralną postacią opisanej przez św. Łukasza Pięćdziesiątnicy. Jak w wieczerniku Jezus, tak „w sali na górze” Maryja mogła powiedzieć: „To jest ciało moje” – moje dziecko, mój Kościół. Dlatego w poniedziałek po Uroczystości Zesłania Ducha Świętego Kościół wspomina Ją w tytule Matki Kościoła.

Podwójna symbolika ognia w Piśmie Świętym, jako z jednej strony obrazu teofanii, z drugiej – dotkliwej kary, podpowiada nam, że przyjmowanie Ducha Świętego naprawdę nie jest sprawą błahą. Czym bowiem jest ogień piekielny, jeśli nie stałą obecnością dobrego Boga, która dla zatwardziałych serc oznacza wieczną udrękę? Dlatego Niepokalana ma możliwość przygotować serca wiernych, aby „żar ognia, który ma trawić przeciwników” ich nie niepokoił (por. Heb 10,27), lecz aby umieli obcować z tym Bogiem, który jest „ogniem pochłaniającym”, oddając się Mu jako miłosne ofiary całopalne (por. Heb 12,29). Tylko z Matką Boga, która jest Matką Kościoła, będziemy umieć bez lęku, ale też bez pysznego samozadowolenia, wznosić do Niego najbardziej namiętne modlitwy, jak ta, którą za św. Augustynem powtarzał św. Ludwik: „Boże serca mego i cząstko moja, Chryste Jezu, (…) niech się rozpali w łonie moim żywy węgiel miłości Twej; niech się wzmaga i rozpali ogniem potężnym; niechaj się pali nieustannie na ołtarzu serca mego, niechaj się żarzy we wnętrznościach moich i niechaj w głębi duszy mojej płonie”[2]. Aby szczerze przyjąć taką postawę, trzeba niejako powtórnie się narodzić.

O tej konieczności mówił Jezus już Nikodemowi: „«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Nikodem powiedział do Niego: «Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?» Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić” (J 3,3–6). Jezus dopiero na Golgocie, nie podczas rozmowy z Nikodemem, wskazał ludzkości swoją Matkę. Potem ojcowie Kościoła i święci zrozumieli, że to łono Maryi „jest przybytkiem tajemnicy Bożych, w którym Jezus Chrystus i wszyscy wybrani do chwały wiecznej ukształtowani zostali”[3].   

Patrząc na zdjęcie kapliczki z Prymasowskiej Choszczówki, na Kobietę w Ogniu, widzę jak rozmodlona daje nam znać, że w Jej matczynym sercu/łonie jest miejsce dla każdego z nas. I tam, w wodach płodowych łask, które w Niej są dla Jej dzieci, wraz z Duchem-Ogniem kształtuje nas na wzór swojego Syna.

 


[1] Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Lubelskie Wydawnictwo Diecezjalne, s. 13-14.
[2] Tamże, s. 59.
[3] Tamże, s. 246.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.