Cisza – Boża obecność

Zdjęcie: Anna Scarfiello / Unsplash

20 lipca 2022

Cisza nie jest tym samym co milczenie, choć milczenie pomaga wejść w ciszę. Jeśli jednak nie zrozumiemy natury ciszy i będziemy chcieli zbudować ją własnymi siłami, szybko zmęczymy się taką sytuacją. Wejście w ciszę nie oznacza natychmiastowego komfortu, przeciwnie – na początku należy zaakceptować trud zakłóceń. Co jest kluczem do owocnego przeżycia ciszy? Dlaczego warto, by trwanie w niej stało się naszym stylem bycia? 

 

Zahałasowany świat ciągle walczy o naszą uwagę. Światła, billboardy, reklamy, powiadomienia w telefonie, kolejne newsy w telewizji czy internecie, memy i krótkie filmiki wywołujące salwy śmiechu. Psychologowie biją na alarm w związku z nowym rodzajem uzależnienia, które stało się domeną współczesnej kultury – uzależnienie od bodźców. Jedną z chorób cywilizacyjnych współczesności okazało się FOMO (ang. fear of missing out) – lęk przed tym, że może człowieka ominąć jakaś ważna informacja. A przecież trzeba być ciągle na bieżąco, zarówno z istotnymi wydarzeniami, jak i z aktualnymi żartami. Potrzeba subiektywnego i krótkotrwałego poczucia przyjemności zniewala. Jako lekarstwo psychologowie proponują dopaminowy post, mający wyrównać huśtawkę nastrojów, którą rozbujała nasza kultura.

Człowiekowi, który pełnymi garściami czerpie ze zdobyczy współczesności, cisza wydaje się nieznośnym, grobowym milczeniem, od którego trzeba uciekać. Cisza wydaje się brakiem, więc trzeba ją wypełnić. W ciszy wychodzi na jaw wewnętrze nieuporządkowane człowieka, które najlepiej zamieść pod dywan. Tylko że problemy zamiecione pod dywan nie przestają istnieć. A Bóg? Jak człowiek ma usłyszeć Boga, skoro współczesna kultura i cisza są odległe od siebie jak wschód od zachodu?

Zrozumieć ciszę

Kiedy rozpoczynamy modlitwę, mamy umysł pełen różnych myśli, obrazów, emocji. Kiedy odczuwamy potrzebę wyciszenia, pojawia się pokusa, żeby „stworzyć” ciszę – zarzucić płaszcz ciszy na wszystko to, co przeżywamy.

Musimy najpierw doprecyzować pojęcie ciszy – czym ona tak naprawdę jest? Cisza jest związana w szczególny sposób ze Słowem, które wypowiada Bóg. Gdy czytamy pierwszy rozdział Księgi Rodzaju, widzimy, że Bóg swoim Słowem powołuje wszechświat. Jednak zanim stworzył wydające różne odgłosy zwierzęta, zanim korony drzew zaczęły szumieć, a fale wód uderzać o brzeg, panowała cisza. Cisza to pierwotny stan istnienia, który jest szczególną przestrzenią działania Boga. Ma charakter obiektywny, niezależny od działania człowieka. Człowiek może wejść w tę przestrzeń poprzez milczenie. Choć niektórzy używają tych terminów zamiennie, to wydaje się uczciwą rzeczą rozróżnianie ich – milczenie, w przeciwieństwie do tego, co powyżej zostało powiedziane o ciszy, zależy od człowieka, jest tylko brakiem konkretnej aktywności.

Kiedy rozpoczynamy modlitwę, mamy umysł pełen różnych myśli, obrazów, emocji. Kiedy odczuwamy potrzebę wyciszenia, pojawia się pokusa, żeby „stworzyć” ciszę – zarzucić płaszcz ciszy na wszystko to, co przeżywamy. Nie jest to prawdziwe wejście w ciszę, ale raczej przykrycie tych zakłóceń, które przeszkadzają nam w modlitwie. Przy najbliższej okazji one i tak się odezwą. Musimy sobie uświadomić, że nie ma takiej potrzeby, żeby w jakiś sposób wytwarzać ciszę. Ona jest w nas, głęboko w naszych sercach, w sanktuarium, w którym przebywa Bóg. A zatem z jednej strony potrzebujemy się zatroszczyć o zewnętrzne okoliczności pomagające trwać w ciszy (przydatne do tego są różne praktyki ascetyczne), z drugiej jednak strony musimy sobie uświadomić, że tę obiektywną ciszę nosimy w sobie i ona jest naznaczona Bożą obecnością. Dopóki nie uwolnimy się od przekonania, że sami z siebie możemy ją odtworzyć, to nie wejdziemy w nią tak naprawdę. Nie chodzi tu więc o to, aby nakładać na siebie płaszcz ciszy, ale o to, by zgodzić się na redukowanie, krok po kroku, zewnętrznych i wewnętrznych aktywności oraz na ich stopniowe ustępowanie wobec wewnętrznej ciszy. Taka cisza nie ma nic wspólnego z niespokojnym oczekiwaniem na natchnienie czy słowo, które nas poruszy, dotknie. Jest raczej pokorną zgodą na całe spektrum zakłóceń.

