Niewiasta wieczna

Zdjęcie: Sasha Freemind / Unsplash

11 lutego 2023

„W porównaniu z tym dziełem za błahe uważam wszystko, co w ostatnich dziesiątkach lat napisano o kobiecie. Wprawdzie także Pani pisze o sprawach, o których się już wcześniej wiedziało, ale ujmuje je od korzeni i umieszcza na właściwym miejscu. I stawia kropkę nad całą problematyką”. Tymi słowami Edyta Stein dziękowała Gertrudzie von Le Fort za publikację, której fragment poniżej prezentujemy. Pisarką inspirowała się także Maria Okońska. Najbliższa współpracowniczka Prymasa Tysiąclecia zamierzała kontynuować rozważania niemieckiej autorki. Choć Okońskiej nie było dane pisać, dalszym ciągiem tego eseju okazało się jej apostolskie życie „za zasłoną” – podobnie jak życie wielu innych kobiet oddanych Bogu. Czy współczesne kobiety w tych narcystycznych czasach chciałyby jeszcze zbliżyć się do tajemnicy kobiecości?

 

Gdy rozpatrujemy istotę stworzoną w aspekcie wieczności, to przestajemy zajmować się tym, co jest w niej stworzone, a zwracamy nasze myśli ku wieczności samego Boga. (…) W pojęciu wieczności wyznaje stworzenie swoją własną relatywność i wyłącznie na platformie tego wyznania, wieczność akceptuje również owo stworzenie. Uwolnione od swoich czasowych uwarunkowań i zatopione w tym, co ponadczasowe i bezwarunkowe, zostaje stworzenie uwięzione przez Absolut, przestaje ujawniać swoje osobiste wartości, a staje się wiernym zwierciadłem Odwiecznego, Jego doskonałym podobieństwem i naczyniem. Taki właśnie jest ostateczny sens wszelkiego oczyszczenia, każdego religijnego poświęcenia. W tym wyczerpuje się całkowity sens świętości i miłości. Na tym polega również sens śmierci. Jest to również jedyny powód upoważniający nas do mówienia o „Wiecznej Niewieście”. Nie będziemy się tutaj zajmować pewnymi, względnie niezmiennymi, a więc z konieczności ograniczonymi, „wiecznymi” aspiracjami empirycznego modelu niewiasty, lecz zajmiemy się kosmiczno-metafizycznym Obliczem Niewiasty. Albowiem interesuje nas Kobiecość jako Tajemnica Zbawcza, jako Misterium. Chcemy sobie przybliżyć rozumienie religijnego znaczenia tego faktu; chcemy zrozumieć pierwotny i ostateczny jego wzór w Bogu.

Z całą stanowczością odrzucamy tutaj wszelką próbę dowolnego, osobistego interpretowania tego zagadnienia. Rzeczywistość religijna zaczyna się tam, gdzie ustaje to, co dowolne i subiektywne. Pozostając jednakże na tym gruncie, jakim językiem możemy się posługiwać? Wszak rzeczywistości metafizyczne pojmujemy wyłącznie pod osłoną analogicznych form, a więc jedynie wtedy, gdy poruszamy się na gruncie rzeczywistości względnych i ograniczonych w czasie.

Z całym naciskiem należy podkreślić, że to dogmatyka katolicka szczyci się najznakomitszymi wypowiedziami, jakie zna historia na temat kobiety.

(…)

Z całym naciskiem należy podkreślić, że to dogmatyka katolicka szczyci się najznakomitszymi wypowiedziami, jakie zna historia na temat kobiety. W świetle tych wypowiedzi usuwają się w cień wszelkie próby metafizycznej interpretacji istoty kobiety. Wobec urzekającej treści teologicznej brzmią one jak słabe echo pozbawione bogatej treści religijnej. W nauce o sakramencie małżeństwa Kościół przyrównuje sam siebie do niewiasty i to do każdej niewiasty. Kościół na tym nie poprzestaje! Kościół ogłasza niewiastę Królową Nieba, mówi o Niej, że jest Matką Odkupiciela, Matką Łaski Bożej. Ogłaszając swoje wypowiedzi Kościół nie ma na myśli wcielenia pierwiastka kobiecego jako takiego – i należy to z całym naciskiem podkreślić – lecz wypowiada się o tej jedynej, o której powiedziano, iż jest „błogosławiona między niewiastami”. I wystarczy ta jedyna, skoro nawet wyraża sobą dużo więcej niż symbol tego, co kobiece, żeby była ona również symbolem tego, co kobiece: to właśnie w niej samej wcieliła się metafizyczna tajemnica kobiety i dlatego stała się dla nas dostępna.

Zastanówmy się krótko nad treścią dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. (…) Jest on objawieniem tego, jakim był człowiek przed swoim upadkiem, ukazuje on nieskalane oblicze stworzenia, ukazuje boskie podobieństwo w człowieku. Oceniając rzecz z tego punktu widzenia, dostrzegamy zupełnie osobliwe światło łączące się z ogłoszeniem tego dogmatu: a mianowicie miało ono miejsce kilka dziesiątków lat – w kategoriach czasowych, jakimi posługuje się Kościół, jest to więc bezpośrednio przed owym momentem historii, który filozof historii Bierdiajew określa jako „totalne zburzenie obrazu człowieka”. Zaiste jest to zbieżność, której sens dopiero dzisiaj w pełni zaczynamy dostrzegać[1].

(…)

Zasłona jest symbolem rzeczywistości metafizycznych na ziemi. Lecz jest zasłona również symbolem samej kobiecości wszystkie bowiem formy życia niewiasty ukazują jej postać pod osłoną.

Ewangeliści mówią o Niej rzadko. W historii Kościoła są również pod tym względem ogromne luki. Gdy natomiast idzie o wielkie, odnoszące się do Niej dogmaty, to występują one w momentach największego zagrożenia wiary chrześcijańskiej – tak właśnie na Soborze Efeskim ogłoszono podstawowy dogmat maryjny, który stanowił część doktryny potępiającej błędną naukę Nestoriusza na temat Chrystusa[2]. A więc Maryja zostaje tutaj wymieniona nie ze względu na Nią samą, lecz ze względu na Jej Syna. Żadna historyczno-krytyczna metoda, żadna najbardziej uduchowiona doktryna ani też żadna, najgorętsza nawet miłość nie potrafi odtworzyć Jej ziemskiego, przemijającego obrazu z jego psychologicznymi szczegółami. Albowiem ukryty jest ten obraz w Tajemnicy samego Boga, by właśnie przez to zostało wyraźniej uwypuklone jego znaczenie religijne. Zasłona jest symbolem rzeczywistości metafizycznych na ziemi. Lecz jest zasłona również symbolem samej kobiecości wszystkie bowiem formy życia niewiasty ukazują jej postać pod osłoną. W tej perspektywie staje się zrozumiałe, dlaczego największe Tajemnice chrześcijaństwa wkraczały w empiryczny świat nie przez mężczyznę, lecz za pośrednictwem kobiety. Widzimy więc, że ogłoszenie Maryi nowiny o Narodzeniu powtarza się przy zmartwychwstaniu wobec Magdaleny; natomiast przy tajemnicy zesłania Ducha Świętego mężczyzna przybiera właściwą kobiecie postawę przyjmującą.

Oddanie jako tajemnica metafizyczna, oddanie jako tajemnica zbawcza, jest zgodnie z dogmatyką katolicką, tajemnicą niewiasty uwidocznionej w niedościgłej pełni w wizerunku Najświętszej Dziewicy i Matki, lecz – zgodnie z niekończącą się hierarchią różnych oddań – przybiera najrozmaitsze, związane z konkretnymi przeżyciami, postaci.

(…)

Motyw pierwiastka kobiecego obecny jest w całym stworzeniu. Jak subtelne preludium unosi się on ponad otwartym łonem oblubieńczej ziemi w czasie stworzenia. Jest w głębokiej puszczy we wzruszeniu samicy-matki, której macierzyństwo jest bliskie rozsadzenia krępujących ją więzów zwierzęcości. Jest w kochającej oblubienicy i w małżonce. Ten kobiecy pierwiastek jest w każdej ludzkiej matce, gdyż każdą matkę rozświetla jej własne dziecko. Nawet w zmysłowym oddaniu się kochanków jest on stale jeszcze widoczny. Jest on w każdym, najskromniejszym i najbardziej powierzchownym nawet dawaniu, nawet w najprostszej, wręcz dziecinnej dobroci. Rodzi się na płaszczyźnie naturalnej i wznosi się do granic uduchowienia i nadprzyrodzoności. Albowiem zawsze tam, gdzie w sposób najgłębszy kobieta wyraża samą siebie, tam już przestaje być sobą, a staje się tą która się oddaje; zawsze zaś tam, gdzie kobieta jest tą, która się oddaje, tam zawsze jest oblubienicą i matką. Zakonnica oddająca się modlitwom bądź pracy charytatywnej, bądź też pracy misyjnej nosi tytuł matki; nosi ona ten tytuł jako matka-dziewica.