Ubóstwo i głębia

Zgoda na całe spektrum zakłóceń wprowadza w ubóstwo wewnętrzne. Uznajemy, że tak naprawdę nic nie mamy, nawet nie potrafimy się modlić. Ubóstwo przekonuje nas, że nie mamy Bogu niczego do zaoferowania. Na szczęście On nie chce naszych „wołów i kozłów” (por. Iz 1,11). Nie chce też, żebyśmy sami wymyślali sposoby złożenia siebie w ofierze. Powinniśmy być wolni od jakiegokolwiek samodzielnego określania wewnętrznego celu swojego życia, który nie prowadziłby do większej zażyłości z Bogiem. Na nic nie liczyć i do niczego nie dążyć, co nie byłoby Nim samym – to wejście w bezwarunkową zależność od Niego. Nie szukać okazji do ubogacania siebie – to wejść w relację, w której tracimy wszystkie cele, łudzące nas wizją doczesnej stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa.

Człowiek musi dobrze rozumieć, czym jest cisza, a także wiedzieć, dlaczego chce milczeć. Tylko wtedy będzie szedł tą drogą z pełną odpowiedzialnością i zaangażowaniem.

Bóg, wyrywając duszę z tego świata dla siebie, jednocześnie chce przez tę duszę na świat oddziaływać. Wprowadza ją wtedy w coraz głębszą modlitwę, która jest drogą do rzeczywistej ciszy. Ona objawia prawdę o Bogu i o człowieku, dlatego ma moc wyzwalającą. Cisza przywraca człowieka Bogu i sobie samemu. Jest ona przestrzenią, w której Bóg może swobodnie działać. Cisza jest napełniona Bogiem, jest Jego mową. I choć Bóg udziela się duszy w sposób, którego nie można w żaden sposób nazwać ani przekazać, to jednak Jego działanie jest pewne. Przychodzi On w sposób przekraczający nasze wyobrażenia. Żadne ludzkie słowo nie może Go w sobie zamknąć ani określić. Jest to niezwykły sposób Bożego działania, który poznaje tylko ta konkretna dusza, którą działanie to dotyczy (a może dotyczyć każdej duszy…). To znak, że cisza jest zarezerwowana do budowania intymności z Nim, nie jest natomiast po to, by o niej detalicznie opowiadać. O tym, jak bardzo ważna jest wewnętrzna cisza, pisała w Dzienniczku św. Faustyna: „Bóg nie udziela się duszy gadatliwej, która jak truteń w ulu wiele brzęczy, ale za to nie wyrabia miodu. Dusza gaduła jest pusta we własnym wnętrzu. Nie ma w niej ani cnót gruntownych, ani poufałości z Bogiem. Nie ma mowy o życiu głębszym, o słodkim pokoju i ciszy, w której mieszka Bóg. Dusza, nie zaznawszy słodyczy ciszy wewnętrznej, jest duchem niespokojnym i mąci innym tę ciszę” (Dz. 118).

Surowa droga

Nie wejdzie się w ten rodzaj modlitwy spontanicznie, lecz w wyniku podjęcia świadomej decyzji. Nie przylgnie się do niej natychmiastowo, ale potrzeba procesu. Człowiek musi dobrze rozumieć, czym jest cisza, a także wiedzieć, dlaczego chce milczeć. Tylko wtedy będzie szedł tą drogą z pełną odpowiedzialnością i zaangażowaniem. A kiedy trwanie w ciszy będzie się wydawało jałową modlitwą, to takie odczucie będzie szansą na ugruntowanie naszej wierności tej modlitwie, aż w końcu rozpali się w nas jeszcze większe pragnienie spotkania w niej Boga. Tak jak Eliasz, odkrywający Bożą obecność w ciszy, jesteśmy zaproszeni, aby wejść w doświadczenie, w którym zmysły mówią: „dookoła jest pustynia, śmierć, tu nie ma życia”, a w ciszy rozlega jest bezsłowne „Jestem” Tego, który jest. To doświadczenie odbudowało tożsamość Eliasza i jego misję – „wrócił do siebie” oraz powrócił do Boga. Zawsze aktualne jest słowo wypowiedziane przez proroka Izajasza: „W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła” (Iz 30,15).

W tej prostej modlitwie nie ma uniesień ani finezji. Jest raczej realna surowość, która pokazuje, że modlitwa nie jest bujaniem w obłokach, ale do bólu konkretnym spotkaniem z Bogiem w swoim wnętrzu. Przecież Syn Boży się wcielił i Jego człowieczeństwo złączone z naszym życiem jest przestrzenią działania Ducha Świętego, który wprowadza nas w niemożliwą do wysłowienia modlitwę skierowaną do Ojca. To niewyrażalne misterium działania Boga widzimy w świętym życiu Maryi. Biblia pokazuje nam obraz Jej codzienności osnutej ciszą. Poprzez niektóre wydarzenia, jakby zza zasłony, widzimy, jak Bóg wprowadzał Ją w ciszę, choćby wobec Józefa po Jej spotkaniu z archaniołem Gabrielem albo na Golgocie. Jest także taka przestrzeń Jej życia, o której Słowo Boże nie mówi nic. A jednak nawet przez to mówi, że nic nie mówi. Cisza jest szczególną mową Boga.

* * *

Czasami Bóg interweniuje w taki sposób, że wprowadza duszę w ciszę, w której dusza nie można się już oprzeć na niczym poza Nim. Jest to szczególne zaproszenie od Boga, aby zaufać Mu radykalnie. Musimy uczyć się przeżywać ciszę z perspektywy Niepokalanego Serca Maryi.

 


Zostań mecenasem Verbum! Ten projekt rozwinie się dzięki Twojemu wsparciu.


Pierwodruk: ks. Marcin Modrzyński, Rola ciszy w relacji z Bogiem, „Tota Tua” 7/2021 (3).