(…)

Na tej płaszczyźnie łatwo można zrozumieć, że największe, spełnione przez niewiasty zadania były z natury swej religijne. Święta Katarzyna ze Sieny otrzymała zadanie sprowadzenia papieża z Awinionu do Rzymu i wykonała je; św. Joanna została zmuszona do prowadzenia bitwy na polu walki. Lecz właśnie na tle zupełnie niezwykłych misji widać dokładnie, iż spełnia je niewiasta wyłącznie jako oblubienica, to znaczy pod osłoną. Właśnie osłona jest wizytówką każdego wielkiego posłannictwa niewiasty. Dlatego św. Katarzyna jest nieobecna przy wjeździe papieża do Rzymu; natomiast św. Joanna otrzymała swoją zasłonę w płomieniach na stosie.

Okresy odsunięcia kobiety od życia publicznego z metafizycznego punktu widzenia nie wywarły na nią ujemnego wpływu. Przeciwnie, to właśnie wtedy najczęściej nieświadomy własnej roli pierwiastek kobiecy decydował o kształcie dziejów ludzkich.

W perspektywie problemu zasłony dla niewiasty właściwe są przede wszystkim uczynki najbardziej niepozorne: to wszystko, co wchodzi w zakres miłości, dobroci, miłosierdzia, troskliwości i czuwania, a więc to, co jest właściwie ukryte i najczęściej wzgardzone na ziemi. Dlatego okresy odsunięcia kobiety od życia publicznego z metafizycznego punktu widzenia nie wywarły na nią ujemnego wpływu. Przeciwnie, to właśnie wtedy najczęściej nieświadomy własnej roli pierwiastek kobiecy decydował o kształcie dziejów ludzkich.

Wszędzie tam, gdzie ma miejsce oddanie, tam również znajduje się jakiś promień tajemnicy Wiecznej Niewiasty; natomiast wszędzie tam, gdzie kobieta chce samą siebie zachować, tam gaśnie metafizyczna tajemnica: kobieta, wynosząc swój własny obraz, niszczy tym samym obraz wieczny. To dopiero w tej perspektywie staje się zrozumiały upadek kobiety Ewy. Istoty tego upadku nie należy szukać w sprzeczności pomiędzy duchowym a zmysłowym. Nie jest również upadek niewiasty zniżeniem się stworzenia ku ziemi, lecz jest raczej oderwaniem się od ziemi, w tym mianowicie znaczeniu, że upadek ów zawiera w sobie coś z istoty swej kobiecego, a mianowicie uniżoną gotowość. Upadek w raju nie polega więc na pokusie słodkich owoców, nie polega on również na pokusie poznania, lecz na stwierdzeniu, że „staniecie się jak Bóg”, a zatem na antytezie do „fiat” Niepokalanej Dziewicy. Właściwy grzech rozgrywa się więc w sferze religijnej i dlatego stanowi on w najgłębszej swojej istocie upadek niewiasty jako takiej. Albowiem stało się tak nie dlatego, że Ewa pierwsza wzięła owoc, lecz dlatego, że sięgnęła ona po owoc jak niewiasta. Stworzenie upadło w swej kobiecej istocie, gdyż upadek był natury religijnej i dlatego słusznie Biblia przypisuje Ewie większą winę.

Jest również czymś z gruntu błędnym przyjmować, iż Ewa upadła dlatego, że była istotą słabszą. Historia biblijnego kuszenia w raju zupełnie wyraźnie wskazuje, iż Ewa była silniejsza od mężczyzny i nad nim górowała. Rozważając to zagadnienie kosmicznie, jest mężczyzna powierzchownym wyrazem siły, niewiasta zaś stanowi jej głębię. Ilekroć kobieta była uciskana, to nie działo się tak nigdy z powodu jej słabości, lecz i słusznie z obawy przed jej siłą. Albowiem zawsze, gdy większa siła nie chce już więcej służyć swoim oddaniem, lecz pragnie samouwielbienia, tylekroć w sposób naturalny dochodzi automatycznie do katastrofy. W zamierzchłej nauce o walce z upadającym matriarchatem jeszcze dziś czuje się lęk przed potęgą kobiety. Na przeciwległym biegunie najgłębszego oddania leży możliwość najskrajniejszego zepsucia. To w tym właśnie kierunku wiedzie metafizyczna tajemnica niewiasty w sensie negatywnym. Ponieważ zgodnie ze swoją najgłębszą istotą kobieta nie tylko jest powołana do tego, by się oddawać, lecz stanowi samą kosmiczną potęgę zdolną do oddania się, dlatego zaprzeczanie w sobie tego faktu jest czymś wręcz demonicznym i tak właśnie bywa odczuwane. Nie jest ona wprawdzie złem samym w sobie – w tym względzie wyprzedził ją upadły anioł – lecz współuczestniczy z szatanem w jego potędze uwodzenia. Uwodzenie jest przeprowadzaniem własnej woli i jako takie jest całkowitym przeciwieństwem oddania się. Tak jak upadły anioł jest dużo straszniejszy od upadłego człowieka, tak również upadła niewiasta jest dużo straszniejsza od upadłego mężczyzny. Bardzo trafnie opisał Henryk von Kleist w swojej Pentesilei głęboki dramat kobiety. Starożytne legendy o Meduzie i Furii są również odzwierciedleniem lęku przed upadłą kobietą. A czymże jest, ciągnąca się poprzez chrześcijańskie stulecia, przesądna wiara w czarownice, jeżeli nie odrażającym lękiem przed niewierną swojemu metafizycznemu powołaniu niewiastą? Tylko straszna trywialność, w atmosferze której dokonuje się współcześnie upadek kobiecości, sprawia, że nie wywołuje on już obecnie dawnych dreszczy przerażenia. Wszak historia grzesznego upadku stale się powtarza. W głębszym znaczeniu ponosi kobieta winę za każdy upadek, i to nie tylko dlatego, że jest matką, w łonie której upadli ludzie się rozwijają, lecz dlatego, że każdy upadek, upadek mężczyzny również, dokonuje się w tej sferze, która w szczególny sposób została jej powierzona.

Tak jak na początku ludzkich dziejów stoi upadła niewiasta, podobnie u kresu dziejów stoi również niewiasta. Mężczyzna nie może być odpowiednią postacią czasów apokaliptycznych, gdyż istota czasów ostatecznych na tym właśnie polega, że postać mężczyzny zanika, ponieważ wobec nieokiełzanych mocy zniszczenia jego męska rola nie posiada już żadnego znaczenia. Stąd też tajemnicze objawienie nie przedstawia Antychrysta jako człowieka, lecz jako zwierzę „wynurzające się z przepaści”[3]. Poznawalną apokaliptyczną postacią człowieka jest w Apokalipsie niewiasta, albowiem wyłącznie sprzeniewierzająca się swojemu przeznaczeniu niewiasta może być obrazem owej absolutnej bezpłodności świata, pociągającej za sobą jego śmierć i zagładę.

Odsłonięcie niewiasty jest zawsze zburzeniem jej tajemnicy. Nie sposób wątpić, że kobieta, którą całkowicie pochłania sfera zmysłowa i która uprawia najprymitywniejszy z wszystkich kultów, kult własnego ciała, że taka kobieta jest istotą wynaturzoną i że zerwała ona ostatnie nici łączące ją z jej metafizycznym przeznaczeniem.

Jeżeli znakiem niewiasty ma być „fiat”, „niech mi się stanie”, a więc gotowość przyjęcia, a więc, wyrażając się językiem religijnym, gotowość stania się błogosławioną, to prawdziwe nieszczęście zjawia się zawsze, gdy niewiasta nie chce niczego przyjąć, gdy nie chce się stać błogosławioną. Posiada to znaczenie nie tylko biologiczne: hierarchicznie wznoszącej się linii różnych stopni oddania, odpowiada spadająca linia sprzeniewierzeń; pomiędzy tragiczno-heroicznym sprzeniewierzeniem Amazonki a apokaliptycznym sprzeniewierzeniem niewiasty rozwiera się jeden świat. Tak jak mężczyzna wobec rozpasania nieokiełzanych mocy, którymi dane mu było władać, gubi swoje człowieczeństwo, tak samo gubi swoje człowieczeństwo niewiasta jako nierządnica. To „wielka nierządnica” jest apokaliptycznym obrazem czasów ostatecznych. Nierządnica jest symbolem definitywnego przekreślenia wszelkiego „fiat”: w miejsce oddania wkroczyła ostateczna forma wewnętrznego sprzeniewierzenia, a mianowicie oddanie się nierządowi. Użycie tego słowa nie oznacza bynajmniej sądu nad owymi istotami najbiedniejszymi wśród wszystkich kobiet, lecz symbol nierządnicy jest już sam w sobie sądem: nierządnica nie występuje już więcej jako współdziałająca w duchu miłości i pokory, lecz występuje jako rzecz i mści się owa rzecz poprzez panowanie: oto ponad opanowanego nieokiełzanym żywiołem mężczyznę, tryumfująco wynosi się niewolnica jego namiętności. Tak jak nierządnica jako absolutna bezpłodność jest obrazem śmierci, tak jako władczyni jest ona symbolem całkowitej zagłady.

Apokalipsę czasów ostatecznych poprzedzają apokalipsy poszczególnych epok i kręgów kulturowych. Z tego wypływa wniosek dla współczesności: niespotykany w swoich rozmiarach upadek religijny naszych czasów posiada swoje sprawdzalne odbicie we współczesnym kształcie kobiecości. Nie tylko osłona sama w sobie, lecz również fakt jej usuwania posiada głęboką wymowę symboliczną. Powiedzieliśmy wyżej, że wszystkie wielkie formy życia kobiety ukazują niewiastę w osłonie. Oblubienica, wdowa, zakonnica wszystkie one są wyrazicielkami tego samego symbolu. Zewnętrzny gest nigdy nie jest bez znaczenia. Wypływa on z podmiotu i jest tego podmiotu zewnętrznym wyrazem. Z tego punktu widzenia bywają mody będące zdradą kobiety, co więcej, stają się one we właściwym tego słowa znaczeniu jej kompromitacją. Odsłonięcie niewiasty jest zawsze zburzeniem jej tajemnicy. Nie sposób wątpić, że kobieta, którą całkowicie pochłania sfera zmysłowa i która uprawia najprymitywniejszy z wszystkich kultów, kult własnego ciała, że taka kobieta jest istotą wynaturzoną i że zerwała ona ostatnie nici łączące ją z jej metafizycznym przeznaczeniem. To już nie jest dziecinno-niewinne spojrzenie kobiecej próżności. Tu ukazuje się jej oblicze banalne i zarazem straszne, i jest to oblicze całkowitym przeciwieństwem podobieństwa Bożego, jest ono bezkształtną maską kobiecości. To właśnie taka kobieta jest najprawdziwszym wyrazem współczesnego bezbożnictwa. W ten sposób nasze rozważanie doprowadziło nas do punktu wyjściowego, a mianowicie do ogłoszenia nieskalanego podobieństwa Bożego w dogmacie o Niepokalanej.

Ogłoszenie dogmatu łączy się zawsze z jakimś religijnym zagrożeniem. Zwróciliśmy już uwagę na to, że dogmat maryjny wyrażając się najogólniej oznacza współdziałanie stworzenia w Odkupieniu. Dopiero w tej perspektywie widzimy jego ogromne znaczenie dla naszej epoki, wszak Boża łaska jest niezmienna; gdy idzie natomiast o udział stworzenia, to owa zmienność jest oczywista i widzimy to coraz wyraźniej.

 


[1] Autorka mam na myśli wybuch rewolucji październikowej w Rosji i skutki tego wydarzenia nie tylko dla narodu rosyjskiego, ale dla całej ludzkości, opisywane przez rosyjskiego filozofa Mikołaja Bierdiajewa.
[2] Nestorianizm – chrześcijańska doktryna chrystologiczna zapoczątkowana w latach 428–431 wokół nauczania Nestoriusza, patriarchy Konstantynopola, który w swych kazaniach zaprzeczał, że Chrystus narodził się z Marii z Nazaretu jako Bóg (Logos). Potępiona jako herezja przez Sobór Efeski.
[3] Ap 13,1


Dziękujemy Wydawnictwu „W drodze” za możliwość opublikowania tekstu.
Źródło: Gertruda von le Fort, Niewiasta wieczna, tł. C.W., „W drodze”, nr 3 (1979), s. 4-12.
Pierwodruk: Gertrud von le Fort, Die Ewige Frau, Die Frau in der Zeit. Die zeitlose Frau, München 1934, s. 11-29.


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.